Got a hold on me

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Część 36


Ola
We wtorek przenieśliśmy się do mnie i korzystaliśmy z wolnej chaty na potęgę. Praktycznie nie wychodziliśmy z łóżka. Ale kto młodemu zabroni? W czwartek Tay odwiózł mnie do pracy i pojechał do siebie. Przeprosiłam szefową, ale nie miała pretensji, ustaliłyśmy, że odrobię po jednym dniu tydzień po tygodniu. W pokoju byli akurat wszyscy, pytali, gdzie się doprawiłam, to powiedziałam, że się zaraziłam od chłopaka. Zajęłam się pracą, Tay napisał, że siedzą dzisiaj w domu, bo chcą dopracować jedną piosenkę i że zabierze mnie po pracy. Nic nie przygotowane na przyjazd Poli i Pawła, jutro znowu w pracy, żeby odrobić dzień, nie wiem, jak ja zdążę. Napisałam wątpliwości, ale oczywiście obiecał pomoc i odebranie ich z lotniska. Zamyśliłam się chwilę o Poli, ale Alice mocno sprowadziła mnie na ziemię. Wpadła do mojego pokoju z jakimś wydrukiem w ręku i machając mi nim przed oczami spytała.
- „Ola! Czemu mi nie powiedziałaś, że spotykasz się z Zackiem Hanson’em?”
Wszystkie oczy zwróciły się na mnie, Alice podparła się pod boki, a mnie chyba odpłynęła cała krew z twarzy. Pamiętałam rady Ike’a i Nikki, że tylko spokój w takich chwilach może mnie uratować.
- „Nie spotykam się z Zackiem Hanson’em.” – powiedziałam najnormalniej jak potrafiłam.
- „Tak? A jak wytłumaczysz to?” – podała mi kartkę, a tam zdjęcia: Zac’a na scenie, Zac’a skaczącego ze sceny, Zac’a biorącego mnie na ręce, Zac’a w punkcie medycznym pochylającego się nade mną, Zac’a ponownie niosącego mnie do autokaru. Tylko na jednym zdjęciu widać mnie wyraźnie, Zac trzyma rękę na mojej głowie, no i bez dwóch zdań widać, że to ja. Spokój, spokój, tylko spokój.
- „A jak mam Ci to wytłumaczyć? Fakt, znamy się z Zackiem, ale nie jesteśmy razem. Zauważył, że zemdlałam na koncercie i chciał mi pomóc.”
- „Ola, ale nie pomaga się zwykłym znajomym na koncertach. Pewnie kazał Ci tak mówić i zaprzeczać.” – widziałam, że Alice specjalnie drąży temat i jest wściekła.
- „Nic mi nie kazał. Jesteśmy znajomymi, tyle.” – starałam się zachować spokój, ale w środku zbierało mi się na płacz.
- „Alice, daj spokój. Jesteśmy w pracy.” – moja szefowa zabrała głos.
- „Sorry, pogadamy kiedy indziej.” – odwróciła się i wyszła.
- „Dzięki.” – skinęłam szefowej i przeczytałam nagłówek wpisu.
‘Nowa dziewczyna Zac’a Hanson’a mdleje na koncercie, muzyk od razu biegnie ukochanej na ratunek.’ Nowa dziewczyna Zac’a Hanson’a… Nowa dziewczyna Zac’a Hanson’a... Ike miał jednak rację, że Zac zrobił to pochopnie. Przeczytałam artykuł, opis był dokładnie taki, jak działo się naprawdę. W końcu kolega nie wytrzymał i spytał.
- „Serio znasz Zac’a?”
- „Coo? A tak, tak, znam.”
- „A resztę znasz?”
- „Jaką resztę?”
- „No zespołu.”
- „Taa… Też znam. Ale możemy nie robić z tego sensacji?”
- „Ok, tak tylko spytałem.”
Zostały mi jeszcze dwie godziny pracy, ale zupełnie nie mogłam się skupić. Napisałam smsa do Tay’a, żeby po mnie przyjechał, ale żebyśmy spotkali się na przystanku, a nie pod moją pracą. Spytał czy coś się stało, ale odpisałam, że teraz nie mogę gadać i powiem mu potem. Zadzwonił telefon. Nicole.
- „Cześć, nie mogę długo gadać.” – powiedziałam od razu. – „Ale już wiem.”
- „Co wiesz?”
- „Aha, to Ty nie z tym dzwonisz?”
- „Z czym? Jestem w sklepie, jadę do chłopaków, chciałam spytać, na jakiego drinka masz dzisiaj ochotę.”
- „Mocnego, bardzo mocnego!”
- „Stało się coś?”
- „Mhm… Zaraz Ci napiszę. Ja będę po pracy. Na razie.”
- „Na razie.”
W smsie wyjaśniłam pokrótce, o co chodzi i chyba poszło rzutem na taśmę, bo kilka minut później zadzwonił do mnie Tay.
- „Halo.”
- „Ola, kochanie, nie przejmuj się. Zaprzeczaj i nic więcej nie mów. W domu ustalimy, co dalej robić.”
Zamarłam. Kochanie? Czy on powiedział do mnie ‘kochanie’?
- „Jesteś tam?”
- „Tak, tak, jestem. Ale pogadamy później, pa.”
Rozłączyłam się i uśmiechnęłam sama do siebie. Teraz już w ogóle nie mogłam się skupić na pracy. Czekałam na przystanku, ale nie zobaczyłam srebrnego kabrioletu tylko mały, żółty samochodzik bez dachu i Nikki za kółkiem.
- „Wskakuj.”
- „A czemu Ciebie wysłali?”
- „Daj spokój. Znowu się pokłócili, Ike wsiadł na Zac’a, Tay go bronił, w końcu ja zabrałam głos, dałam im po piwie i powiedziałam, że po Ciebie pojadę.”
- „A to wszystko cholera przeze mnie. Że też się nie wróciłam po tę pieprzoną tabletkę, no!”
- „Wrzuć na luz. Koncert był w innym mieście niż Tulsa i tam wzbudziło to sensację. Tutaj ludzie Cię znają, widują z Tay’em, nie byłoby problemu.”
- „Nikki, ale Ty już to przeszłaś, a to mój pierwszy raz.”
- „Zaraz coś wymyślimy. A ja Ci zrobię dobrego drinka na rozluźnienie.”
Zaparkowałyśmy, ja poszłam prosto do studia, a Nikki do domu po woreczki na lód. Zac siedział na schodku i palił papierosa. Skrzywiłam się, ale usiadłam obok. Dziwnie się czułam. Milczeliśmy. W końcu powiedziałam pierwsza.
- „Przepraszam.”
- „Ty? A za co?” – zdziwił się.
- „Za to, że narobiłam zamieszania.”
- „Ola, to chyba ja zrobiłem większe. Ike ma rację. Nie powinienem był skakać za Tobą ze sceny. To wszystko…” – nie dokończył, bo w drzwiach pojawił się Taylor.
- „No. Jesteś wreszcie.” – usiadł z mojej drugiej strony, objął ramieniem i pocałował w policzek. – „Nie martw się, zaraz ustalimy zeznania.”
Wróciła Nicole i wszyscy zaszyliśmy się w studio. Chłopaki sączyli piwo, a ja dostałam pysznego i faktycznie mocnego drinka. Zabrał głos Tay.
- „No. To chcąc nie chcąc zostałaś dziewczyną mojego brata.”
- „W końcu miłość mi już wyznawał, więc teraz wszystko by się zgadzało." – powiedziałam wesoło i w tym momencie Zac i Ike zrobili fontannę piwem, a Tay zdziwioną minę.
- „Słucham?” – Tay nie mógł w to uwierzyć, Zac był przerażony, a Ike z jeszcze większą złością patrzył na Młodego.
- „Jeju, wyluzujcie, to miało rozładować atmosferę. Po pijaku gadał bzdury. Nawet sam tego nie pamięta.”
- „Nie pamiętam, serio.” – Zac się tłumaczył, a Nikki dodała:
- „Ale wiecie, po pijaku człowiek nabiera większej szczerości.”
Ona, Tay i ja wybuchliśmy gromkim śmiechem, ale Zac i Ike zachowali powagę, a ten drugi zmierzył jeszcze bazyliszkowym wzrokiem swoją dziewczynę. Ustaliliśmy, a raczej Tay z Ike’m ustalili, że mam zaprzeczać jakoby jestem dziewczyną Zac’a, nie przejmować się plotkami i tymi artykułami. Oni wystosują informację do fanów, że nic mnie z Zackiem nie łączy i po miesiącu zapomną.
- „Po miesiącu?” – zapytałam z trwogą w głosie. – „Tay, ale ja pracuję z Alice, a Alice jest przyjaciółką Ashley.” – Tay skrzywił się.
- „Fuck! Jeszcze tylko tej brakowało.”
- „I to właśnie Alice dzisiaj przyniosła mi artykuł. A Ashley wie, że my się spotykamy, powie Alice i u mnie w pracy będzie już wiadomo, że jestem Twoją dziewczyną.”
- „Przepraszamy na chwilę.” – Tay wziął mnie za rękę i wyprowadził ze studia. Usiedliśmy na schodku.
- „Ola, ja jestem przyzwyczajony do takiego życia i jeśli o mnie chodzi, to ludzie mogą wiedzieć, że się spotykamy. Pół Tulsy i Sand Springs i tak już o tym wie. Najbardziej mi chodzi o Ciebie. Widzę, że nie jesteś gotowa na tego typu informacje. Ale jeśli ktoś Cię spyta o to, czy się ze mną spotykasz, to jeśli uznasz za stosowne mówić to tej osobie, to powiedz, że tak.”
- „Serio?”
- „Serio, serio.” – Tay zaruszał brwiami. – „Ja przecież będę obok, więc jakby coś, to zawsze możesz na mnie liczyć. Jak się przyzwyczaisz, to wtedy oficjalnie Cię przedstawię i już.”
- „Tay, o czym Ty mówisz?”
- „No wiesz, kiedyś tam, jak już będziesz gotowa.”
- „Tay, przecież za osiem miesięcy kończy mi się stypendium i…”
- „Ciii… Nie myśl teraz o tym, potem będziemy się martwić.”
- „Ale…”
- „Nie ma żadnego ‘ale’. I powtarzam: jeśli chcesz się komuś przyznać, to przyznawaj.”
- „Ok.” – nie byłam jakoś przekonana do tego pomysłu, ale Tay miał dużo racji. I tak już pół miast, w których mieszkamy wiedzą, że jesteśmy razem. Ech… A miało być tak miodowo i kolorowo… Tay wstał i podał mi rękę. Zatrzymałam go jednak nie chcąc wracać do studia.
- „Taylor?”
- „Tak Aleksandra?” – uśmiechnęłam się.
- „Czy Ty dzisiaj powiedziałeś przez telefon to, co powiedziałeś?”
- „Czyli co?” – zrobił filuterną minę.
- „No wieeeesz…” – objęłam go za szyję.
- „Powiedziałem, powiedziałem. Jakoś tak odruchowo. I to nie pierwszy raz.”
- „Jak to nie pierwszy raz?”
- „Gorączkę miałaś i nie pamiętasz.”
- „Ooo…” – zdziwiłam się, bo rzeczywiście nie pamiętałam. Przytuliłam się mocno do Tay’a. Było mi dobrze i błogo. – „Podoba mi się, wiesz?”
- „A mnie się podobasz Ty.”
- „Bajerant!” – nie dałam mu odpowiedzieć, mocno uścisnęłam. – „Wracamy?”
- „Mhm.”
W studio atmosfera była już mniej napięta, Nicole od razu podała mi drinka, chłopaki otworzyli kolejne piwo. Zac mnie unikał, ale po jakiejś godzinie podszedł mówiąc:
- „Możemy pogadać na osobności, Piękna?”
Zauważyłam, że Ike łypnął na Młodego, kiwnęłam tylko głową i wyszliśmy na zewnątrz.

czwartek, 26 czerwca 2014

Część 35


Ola
W niedzielę czułam się już nieco lepiej, nie miałam gorączki, ale byłam bardzo osłabiona i jeszcze dużo spałam. Dokładnie jak Tay wcześniej. Byłam już na tyle kumata, że chciałam się dowiedzieć pewnych kwestii.
- „No dobra.” – zaczęłam zaraz po śniadaniu – „To teraz mówcie po kolei, co się stało, komu dziękować i co mi grozi.”
Tay spojrzał na Zac’a, Zac na Tay’a, potem Zac na Ike, który przywdział naburmuszoną minę, Nikki poklepała mnie pocieszająco po ręku.
- „Tay, tylko nie owijaj w bawełnę, ona musi być na to przygotowana.” – Ike instruował brata. Tay przysunął się blisko mnie obejmując ramieniem.
- „Chyba najlepiej opowie to Zac.”
Spojrzałam na Młodego i powiedziałam:
- „Źle się czułam już przed koncertem i zapomniałam wziąć drugiej tabletki przeciwbólowej. Jak już weszłam w tłum, to nie chciałam wracać. Wszystko było super, graliście świetnie, ale ten zaduch, ludzie, ścisk, zrobiło mi się ciemno przed oczami. A jak je otworzyłam, to pochylał się nade mną lekarz, a obok byłeś Ty.”
- „Patrzyłem zza kulis jak się bawisz, rozmawiałem z Ike’m, zauważyłem, że zemdlałaś, więc niewiele myśląc…”
- „Bardzo niewiele.” – wtrącił Ike.
- „…niewiele myśląc zeskoczyłem ze sceny i zabrałem Cię ochroniarzowi. Resztę znasz.”
- „No i to było bardzo nierozsądne ze strony Zac’a.” – w Ike’u już się gotowało – „Powinien poczekać, aż Cię zaniosą do punktu medycznego i dopiero wtedy za Tobą lecieć.”
- „Przecież tyle razy tłumaczyłem, że zrobiłem to pod wpływem chwili.” – zaczął Zac, a w tym samym momencie zaczęli mówić Tay: „Nie wjeżdżaj teraz na niego, bo stało się, trudno.” i Nicole: „Dramatyzujesz kochanie.” Zrobił się harmider, każdy coś mówił, a ja nic nie rozumiałam. W końcu poprosiłam o spokój i każdy po kolei przedstawiał swoje racje. Podziękowałam Młodemu za akcję, Nikki, że się mną opiekowała, Tay’owi za to, że jest, a Ike’owi za to, że powiedział mi wszystko szczerze o tym, co może się stać. Zdjęcia na pewno zostały zrobione i tylko czekać aż pojawią się w internecie. Tylko trzeba być na to przygotowanym. A ja teraz byłam. Czy aby na pewno? Tylko czemu nie cofnęłam się po tę tabletkę? Mogłabym uniknąć tego całego galimatiasu, a teraz wszyscy się przejmowali, bo ja zemdlałam, bo Zac ratował, bo będą zdjęcia. No i nie wiedziałam, co mówić, co robić, jak się zachowywać. Każdy z nich tłumaczył mi, że normalnie, że nie zwracać uwagi na komentarze, docinki, zaczepki. Ale o jedno zapomniałam zapytać i jakoś potem uleciało mi z głowy. Rozmawiałam z Tay’em nie raz o życiu muzyka, Nikki też mi wspominała różne historyjki. I jak teraz było wszystko super, miodowo i kolorowo, to nie znaczy, że zawsze tak będzie, bo życie z muzykiem nie jest wiecznie miodowe i kolorowe…
Do rezydencji dojechaliśmy koło północy, mieliśmy spać u niego, a ja miałam się jeszcze kurować nie chodząc do pracy. Uprzedziłam szefową, że nie przyjdę. Pola napisała mi smsa, że już się powoli szykują do wylotu, a mnie olśniło, że to przecież całkiem niedługo. Miesiąc zleciał nie wiadomo kiedy. Ostatnio mieliśmy bardzo mało czasu dla siebie z Tay’em i w ogóle nie skorzystaliśmy z wolnej chaty. Najpierw on był chory, potem ja bredziłam w malignie. Ech… Ale to było takie fajne życie. Nie miałam zajęć, praca tylko 3 dni w tygodniu, Tay głównie wolny, poza spotkaniami w sprawie płyty. Ech… To było zbyt piękne, aby mogło trwać. Tak właśnie wtedy myślałam. Tylko czy nie dostałam znowu gorączki?

W poniedziałek wyspałam się i czułam już całkiem dobrze. Mama Tay’a zrobiła mi pyszny obiad, ale nudziłam się, bo chłopaki pojechali do Cleveland. Obejrzałam coś w TV, ale w końcu włączyłam sobie muzykę i stwierdziłam, że jak troszkę potańczę, to nic się nie stanie. To zawsze dodawało mi energii i zdrowia. Wczułam się, nie słyszałam nic poza muzyką Orishas. Po kilkunastu utworach poczułam ręce na ramionach, wzdrygnęłam się, dostałam buziaka w policzek i Tay zaczął się bujać razem ze mną.
- „To tylko ja…” – przesuwał dłońmi po moich ramionach aż do łokci kilka razy w tę i z powrotem, a mnie przechodziły dreszcze.
- „Skończyliście?” – spytałam odwracając się do niego.
- „Mhm.” – pocałował mnie w czoło.
- „Pewnie jesteś niedospany, zmęczony…”
- „Oj, tak, bardzo. Przyda mi się relaks.” – dotknął nosem mojego nosa, po czym zatopiliśmy się w swoich ustach.
- „Ale Tay, ja jestem jeszcze bardzo osłabiona.”
- „Właśnie widziałem. Najbardziej wtedy, gdy tańczyłaś.” – okręcił mnie parę razy wkoło. – „A teraz pewnie kręci Ci się w głowie?”
- „Żebyś wiedział.”
Pocałowałam go w odwecie, a on zsuwał mi już ramiączko topu. Potarłam kciukami jego skronie, otworzył oczy, uśmiechnęliśmy się do siebie. Ja koniuszkiem języka oblizałam usta, on przejechał po nich palcem i powrócił do całowania.

Tay
Spotykaliśmy się codziennie i gdy tylko była blisko, we mnie odzywały się dzikie pragnienia. Uwielbiałem trzymać ją w ramionach, patrzeć na jej twarz i reakcje, gdy ją całowałem. Uczyłem się jej i zaczynałem już poznawać, co lubi, a czego nie. Często przygryzała wargę, wczepiała się palcami w moje plecy, a jej oddech był przyspieszony. Tak było teraz. Byłem już bez t-shirta, a ona w samym biustonoszu, który działał na mnie niezwykle podniecająco. To znaczy nie tyle sam biustonosz lecz to, co pod nim. Przez tydzień praktycznie nie byliśmy ze sobą, najpierw przez moją chorobę, potem przez jej. 'Tay, weź się skoncentruj na dziewczynie, a nie myślisz o pierdołach.' No i się skoncentrowałem, gdy pociągnęła mnie za ucho. Ustami! No no no! Zrobiłem to samo, aż zachichotała. Wiedziałem, że ma tam łaskotki. Znowu zacząłem całować jej szyję i czułem gęsią skórkę na jej ręku. Zawsze tak reagowała. Z lewej strony całowałem szyję, to lewa ręka pokrywała się gęsią skórką. Albo odwrotnie. Gdy zaczynałem całować jej brzuch zawsze wciągała powietrze, a potem wypuszczała po trochu. Dzisiaj miała spódnicę. Uwielbiałem, gdy je nosiła. Moja wyobraźnia zaczęła już wybiegać w przyszłość, a ręce zawędrowały na pośladki. Ale moment! To nie moje są na jej, a jej na moich... Otworzyłem oczy. Czyżby się aż tak stęskniła? 'Tay, czy to baranie jest teraz najważniejsze?' Zostaliśmy w samej bieliźnie, chciałem już, teraz, natychmiast się kochać, nie mogłem dłużej wytrzymać. Nie zwróciłem uwagi, kiedy zostałem pozbawiony bokserek, a jej ręka... 'Tay, nie myśl tyle, bo zaraz dojdziesz!' Wyszeptała moje imię, a zrobiła to tak namiętnie, że ponownie otworzyłem oczy spoglądając na nią. Dostrzegłem prośbę, ona też już chciała. Założyłem, co trzeba i zacząłem naszą wspólną podroż. Biustonosz zostawiłem sobie na sam koniec i gdy tylko nasze ciała nabrały wspólnego rytmu zdjąłem go odrzucając za siebie i napawałem oczy jej widokiem. Szybko je jednak zamknąłem, bo byłem już na granicy. 'Tay, jeszcze chwila, no wykaż się głąbie!' Jej ręka w moich włosach, jej palce wpijające się w ramię, jej oddech na mojej szyi przyśpieszył jakoś mocno i... Nie wytrzymałem. Już chciałem sobie w duchu zwymyślać, ale okazało się, że jej udało się zaraz za mną. Uff, nie jest źle. Jest dobrze! Jest bardzo dobrze! Jest bardzo, bardzo dobrze! Położyłem się na plecach, a ona jak zwykle się wtuliła. Obejmowałem ją ręką gładząc po ciele.
- „Almost heaven.” - powiedziałem.
- „Coo? Teraz chcesz jechać po kawę?”
Spojrzałem na nią i wybuchnęliśmy śmiechem. Nawet nie wiem, kiedy zasnęliśmy, ale spaliśmy do samego rana. Ola jeszcze potrzebowała snu, a ja po koncertach też nie byłem zbyt wypoczęty.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Część 34



Narrator
- „Tak. Planuję ‘Broken…’ Oż kurwa! Ike, wyjdź teraz Ty i powiedz Tay’owi. Ola…”
To mówiąc wyszedł zza kulis, zeskoczył ze sceny i przejął od ochroniarza zemdloną dziewczynę. Tay odwrócił się, ale trwało to tak szybko, że nie zauważył, po co Zac biega po scenie. Zac za to nie przemyślał tego kroku w ogóle, teraz najważniejsze dla niego było, aby Ola się ocknęła. Była ciężka, lała się przez ręce. Zac pomyślał, że tak samo ona się nim zajęła jak był pijany, a teraz on nią. „A Ty byś się mną nie zajął?” – dźwięczało mu w uszach zdanie, które powiedziała dosłownie wczoraj. Dotarł do punktu medycznego z prędkością światła, pielęgniarz pochylił się nad Olą, ale Zac prosił zawołać lekarza i ukucnął obok. Dostała jakieś krople do wąchania i się ocknęła.
- „Tay?”
- „Nie, to ja Piękna – Zac. Nie mów nic.” – poczuł ukłucie w sercu. Ale kogo innego mogłaby wołać w takiej chwili?
- „Co się stało?”
- „Nic, nic, zemdlałaś.”
Pielęgniarz chciał jej zrobić zastrzyk, ale kurczowo złapała się Zac’a.
- „Nie chcę, nie lubię.”
Zac poprosił lekarza o przejście z nim i Olą do ich autokaru. Wziął ją na ręce i skierował się w stronę parkingu po drodze spotykając biegnących w ich stronę Tay’a i Nicole.
- „Idziemy do busa.” – Zac uprzedził pytanie, ale nie zdążyli dojść, bo Ola znowu zemdlała. Tym razem na jego rękach. Położył ją na kanapie, lekarz odtrącił Tay’a plątającego się przy jej głowie i zaczął badać.
- „Co się stało, do cholery?” – Tay nieco blady pytał brata.
- „Zauważyłem, gdy zemdlała. Przejąłem ją od ochrony i…”
- „Tay?” – usłyszeli słaby głos.
- „Już dobrze, już dobrze.” – znalazł się przy Oli głaszcząc po głowie, a w drugą rękę chwytając jej dłoń.
- „Jaka ona jest gorąca.” – powiedział do lekarza.
- „Ma 39 stopni gorączki. Boli Cię coś?” – spytał lekarz Olę.
- „Gardło i głowa.”
- „Jak długo?”
- „Dwa dni. Chyba się zaraziłam.”
Tay wtedy powiedział lekarzowi o swoich objawach i Ola miała prawdopodobnie to samo. Połknęła tabletki i dała sobie zrobić zastrzyk wpijając się paznokciami w rękę Tay’a.
- „Idę na swoje solo. Po nim 20 min przerwy, wrócę tu.” – wtrącił Zac i wyszedł.
Po chwili pojawił się Ike, Nikki wyjaśniła mu sytuację. Lekarz zostawił zalecenia, tabletki, Tay uścisnął mu dłoń dziękując za pomoc i wrócił do Oli, która zaczęła mówić nieskładnie:
- „Bo chciałam w tłumie… jak prawdziwy koncert… nie choruję przecież… gardło boli… ale chciałam w tłumie… nie wysłuchałam ‘Song to sing’… nie gniewasz się? Ale ja chciałam w tłumie… mogę wrócić?”
- „Kochanie, cicho już, nie mów teraz, wypoczywaj, cicho.”
Kilka minut później wrócił Zac, Ike od razu na niego naskoczył.
- „Czy Ty się całkiem pożegnałeś z rozumem Zac?”
- „Zejdź ze mnie, działałem pod wpływem chwili.”
- „Ale żeby skakać ze sceny i zabierać ochronie dziewczynę wyciągniętą z tłumu? Przecież nikt Oli nie zna, wiesz, jakie mogą być problemy?” – Ike miał jeszcze coś więcej na myśli, mierzyli się z Młodym wzrokiem i doskonale się rozumieli.
- „Ike, nie myślałem w ten sposób.”
Tay podszedł do braci.
- „Ike, wyluzuj, potem będziemy się martwić. Dzięki Młody za szybką reakcję.” – uścisnął brata klepiąc go po plecach.
- „Tay, Ty chyba nie wiesz, co mówisz? Myślisz, że to pozostanie tak bez echa?” – Ike kontynuował.
- „Nie wiem, nie tym się teraz martwię.”
- „Aleś narobił bigosu Zac.”
- „Możesz się już mnie nie czepiać?” – Zac miał dość – „To był impuls, nie myślałem racjonalnie.”
- „Chłopaki!” – wtrąciła Nicole – „Ola potrzebuje spokoju, możecie nie krzyczeć?”
Zac i Ike ponownie mierzyli się wzrokiem, po czym ten pierwszy wyszedł na zewnątrz, a drugi powiedział ‘sorry’. Tay kucnął przy Oli, po czym zwrócił się do Nicole.
- „Nikki? Mogę mieć prośbę?”
- „Nawet nie musisz wymawiać. Oczywiście, że z nią zostanę.”
- „Dzięki. Jakby się coś działo, to biegnij po lekarza i potem po mnie, ok?”
- „Ok, ale teraz już będzie dobrze. Śpiewaj spokojnie.”
Pocałował Olę w głowę i wyszedł wpadając na palącego Zac’a, który siedział na stopniu od autokaru. Zac od razu wyciągnął paczkę fajek w stronę brata. Znał go na tyle, że wiedział, kiedy potrzebuje. Tay z wdzięcznością skinął Młodemu, zapalił i się zaciągnął.
- „Gdzie Ike?” – spytał znad kłębu dymu.
- „Już poszedł. Jest na mnie wściekły.”
- „Ja nie jestem. Podejrzewam, że zrobiłbym to samo.”
- „Dzięki.”
- „To ja dzięki, że się nią zająłeś.”
- „Daj spokój, drobiazg.” – dopalili do końca i ruszyli w stronę sceny.
Cała sytuacja wytrąciła ich z równowagi, ale musieli się skoncentrować i dać z siebie wszystko. Jak zwykle.

Tay
Mówiła, że nie choruje, że złego diabli nie biorą, opiekowała się mną. ‘I Ty jej na to baranie pozwoliłeś.’ Nie mogłem doczekać się końca koncertu. Gdy było już po bisie wystrzeliłem jak z procy, aby jak najszybciej znaleźć się w busie. W progu zatrzymała mnie Nicole.
- „Ciii… Stój! Spała, ale obudziła się, bełkotała coś i dopiero ponownie zasnęła.”
- „Cholera, co za dzień.” – usiadłem na schodku i oparłem głowę na kolanach. – „Mam nadzieję, że to tylko grypa.”
- „Na pewno, lekarz też tak mówił.”
Nie rozumiałem, czemu Ike tak się zdenerwował na Zac’a. Wiadomo, że teraz polecą zdjęcia do Internetu, ale wolałem się na razie tym nie martwić. Poza tym podejrzewam, że zrobiłbym to samo, gdyby chodziło o Nicole czy dziewczynę Zac’a. Chciałem porozmawiać z bratem, ale burknął tylko coś o kłopotach i tym, że sami zobaczymy, więc dałem sobie spokój. Ola spała niespokojnie, budziłem się co chwilę sprawdzać, co z nią. W sobotę mieliśmy drugi koncert, nie było możliwości ani jej odwieźć do domu ani zapewnić innego miejsca niż autokar. Gdy gorączka spadała, otwierała oczy i można było z nią zamienić kilka słów, ale gdy wzrastała ciągle bełkotała od rzeczy. Na postoju zapaliliśmy z Młodym. Ola leżała na kanapie w salonie, podszedłem do niej, pogłaskałem po głowie. Wyglądała spokojnie i gdyby nie czerwone policzki, pomyślałbym, że śpi. Nagle skrzywiła się i powiedziała:
- „Mówiłam, że to fujka Młody.”
Spojrzałem skonsternowany na Zac’a, ale ten zareagował błyskawicznie siadając na podłodze przy głowie Oli i zamieniając moją rękę na swoją. Zbaraniałem, ale Zac dał mi jakieś znaki, że potem wyjaśni.
- „Tak, tak, wiem Piękna, ale martwię się Tobą i to dlatego.” – patrzyłem się na niego jak na kretyna nic nie rozumiejąc. Ola w końcu otworzyła oczy.
- „Chce mi się pić.” – chciałem podać jej wodę, ale Zac pokręcił głową i wziął kubek z mojej ręki. Ola napiła się, przekręciła na drugą stronę i zasnęła.
- „O co chodzi?” – spytałem. Zac wstał i odszedł kawałek.
- „Zapomniałem Ci powiedzieć, że ona nie cierpi palaczy.” – mówił ściszonym głosem – „I to tak poważnie. Dlatego powiedziała to ‘fujka’ i myślała, że Ty, to ja. Lepiej przy niej nie pal albo przyznaj się zawczasu.”
- „No dobra, dzięki za ostrzeżenie, ale czemu nie mogłem podać jej wody?”
- „Śmierdzisz!” – spojrzałem na niego zdziwiony – „Tay, no ręka Ci śmierdzi. Papierosami. A Oli lepiej teraz nie denerwować.”
- „Ale wymyśliłeś.” – nie wytrzymałem i wybuchłem śmiechem, Ola poruszyła się krzywiąc nos, zatkałem buzię i skinąłem na Zac’a, żebyśmy wyszli przed busa. Zjawił się chwilę po mnie.
- „No z czego się tak śmiejesz?”
- „Z Twojej reakcji! Dzięki, że pomyślałeś i w ogóle, ale przecież Ola by nie zajarzyła w tej gorączce, że to ja śmierdzę.” – oparłem ręce na udach zaśmiewając się do rozpuku.
- „No człowiek chce pomóc, to się z niego nabijają.”
- „Nie no, hahaha, nie nabijam się, hahaha, ale to tak bardzo śmiesznie wyszło…”

Narrator
Podczas sobotniego koncertu również Nikki siedziała z Olą, a gdy bracia wrócili rozmawiały sobie w najlepsze. Tay przytulił ją od razu.
- „Śmierdzisz.” – powiedziała krzywiąc się. Spojrzał na Zac’a, który ryknął takim śmiechem, że wszystkich przestraszył. Po chwili śmiali się już oboje, bo przecież nikt nie palił, więc nie o papierosy Oli chodziło.
- „No ładnie. To już mnie nie chcesz?” – spytał Tay, gdy udało mu się uspokoić.
- „Chcę głuptasie, ale nie prosto po koncercie. Pocisz się jak mysz.”
Wszyscy zaczęli się śmiać, Tay zrobił obrażoną minę, ale na niby, bo i tak długo nie wytrzymał.
- „Wy się tak nie śmiejcie! U Was to rodzinne.” – wtrąciła się Nicole.
- „Jesteście okrutne!” – Ike udał, że dusi swoją dziewczynę, na co ona zaczęła chichotać.
- „No to ja idę pod prysznic!” – Tay złapał ręcznik i pobiegł do łazienki w między czasie odpychając Zac’a i zderzając się z Ike’m, którzy też udali się w tym samym kierunku.
- „No i? Nie miałam racji?” – Nikki zadał pytanie Oli.
- „Z czym?”
- „Że jak są we trójkę, to odbija im palma?”
- „O tak! Ale tak jest dobrze! Weseli ludzie mają lepiej w życiu.”