Got a hold on me

poniedziałek, 29 września 2014

Część 62

Ola
- „Tay! Zostaw go! Oszalałeś?” – chwyciłam go za ręce.
- „Nie oszalałem, jak mogłeś Zac?” – patrzył na brata.
- „Tay, spokojnie, przecież on nic złego nie zrobił.”
- „Nic złego nie… Nie no… Jak to nic złego nie…”
- „Kochanie, proszę Cię, Zac zawsze stał po Twojej stronie, walczy z tym i nic nie zrobił przeciwko Tobie.”
- „No to jest śmieszne!”
Wyrwał mi się i nie wiedziałam czy lecieć na pomoc Zac’owi czy starać się przytrzymać Tay’a. Ten drugi miotał się z rękami na głowie, coś krzyczał, odtrącał moje dłonie. Młody leżał na ziemi, krew poszła mu nosem, kurtka, którą przyniosłam leżała gdzieś obok. Wzrok Taylor’a miotał błyskawice na prawo i lewo, słyszałam strzępki wypowiadanych przez niego słów: ‘jak mogłeś’, ‘jesteśmy braćmi’, ‘ja tak Ci ufałem’, ‘czemu ona’… i tym podobne. Otrząsnęłam się, gdy Tay znowu podszedł do Zac’a targając go za koszulkę. Wbiegłam do domu, przerażonym wzrokiem odszukałam Ike’a, wybiegł za mną, za nim Nicole. Ona podeszła do Zac’a, Ike przytrzymał Taylor’a, a ja zupełnie nie wiedziałam, co mam robić. Zazwyczaj nie tracę zimnej krwi, ale tym razem…
- „Taylor, uspokój się do cholery! Co tu się stało?” – huknął Ike.
- „Dowiedział się.” – wyjaśniłam, ale zaraz tego pożałowałam, bo Tay wycedził przez zęby.
- „Dowiedział się? Jak to ‘dowiedział się’? To Wy o tym wiedzieliście?”
Spojrzałam jeszcze bardziej przerażona na Nikki, żadne z nas nie zaprzeczyło.
- „Fuck! To Wy wiecie, że mój brat z moją dziewczyną…”
- „Eeej, co z Twoją dziewczyną?” – spytałam zdziwiona.
- „No to Wy mi powiedzcie, co?” – krzyczał wzburzony.
- „No właśnie nic!” – starałam się mówić spokojnie, ale było to trudne. – „Tłumaczę Ci przecież! On to trzyma w sobie i walczy!”
- „Ola, daj spokój.” – w końcu odezwał się Zac. Przyjmował wszystko na klatę i nawet się nie bronił.
- „Ale dlaczego Zac? Sam powiedziałeś, że tak się po prostu stało, czasem tak bywa. Domyśliłam się i odsunęłam, żeby…”
- „Aha!” – Tay chyba sobie coś przypomniał, wyrwał się Ike’owi, ale już nie startował do Młodego, chodził tylko w kółko z dłonią na czole. – „To dlatego myślałem, że się posprzeczaliście przed naszą podróżą do Afryki, to dlatego Zac nie chciał rozmawiać na temat, co go gryzie, świetnie, to dlatego tak mówił o Tobie, gdy…” – przerwał spoglądając na siedzącego już Zac’a – „Byłem pijany w sztok, ale co nieco pamiętam. A rano wpadłeś do mnie do pokoju niby z tabletką na kaca, a tak naprawdę chciałeś się upewnić czy nie powiedziałeś za dużo. Fantastycznie! Świetnie!”
Tutaj ja nie wiedziałam, o co chodzi, o czym oni rozmawiali, gdy się spili, ale że Nikki spuściła głowę, to podejrzewałam, że może mieć jakieś wiadomości na ten temat. Ale nie to było teraz ważne.
- „Tay…” – podeszłam do niego, ale z tej złości wcale nie chciał mnie przytulić – „Nie powinieneś go za to bić. To Twój brat i…”
- „Mój brat? Mój brat? Brat by mi tego nie zrobił!”
- „Jezu, Tay! Czego nie zrobił?” – wtrącił Ike – „Odbił Ci dziewczynę? Próbował? Zrobił coś za Twoimi plecami? Uspokój się wreszcie i zrozum, że mimo tego, co czuje nie zrobił nic przeciwko Tobie, przeciwko Wam, a nawet bardzo Wam kibicuje. Jesteś niesprawiedliwy.”
- „Wiecie co? Nie zamierzam tego słuchać.” – to mówiąc odwrócił się na pięcie i odszedł, zdążyłam jeszcze szepnąć ‘Tay’ choć byłam pewna, że krzyknęłam.

Tay
Faktycznie bracia mieli rację, zatańczyła pięknie i można było zrobić taki teledysk. Gdzieś mi zniknęła, odnalazłem ją na dworze. Siedzieli z Młodym pogrążeni w rozmowie. Żadne nie zwróciło na mnie uwagi. Chciałem ich nastraszyć, ale zatrzymałem się w pół kroku. Ola przeprasza Zac’a za coś, co trwa od ‘tamtego czasu’… Jakiego czasu? Po kolejnym zdaniu zmroziło mnie i nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Nie może zaproponować Młodemu nic więcej niż przyjaźń? To znaczy, że on coś chce więcej? Od Oli? Od mojej Oli? I jeszcze ma czelność mówić, że lepiej, żebym się nie dowiedział?
- „Za późno!” – podskoczyli oboje. Udało mi się ich nastraszyć, ale już wtedy całkiem o tym nie myślałem. W ogóle nie myślałem. Przywaliłem bratu z pięści, aż się przewrócił. Ola próbowała coś tłumaczyć, pojawili się Ike i Nicole, ale byłem w takim szale, że nie bardzo rozumiałem, nie chciałem rozumieć. Poszedłem w końcu do swojego pokoju, wziąłem papierosa i zwróciłem się w stronę studia. Nawet nie byłem w stanie usiąść, łaziłem tylko w tę i z powrotem. Widziałem, że z Zackiem dzieje się coś dziwnego, że jest nieskoncentrowany, że tak reaguje, ale w życiu nie podejrzewałbym, że on się kocha w Oli. Dobrze się krył smarkacz. Bardzo dobrze.

Ola
Po chwili zostałam przytulona przez Polę. Szepnęła mi na ucho, żebym dała Tay’owi chwilę na przetrawienie, niech sam się uspokoi. Ike pomógł wstać Młodemu, bo trochę był zamroczony i kręciło mu się w głowie. Żeby nie robić niepotrzebnych sensacji na imprezie weszliśmy z ogrodu do pokoju Zac’a, Nikki poszła z nim do łazienki zobaczyć, co z nosem, my we trójkę zostaliśmy w pokoju.
- „Nie płacz Oleńko.” – Pola objęła mnie ramieniem i dopiero wtedy poczułam, że łzy mi lecą.
- „To wszystko moja wina.”
- „Nie Twoja, tłumaczyłem Ci przecież.” – Zac stał w progu łazienki.
- „Jak się czujesz?” – wychlipałam.
- „Trochę boli.”
- „Przepraszam. Bardzo Cię przepraszam.”
- „Ola, uspokój się. To nie była Twoja wina. Nie wiedzieliśmy, że on tam stoi.”
- „Prędzej czy później i tak by się dowiedział.” – Ike dodał swoje trzy grosze – „To było nieuniknione.”
- „Ale nie w taki sposób, usłyszał kawałek i sobie dopowiedział.” – pociągałam nosem.
- „Słuchajcie, zostawicie nas jeszcze na chwilę? Chyba musimy dokończyć tę rozmowę. Ola?”
Skinęłam głową, też uważałam, że trzeba wyjaśnić wszystko do końca.

Pola
Wyszliśmy do ogrodu, przez szybę widziałam tylko jak Ola z Młodym rozmawiają nie patrząc nawet na siebie. Typowe dla takiej sytuacji. Nikki wtuliła się w swojego chłopaka, a ja zastanawiałam się czy nie odnaleźć Taylor’a.
- „Ale się porobiło!” – rzekła Nicole – „Pola, może poszłabyś do Tay’a, hmm? Podejrzewam, że nie będzie chciał słuchać ani Oli ani Zac’a.”
- „Właśnie o tym myślałam. Gdzie on może być?”
- „Sprawdź studio.” – rzekł Ike.
- „Nie mówcie nic Oli, ściemnijcie coś.” – powiedziałam i pobiegłam w stronę studia. Bingo!
Zauważył mnie dopiero, gdy się odezwałam.
- „Pola?”
- „Nie. Duch Święty.”
- „Jak ja mogłem być taki ślepy? Nie zauważyć? Jeszcze radziłem się Zac’a, podpytywałem, nawet wysyłałem go z Olą na imprezy. Zdrajca!”
- „Tay, nie rozumiesz, że on tego nie chciał? Czy zrobił coś kiedykolwiek, żeby odbić Ci Olę? Nie! Więc nie przesadzaj. I nie powinieneś go bić. Nie tędy droga.”
- „Ja przesadzam, ja przesadzam? Mam wierzyć, że oni… że oni nic…” – teraz ja wybałuszyłam oczy.
- „Oczywiście Taylor! Wątpisz w to?” – spojrzałam na niego uważnie.
- „No może i nie, ale…”
- „Może? Może?”
- „Pola, ja naprawdę mam teraz mętlik w głowie, sam nie wiem, co jest prawdą, co nie i o co w tym wszystkim chodzi. Ola Cię przysłała?”
- „Ona nie wie, że z Tobą rozmawiam. I będę już wracać, bo widzę, że jeszcze nie ochłonąłeś. Tylko nie wyżywaj się na niej, bo ją zranisz. A ona jest bardzo za Tobą.”
To mówiąc odwróciłam się na pięcie i dołączyłam do tych stojących na dworze.
- „No i?” – spytała Nikki, machnęłam ręką.
- „Zły, wzburzony, nie wiem czy coś do niego dotarło. Boję się, że poza Młodym oberwie Ola, a ona naprawdę na to nie zasługuje.”

piątek, 26 września 2014

Część 61


Tay
- „Ale ja nie miałam w Polsce, Tay. Nie miałam.” – teraz ja patrzyłem na nią szeroko otwartymi oczami.
- „Jak to nie miałaś?” – podniosłem się na łokciach, Ola oparła się o zagłówek łóżka, zamyśliła się. – „Ola, no!”
- „Czekaj, liczę.” – po chwili dodała – „Masz rację, powinnam mieć w Polsce, nie miałam, ale nie ma powodu do obaw. Zawsze przecież uważamy, nie było żadnego ‘wypadku’, a takie rzeczy się zdarzają, wiesz, zmiana klimatu, podróż, stres, emocje… To może powodować opóźnienie.” – próbowała mnie przekonać, ale samą siebie chyba też. Zupełnie nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Wystraszyłem się, ale z drugiej strony nie chciałem pokazywać, że się boję, musiała wiedzieć, że ma we mnie oparcie.
- „Aha. Skoro tak mówisz.” – usiadłem obok i objąłem ją ramieniem.

Ola
Jak ja mogłam o tym zapomnieć? Po powrocie do Stanów rzuciłam się w wir zajęć na uczelni i w pracy, nie myślałam o miesiączce. Opóźniała mi się już trzy tygodnie, ale jak przylatywałam tutaj w marcu też tak miałam zanim organizm mi się przyzwyczaił, potem wszystko wróciło do normy. Powiedziałam o tym Tay’owi. Nie chciałam, żeby myślał, że coś jest nie tak albo co gorsze, że chciałam ‘złapać go na dziecko’. Nie ma takiej możliwości, żebym była w ciąży, nie mogłam być przecież w tym niewielkim odsetku, o którym piszą przy działaniu kondomów. Nie chciałam popadać w paranoję, byłam twarda chociaż ziarenko niepokoju zasiało się w mojej głowie. Tay chyba bardziej się wystraszył.
- „Nie martw się kochanie.” – powiedziałam – „Na pewno niedługo wszystko wróci do normy. A teraz chodźmy spać.”
- „Nie martwię się. Tylko pochwal się jak Ci wróci.”
- „Dobrze, dobrze.”

Pierwszą myślą po przebudzeniu była ta sama, co przed zaśnięciem. Ale odsunęłam ją daleko od siebie zamierzając świetnie się bawić na urodzinach Młodego. Przecież tak się czasem zdarza, prawda? Mnie się już raz przytrafiło, więc pewnie tym razem jest tak samo. Po południu menadżer chłopaków zarządził szybkie spotkanie w Cleveland odnośnie kilku koncertów, co oczywiście było ustalone, żeby wywieźć Zac’a z rezydencji. Za nimi pojechałam autem Tay’a do domu ciotki przywieźć prowiant, który robili Pola z Pawłem i Jessicą. Wróciliśmy we czwórkę, mieliśmy jeszcze pomóc Pani Hanson, a dopiero potem się szykować. O dziwo pojawił się tata chłopaków twierdząc, że nie jest jeszcze tak zimno i on zajmie się grillem. Nikki przyniosła kamerę Młodego, żeby mu potem pokazać jak czyniliśmy przygotowania. Paweł nawet filmował, gdy malowałyśmy się w pokoju Ike’a. Młodsze rodzeństwo chciało udekorować salon, zawisły więc balony, serpentyny, a każdy z nas dostał trąbkę papierową do gwizdania. W końcu zaczęli się zjeżdżać goście, pomogłyśmy ustawić jedzenie na stole, Paweł zajął się muzyką na zmianę z kamerą i czekaliśmy, aż przyjadą chłopaki. Dostałam smsa od Taylor’a, że za 10 min będą. Pogasiliśmy światła, wyłączyliśmy muzykę, siedzieliśmy jak mysze pod miotłą. Usłyszeliśmy warkot silnika, po nim Tay z Ike’m wpadli do salonu mówiąc, że Zac parkuje. Tay dał mi buziaka i kucnął obok lapiąc za rękę.

Zac
Menadżer nie dał nam odpocząć po powrocie, zwołał zebranie, żeby ustalić kilka koncertów jeszcze w październiku. Spędziliśmy w Clev kilka godzin. Zaparkowałem, wszedłem do domu kierując się do swojego pokoju, ale było jakoś dziwnie cicho. Przed chwilą przecież weszli tu Tay i Ike, doprawdy dziwne. Zmieniłem jednak plany idąc do kuchni, żeby wziąć piwo z lodówki, chciałem pogadać z chłopakami jeszcze o tych koncertach. Mało zawału nie dostałem zamykając lodówkę, bo gdy się odwróciłem w jadalni zapaliło się światło i tłum ludzi krzyknął ‘surprise’. Piwo wypadło mi z ręki tocząc się po podłodze. Dobrze, że była to puszka. Usłyszałem jakieś gwizdy, trąbki, brawa i podekscytowane głosy. Pierwszą osobą, która do mnie podeszła był Tay, pociągnął za ramię na środek, tam wszyscy przekrzykiwali się, po czym zaczęli śpiewać ‘Happy Birthday’. Podejrzewałem, czyja to może być sprawka, spojrzałem na mamę, ale pokiwała głową w swoje lewo, gdzie stały Ola z Polą. Ta pierwsza uśmiechała się promiennie patrząc w moją stronę. Zrobiło się głośno, ciasno, co chwilę podchodzili ludzie składając życzenia, Tay już stał przy mnie rozglądając się za Olą, ale powiedział, że najwyżej złożą życzenia oddzielnie. Tak też się stało, któraś z kolei podeszła Ola, po prostu wyrosła nagle przede mną z pudełkiem w rękach. Przełknąłem ślinę i jakoś przestali mnie interesować inni, tylko ona i to, co chciała mi powiedzieć.
- „No to Przystojniaku… Życzę Ci dużo weny twórczej, szczęścia…” – nie mogłem skupić się na tym, co mówiła. Widziałem, że ruszała ustami, ale słów nie słyszałem. Otrząsnąłem się. – „…ale przede wszystkim…” – przyciszyła głos, schyliłem się, żeby usłyszeć, ale objęła mnie za szyję i dokończyła wywód na ucho – „…przede wszystkim poznania jakiejś fajnej dziewczyny, która bez pamięci zawróci Ci w głowie.” Pocałowała mnie trzy razy w policzki mówiąc, że to tak po polsku, po czym podała mi prezent i puszczając oko dodała:
- „Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Nie trzeba prasować.”
I tyle ją widziałem, zniknęła gdzieś w tłumie, teraz stał przede mną Paweł z dziewczyną. Ja jednak zastanawiałem się tylko nad tym czy jej życzenia były związane z tym, że się domyśla i nie miałem pojęcia, co mówi Paweł.

Tay
- „Znowu to samo? Ile razy będę Cię jeszcze ratował?” – podbiegłem do niej z kubkiem wody, spojrzała się z wdzięcznością. Wziąłem ją za rękę i poprowadziłem do kuchni.
- „Już mi lepiej. Dziękuję mój wybawco!” – powiedziała całując mnie w policzek. Już chciała wracać, ale zatrzymałem ją w miejscu.
- „Może nie pij piwa, co?”
- „Czemu niby? Dzisiaj mam chęć akurat na piwo.”
- „Ola, no wiesz czemu.” – podrapałem się po głowie, za nic nie chciałem pokazać jak wielkie wczorajsza wiadomość zrobiła na mnie wrażenie. Bałem się. Ola przewróciła oczami, postukała się w czoło i zaciągnęła mnie na parkiet.

Ola
Wróciliśmy do zabawy, nawet niebieskooki dał się namówić na kilka ostrzejszych tańców. Napatoczył się Zac z kolegą, klepnął Tay’a w ramię i powiedział:
- „Dzięki brat! To pewnie Twoja sprawka z tą imprezą.”
- „Mój był tylko pomysł, natrudziły się Ola z mamą i Polą.”
- „I Pawłem.” – dodałam.
- „Dzięki Piękna.” – Zac uściskał mnie mocno, ale krótko, potem uściskał Polę, a my wymieniłyśmy się spojrzeniami. Tay zatrzymał Zac’a w miejscu.
- „Ale, ale! Mamy jeszcze jedną niespodziankę. A właściwie Ola ma.”
Zamarłam. Przecież na śmierć zapomniałam, że miałam dzisiaj od południa kuleć na nogę. Chciałam powstrzymać Taylor’a szukając wzrokiem pomocy u Nicole, ale rozłożyła tylko ręce, że chyba teraz już za późno. Tay poprosił o zrobienie miejsca, mnie o przygotowanie się, dał mi całusa, podszedł do komputera. Ustawił piosenkę, rzucił ‘gotowa?’ Nie pozostało mi nic innego jak skinąć głową. Tay zapowiedział niespodziankę dla Zac’a jako dodatek do prezentu. Jako że w tańcu byłam perfekcjonistką, to dałam z siebie wszystko.

Zac
Pomyślałem, że śnię, że to się nie dzieje naprawdę. Czy to był jej pomysł? Zatańczyć? Dla mnie? W miarę jak tańczyła moje serce zaczęło galopować. Przecież już sobie poradziłem, poradziłem sobie do cholery! Nawet nie zauważyłem, gdy moje dłonie zacisnęły się w pięści. Zamiast podziękować po skończonym pokazie, po prostu wymknąłem się na dwór.

Ola
Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, ludzie podchodzili mi gratulować, ściskali, Pani Hanson była w szoku, natomiast Pan Hanson kiwał z aprobatą głową. Kątem oka zdążyłam zauważyć, że Zac wyszedł na zewnątrz. Uwolniłam się od gości, chwyciłam swoją i Zaca skórę i wyszłam do ogrodu. Siedział na schodach paląc papierosa. Zrobiło mi się go żal. Podeszłam narzucając mu kurtkę na ramiona.
- „Przeziębisz się.” – rzuciłam.
- „Dzięki.” – rzekł nie patrząc na mnie.
- „Przepraszam Młody. To był pomysł Taylor’a, zupełnie nie wiedziałam jak się z tego wywinąć. Przepraszam.” – szykowałam się do odwrotu, gdy chwycił moją dłoń spoczywającą na jego ramieniu, ale dalej się nie odwrócił.
- „Wiesz, prawda?” – nie musiałam pytać, o co mu chodzi, nie odeszłam, nie cofnęłam dłoni.
- „Wiem.”
- „Siądziesz na chwilę?” – bez słowa zajęłam miejsce obok.
- „Skąd wiesz?” – zadawał pytania patrząc przed siebie.
- „Domyśliłam się.”
- „Kiedy?”
- „Wtedy, co się pokłóciliśmy. Dlatego nie chciałam tego tańczyć. Ale co ja miałam mu powiedzieć Zac?”
- „Nie chodzi o taniec.”
- „Wiem…” – nie przypuszczałam, że jednak dojdzie do takiej konfrontacji między nami. – „Zac…” – zastanowiłam się, wzięłam oddech i rzekłam – „Jeśli ja kiedykolwiek zrobiłam lub powiedziałam coś, co spowodowało, że… że… no wiesz… to ja naprawdę zrobiłam to nieświadomie. Polubiłam Cię i… i…”
- „Nie, to nie Twoja wina. Po prostu…” – zaciął się – „Po prostu tak się stało.”
- „Przykro mi. Jak się zorientowałam, to starałam się odsunąć.”
- „Wierz mi, że ja też się starałem.”
- „Wierzę, widziałam.” – znowu zamilkliśmy, po dłuższej chwili Zac spytał:
- „Pamiętasz, jak tańczyliśmy K-maro?”
- „No wtedy, co się poznaliśmy.”
- „No. To i tak długo mi się udało ukrywać, co czuję.” – Boże, jak ciężko mi było słuchać takich rzeczy, przecież wiedziałam, że nie będę mogła mu pomóc.
- „Chcesz mi powiedzieć, że to od tamtego czasu? Boże… Przepraszam…”
- „Ola, to naprawdę nie Twoja wina.”
- „Ale wiesz, że ja… to znaczy… no ja nie mogę…”
- „Nie możesz zaproponować mi więcej niż przyjaźń. Wiem, wiem.” – ani razu jeszcze nie spojrzał na mnie, patrzyliśmy przed siebie siedząc na tych cholernych ‘schodkach poważnych rozmów.’
- „No i lepiej, żeby Tay się nie dowiedział, bo…”
- „Za późno!” – oboje podskoczyliśmy na te słowa i podnieśliśmy się odwracając. Za nami stał Tay. Krew odeszła mi z twarzy. Widziałam, że ma zaciśnięte dłonie, chciałam coś powiedzieć, jakoś załagodzić, ale nie zdążyłam… Widziałam wszystko jak w zwolnionym tempie, gdy Tay ze złością w oczach idzie w naszą stronę i podnosi pięść, która ląduje na twarzy Młodego…

poniedziałek, 22 września 2014

Część 60


Ola
19 października stałam przy barierkach na lotnisku, ale najchętniej pobiegłabym za nie, żeby móc go wreszcie uściskać. Pierwsi wyszli Ike i Nikki, uwiesiłam się na jej szyi, ona też mocno mnie przytuliła i skakałyśmy do góry jak dwie, małe dziewczynki.
- „O matko, ale Ty schudłaś!” – Nikki obróciła mnie z każdej strony.
- „Żartujesz? Na wikcie babci raczej odwrotnie.”
Ucałowałam Ike’a, za nim ni stąd ni z owąd wyrósł Zac. Nie byłam na to przygotowana, zapomniałam się i ściskałam teraz jego. Po chwili jednak zreflektowałam się mówiąc:
- „Ale Ci urosły włosy Przystojniaku!” – nie no, znowu się zapędziłam.
- „Noo, zapuszczam.” – uśmiechnął się.
- „Domyśliłam się, Tay przesłał mi kilka fotek z Afryki.” – ponownie pomyślałam, czy to, aby nie dlatego, że kiedyś sama mu o tym wspomniałam? Nie miałam jednak czasu zastanawiać się nad tym, bo zobaczyłam niebieskookiego. Jedną ręką pchał wózek z bagażami, w drugiej trzymał telefon. Domyśliłam się, gdzie dzwoni, bo moja kieszeń zaczęła wibrować. Ike coś do mnie mówił, odwróciłam się nieprzytomnie nic nie rozumiejąc, serce zaczęło mi bić szybciej, telefonu nie odbierałam, czekałam, aż mnie zauważy. Najpierw zdziwienie zamalowało się na jego twarzy, potem rozjaśnił ją uśmiech. Jeden z tych przeznaczonych tylko dla mnie. Dzieliło nas z dziesięć kroków, zaczęłam biec, wyszedł zza wózka w chwili, gdy wskakiwałam mu na biodra. Oparłam swoje czoło o jego, a on stał tak trzymając mnie w ramionach. Ale mi tego brakowało.
- „Co Ty tu robisz?” – spytał po dłuższej chwili
- „Miłe przywitanie. Stęskniłam się.”
- „Ale to ja miałem Ci zrobić niespodziankę, a nie Ty mi. Przecież od początku mówiłem, że wracam 20 października.”
- „Jednak wyszło, że ja Tobie.” – postawił mnie na ziemi, patrzyłam na jego całkiem nieogoloną twarz. Wyglądał niesamowicie seksownie.
- „To jedziesz teraz ze mną?” – spytał z dobrze znanym mi błyskiem w oku.
- „Chyba Ty ze mną.” – odpowiedziałam. – „Mamy wolną chatę.” – dodałam szeptem.

Tay
Poczułem ciepło wydychanego przez nią powietrza na uchu i szyi, nie miałem wątpliwości, że zrobię wszystko, czego teraz zechce.
- „No to jedziemy do Ciebie. Jest taksówka?” – Ola się trochę wystraszyła.
- „Nie ma, ale za to mam Twoje auto, nie gniewasz się? Ike załatwił z Waszą mamą, że może mi je wydać.”
Miałbym się na nią gniewać? Za to, że nie mogła wytrzymać i chciała się ze mną zobaczyć jak najprędzej? A auto? Przecież już teraz wiedziałem, że potrafi prowadzić. Pożegnaliśmy się z resztą i pojechaliśmy do niej. Nie mogłem się doczekać, kiedy… ‘Tay, baranie, Tobie znowu tylko jedno w głowie.’ Ola prowadziła i paplała jak najęta o Polsce, potem o powrocie, coś w między czasie o Poli, a może to było o Gabrysi? Nie bardzo jej słuchałem. Wpatrywałem się tylko w jej roześmianą buzię. Dopiero po dłuższej chwili zobaczyłem, że ma czarną skórę na sobie, w której wyglądała bardzo pociągająco. Podniosłem wzrok, dalej coś mówiła. Położyłem jej palec na ustach. Nastąpiła cisza. Zdjąłem ciemne okulary.
- „Olsia, nie mów nic przez chwilę, bo ja i tak nie rozumiem.”
- „Ojej, przepraszam.” – powiedziała cichszym głosem – „Zmęczony jesteś podróżą, a ja Ci tak nadaję.” – zaśmiałem się.
- „Zmęczony? Może trochę… Ale ja się skupić nie mogę.”
- „Czemu?” – nie rozumiała czy się ze mną droczyła?
- „No, bo siedzisz koło mnie i wyglądasz tak… tak… no pięknie.” – przejechałem jej palcem od brody po szyi i między biustem do brzucha.
- „Ty chcesz, żebym Ci skasowała samochód?” – krzyknęła przerażona i ostrzej zahamowała.
- „Ooj, sorki.” – założyłem okulary z powrotem i wgniotłem się w siedzenie. Na szczęście dojechaliśmy bezpiecznie.

Zac
Nikki uprzedziła mnie, że Ola będzie na lotnisku. Znowu zbiła mnie z pantałyku uwieszając się na mojej szyi na powitanie. A tak dawno tego nie robiła. Może jednak nic nie podejrzewa? Ja z kolei przyjąłem to ze stoickim spokojem. Chyba faktycznie wyjazd dobrze mi zrobił i mi przeszło. Pojechaliśmy bez Tay’a, Ola porwała go do siebie. Po paru godzinach ogarniania w domu zauważyłem małą paczuszkę na szafce przy łóżku. Od Oli z Polski, figurka dziewczyny w kolorowej kiecy, wyglądało na coś ludowego. Miło z jej strony. Ale ale! Pod paczuszką były moje notatki z niedokończoną piosenką notabene o niej. Wpadłem na nią w największym stadium zauroczenia. Miałem nadzieję, że tego nie zauważyła, bo spaliłbym się ze wstydu. Schowałem kartki do szuflady. Przypomniała mi się Beatrice. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie, bo doprawdy była niezła. I chyba nikt nie domyślał się, że nocowała u mnie więcej niż raz. Ale cóż… Było, minęło, żyje się dalej…

Ola
Tay wtargał walizkę na górę i powiedział, że pierwsze o czym marzy, to prysznic, zamknął się więc w łazience. Ja z kolei musiałam wyjść na balkon, żeby ochłonąć. Czułam się jak na jednej z pierwszych randek. Serce waliło mocniej, jakoś się denerwowałam. Pomyślałam, że jednak Tay działa na mnie tak samo, a może nawet bardziej, bo wiedziałam już, co potrafi w łóżku. Roześmiałam się sama do siebie. Chyba długo stałam na dworze, bo woda w łazience przestała już lecieć. Poszłam do kuchni, włączyłam ekspres, gapiłam się w niego i uśmiechałam pod nosem. W końcu, gdy światełko na sprzęcie się zaświeciło wrzasnęłam, żeby i on usłyszał:
- „Taaaaay? Chcesz kawyyyy?”
- „Chcę.” – odpowiedział z bliska, aż kubek wyleciał mi z ręki. Niebieskooki stał w progu w samych jeansach wycierając włosy w ręcznik. Wyglądał jak milion dolarów, kubek wypadł po raz drugi. Ze zdenerwowania zaczęłam opowiadać o Polsce, ale dodatkowo rozsypałam kawę, rozlałam mleko i prawie oparzyłam się parą. Poczułam jego ręce na biodrach, odwrócił mnie w swoją stronę. Mój wzrok spoczął na jego torsie i zrobiło mi się słabo.
- „Co jest kochanie? Jesteś zdenerwowana.” – z tonu jego głosu czułam, że się droczy.
- „Nie, nie jestem.” – znowu żałowałam, że nie jestem Szalonookim Moody’m.
- „Przecież widzę. Wszystko leci Ci z rąk.” – podniósł moją głowę trzymając za brodę. – „No i ?”
- „No bo stoisz tu i wyglądasz jak milion dolarów.” – przyznałam się, co powoduje moje zamroczenie, uśmiechnął się. – „I chciałam nadmienić, że jeszcze mnie nie pocałowałeś, a ja się przecież stęskniłam.” – oparłam dłonie na jego ramionach.
- „Mówisz – masz.” – rzekł i zaczął całować moją twarz na samym końcu docierając do ust. Pachniał obłędnie, kropelki wody skapywały mu z włosów. Posadził mnie na blacie kuchennym, oparłam się o ekspres.
- „A kawa?” – spytałam tonąc w jego niebieskich oczach.
- „Później.” – wyłączył sprzęt.
- „Miałam nadzieję, że to powiesz.”
Tym razem ja pocałowałam z całą pasją i tęsknotą jaką trzymałam w sobie przez miesiąc. Gładziłam jego włosy, a potem morkymi dłońmi kark, plecy, ramiona. Zadrżał, po chwili zbrakło mu tchu, zaczął całować mnie po szyi, po czym wziął na ręce. Mięśnie napięły się jak zwykle, na mnie zadziałało to jeszcze mocniej. Skierował się do salonu, ale złapałam się futryny mrucząc mu do ucha ‘sypialnia’. Zawrócił, usiadł na łóżku ze mną na kolanach. Byłam stęskniona i spragniona jego dotyku, pocałunków, wszystkiego. I czułam się tak, jakby miał zaraz nastąpić nasz pierwszy raz. Odchylił moją głowę, po czym zastygł w bezruchu. Otworzyłam oczy, uśmiechał się lekko. Uniosłam brwi pytająco.
- „Co Ty ze mną robisz dziewczyno?” – spytał szeptem.
- „O to Ci chodzi?” – odpowiedziałam pytaniem na pytanie dotykając jego krocza.
- „Nie tylko, ale skoro zaczęłaś temat…” – zaczął rozpinać moje spodnie. – „No i jeszcze to. Nie masz litości.” – spojrzał na moją nową bieliznę.
- „To lepiej nie patrz na górę.” – podziałało jak zachęta, od razu ściągnął moją bluzkę i aż przetarł oczy.
- „No nie wytrzymam.”
Przywarł do mnie całym ciałem, usta wtopiły się w usta, ubrania fruwały na boki, przekręcił mnie tak szybko na plecy znajdując się nade mną, że aż pisnęłam. Szepnął do ucha, że mnie pragnie, tym bardziej zakręciło mi się w głowie. Tym razem dałam się bardziej ponieść emocjom, bo westchnęłam parę razy na początku, ale nie było to dobrym posunięciem, bo Tay tym bardziej się podniecił i… nie wytrzymał. Jęknął przeciągle, po chwili przekręcił się na plecy, wtuliłam się w jego ramię.
- „Przepraszam.” – szepnął.
- „Nie szkodzi. Ale…” – przejechałam palcem po ‘dróżce szczęścia’. – „…oczekuję powtórki z rozrywki.”
- „Załatwione. I tak przez cały dzień.”
Jak zapowiedział, tak zrobił. Nie wychodziliśmy z łóżka na dłużej niż to było koniecznie. Nawet jedzenie przynosiliśmy ze sobą. I rozmawialiśmy, rozmawialiśmy, rozmawialiśmy. O Afryce, Polsce i wszystkim, co przyszło nam na myśl. Wieczorem byliśmy tak wyczerpani, że zasnęliśmy dość wcześnie. Tay był niepocieszony, że musiałam iść do pracy, ale prosto po niej miałam jechać do niego. Pożyczył mi nawet samochód, no fiu fiu fiu… Po obiedzie w wielkim gronie, chłopcy, Nikki i ja poszliśmy do studia. Ike z Młodym przekrzykiwali się, żeby wyjaśnić mi, kto wpadł na tytuł albumu, Tay koniecznie chciał puścić ‘intro’, które już na sto procent znajdzie się na płycie.
- „Jezu, chłopaki, powoli! To kto wpadł na tytuł?”
- „Ja!” – Zac wypiął pierś do przodu i jakoś tak pomyślałam, że chyba mu lepiej, bo był wesoły, spontaniczny i jakoś nie unikał kontaktu wzrokowego ze mną, odetchnęłam z ulgą, nie wiedziałam jedynie czy nie zbyt wcześnie. Pozostając w takim samym nastroju przedrzeźniłam go.
- „Ja. A Ty kto?” – uśmiałam się do łez, ale chyba tylko ja wiedziałam, o co chodzi. Jak opowiedziałam całą rozmowę z nim pijanym, to Ike z Nikki popłakali się razem ze mną, Tay tylko skrzywił się, że woli tego nie pamiętać, bo kojarzy mu się jedynie z potwornym bólem głowy, a Zac przybrał przepraszającą pozę.
- „No to? Co z tym tytułem?” – kontynuowałam.
- „The Walk.” – Zac się produkował – „Wpadłem na to, gdy zauważyłem, że większość dzieciaków chodzi w Afryce boso, w ogóle tam się nigdzie nie spieszą, chodzą jak na spacer. I dlatego będzie taki tytuł i potem zrobimy spacery z fanami. Ale nie piśnijcie nikomu słówka, bo ubiję. Ale Wam ufamy.”
- „Spacery z fanami? Jak to?”
- „No, Młody dobrze gada. W Tulsie i innych miastach zorganizujemy takie spacery, będziemy wszyscy chodzić na bosaka, łącznie z fanami.” – wyjaśniał Ike.
- „Łohoho, suuuper!” – przytaknęłam ochoczo – „Mnie też weźmiecie?”
- „Żeby Cię fanki zjadły?” – spytał Zac – „Raczej nie.”
- „Chyba, że w Tulsie.” – dodała Nikki – „Ja też idę.”
- „Dobra, dobra, mogę już puścić ‘intro’?” – wtrącił Tay.
- „Tak, dawaj, bo już nie wytrzymasz.” – Ike wywrócił oczami.
Tay musiał włączać to sześć razy, bo co i rusz ktoś się odzywał i rozśmieszał resztę i nie mogłam posłuchać w spokoju, a Zac tak się wygłupiał, że śmiechu było co nie miara. Spędziliśmy cały wieczór w piątkę, chłopaki odpłynęli ciągle coś ustalając, Nikki zrobiła drinka, ale coś mi się za słodki wydawał i nie dopiłam. Za to zjedliśmy na spółkę z Ike’m litr lodów. Byłam wykończona całym tygodniem i strasznie senna. Całe szczęście, że był piątek. Następnego dnia miała być impreza dla Zac’a, więc dobrze było się wyspać. Niby urodziny wypadały w niedzielę, ale ustaliłyśmy z Panią Hanson, że nie ma to jak sobota. Zmyłam się wcześniej, wzięłam prysznic i czekałam na Tay’a, który ogarnął się w ekspresowym tempie i znowu cieszyliśmy się bliskością. Było rewelacyjnie, jak zwykle zresztą. Tay cały czas pochylając się nade mną powiedział:
- „Całe szczęście, że miałaś w Polsce kobiece dni, to teraz możemy się nacieszyć.”
Chwilę zajęło mi zrozumienie, co do mnie mówi, zamarłam i wpatrywałam się w niego okrągłymi oczami.
- „No co się dziwisz? Wiem, kiedy moja dziewczyna jest niedysponowana, zwłaszcza, jak wszystko ma jak w zegarku, jak Ty.” – zaruszał brwiami, a ja liczyłam wszystko w głowie.
- „Ale ja nie miałam w Polsce, Tay. Nie miałam.”