Got a hold on me

niedziela, 26 kwietnia 2015

Część 107


Tay
Nie mam pojęcia, ile to trwało, ale chyba dłuższą chwilę, bo gdy wreszcie odsunąłem ją od siebie reszta towarzystwa była pogrążona w rozmowie. Przetarłem kciukami jej łzy, dalej widziałem przerażenie i niedowierzanie w jej oczach.
- „Nie płacz już.” – powiedziałem cicho.
- „Nie mogę Tay… To silniejsze ode mnie. Ja tak bardzo żałuję, nie wiem, co mnie podkusiło… Myślałam, że tylko tak się da. W ogóle, to ja chyba nie myślałam. Nie wiem… Nie rozumiem samej siebie…”
Moja nienawiść gdzieś odpłynęła, teraz było mi jej cholernie żal. Jej i siebie samego, bo zrozumiałem, że cierpiała tak samo jak ja. Patrzyła na mnie i kontynuowała:
- „Teraz Ty tu jesteś, pojawiła się nadzieja, a jak Ci wszystko opowiem, to wyjedziesz i nigdy Cię nie zobaczę, a ja zostanę sama, bez Ciebie…”
- „Ja wszystko wiem Ola.”
- „Nie wiesz, muszę Ci powiedzieć wszystko. Wtedy będziesz przekonany o tym, jakim jestem złym człowiekiem. Jestem tego świadoma, ale muszę Ci powiedzieć.”
- „Wiem wszystko, ale pogadać musimy tylko na spokojnie. Musisz się uspokoić.”
- „Ale jak Tay? Zrobiłam najgorszą rzecz w życiu. Niczego tak nie żałowałam jak tego. Nie wiem, skąd mi to do tego głupiego łba strzeliło.”
Widziałem jak bardzo tego żałuje, gdy mówiła te słowa, to serce mi się zaciskało.
- „Chodź, usiądź i spróbuj się uspokoić.”

Narrator
Ola przedstawiła nowego gościa, Błażej puścił do niej oko szeroko się uśmiechając, za to Igor był przybity. Usiadła, obok niej Tay, zamówiła dwa drinki, swój wypiła duszkiem zaraz po przyniesieniu przez kelnerkę. Milczała co i rusz patrząc w swoje lewo czy aby na pewno Tay siedzi na swoim miejscu. Jej kumpele z roku zagadywały go o Stany, a ona próbowała się uspokoić. Szukała siostry, ale akurat tańczyła z Igorem. Utwór się zmienił, Ola spojrzała wprost w szare oczy Igora, to była jedna z ich piosenek. Igor nie ruszając się z miejsca wyciągnął rękę zapraszając ją do tańca. Wzdrygnęła się na słowa wypowiedziane do jej ucha.
- „Idź do niego.” – jej wzrok biegał między dwoma osobami.
- „Ale…”
- „Idź, ja poczekam.”
To była jedna z piękniejszych rumb, jakie razem prezentowali. Byli tylko dla siebie, ona dla niego, on dla niej. Na koniec ich usta zetknęły się. Nie był to pocałunek tylko dłuższy buziak. Ale konieczny. W tej sytuacji bardzo potrzebny im obojgu. Nie widzieli, że inni uczestnicy imprezy stali na parkiecie z szeroko otwartymi buziami. Igor przytulił Olę do siebie, oparł rękę na jej głowie.
- „Oluniu, chcę, żebyś była szczęśliwa. Widzę, jak na niego patrzysz, jak on na Ciebie.”
- „Przepraszam Iggy…”
- „Nie przepraszaj, teraz już rozumiem. Cały czas miałaś w sercu jego.”
- „Myślisz, że możemy pozostać…”
- „Nie wiem.” – przerwał jej – „Na razie potrzebuję czasu. Odezwę się. A Ty… naprawdę bądź szczęśliwa.”
- „Ty też Iggy, Ty też… Zasługujesz na to.”
Jeszcze raz się uściskali. Było to swego rodzaju pożegnanie. Patrzyła jak wychodzi i nie była pewna czy będą mogli pozostać przyjaciółmi. A przecież takimi kiedyś byli. Najlepszymi. Bardzo tego chciała, ale teraz wszystko zależało tylko od niego. Zachował klasę, pożegnał się z każdym, a ściskając rękę Taylor’owi powiedział szeptem ‘Dbaj o nią.’

Ola
Nie ogarniałam tego, co się dzieje. Mózg odmawiał mi posłuszeństwa. Ktoś do mnie mówił, nie słyszałam, ktoś machał z drugiej strony stołu, nie widziałam. Reagowałam tylko na jego głos i ciągle sprawdzałam czy aby się nie rozpłynął. Widział moje zdezorientowanie.
- „Zatańczymy?” – moja mina musiała być przezabawna, bo uśmiechnął się i dodał – „Ale tak wiesz… Po mojemu… Na boki.”
W tym momencie przypomniałam sobie jak kończyły się próby nauczenia go czegokolwiek i zrobiło mi się gorąco. Bałam się go dotknąć w obawie, że pęknie jak bańka mydlana. W końcu położyłam mu dłonie na ramionach. Ramionach, które napinały się, gdy brał mnie na ręce. Przymknęłam oczy i przeniosłam się rok wstecz… do Tulsy…
- „Nie mam dla Ciebie prezentu.” – wyrwał mnie z rozmyślań.
- „Przecież to, że jesteś jest najlepszym prezentem. Ja też nic dla Ciebie nie mam.”
- „Nie szkodzi.”
- „Tay… Chcę Ci tyle powiedzieć.”
- „Wiem. Ja chcę to usłyszeć. Tylko otrząśnij się najpierw z tego szoku.” – powiedział łagodnie, a mnie zastanowiło, o co chodzi? Przecież powinien nakrzyczeć, zwymyślać, mieć w oczach złość, a tego nie widziałam. Nie zirytował się jak zwykle.
- „Wszystkiego najlepszego Ola…”
- „Dzięki.”
Spojrzałam na zegarek czy już północ i czy powinnam odpowiedzieć tym samym. Za trzy. Zostaliśmy na parkiecie jeszcze jeden utwór. Ponownie spojrzałam na zegarek.
- „Wszystkiego najlepszego Tay…”
- „Dzięki.”
To były najbardziej suche życzenia jakie otrzymałam i jakie złożyłam w życiu. Ale najważniejsze było to, że jestem w jego ramionach. Co prawda powściągliwie, ale jednak. Marzyłam, żeby zatopić rękę w jego włosach i zatonąć w jego oczach. Poza momentem, gdy szedł w moją stronę nie spojrzałam w nie na dłużej. Oboje wzdrygnęliśmy się, gdy podeszła do nas Pola.
- „Ola, może chcecie już jechać do domu?” – spytała po polsku.
- „Do domu?”
- „Tak. Gabi powiadomiła mamę, przecież on nie ma gdzie spać.”
- „U mnie?” – spytałam z trwogą.
- „No a gdzie? Adrian pojedzie do Agaty, zwolni swój pokój.”
- „Aha. Tay…” – spytałam po angielsku – „Możemy już wracać?”
- „Tak, ale musicie polecić mi jakiś hotel, bo nie zdążyłem nic zarezerwować.”
- „Jedziemy do mnie, Adi oddał Ci pokój, mama czeka.”

Narrator
Tay oponował, ale na ratunek przyszła Gabrysia, która podała mu czapkę i szalik i wzięła walizkę w dłoń. Pojechali we trójkę taksówką, mama czekała w progu.
- „Och jej, dzieciaki, ale się cieszę.” – zmiażdżyła Tay’a w uścisku – „Wreszcie mogę Cię poznać.” – Tay był oszołomiony.
- „Mamo, zlituj się, Tylor przyleciał tylko porozmawiać.” – powiedziała dziewczyna smutnym głosem.
Pokazała niebieskookiemu jego pokój, dała mu ręcznik, on zamknął się w łazience, Ola dołączyła do mamy i siostry, które rozmawiały na jej temat.
- „To się nie dzieje naprawdę.” – powiedziała siadając na łóżku i opierając głowę na kolanach mamy.
Porozmawiały jeszcze chwilę, a gdy Ola usłyszała zamykanie drzwi od pokoju brata dopiero poszła się myć. Woda spływała po jej ciele, którego nie mogła opanować. Był tu. Był na wyciągnięcie ręki. Tak bardzo za nim tęskniła. Pragnęła się przytulić, poczuć jego bliskość. A teraz był tu, ale nie wiedziała, jak to się wszystko zakończy. Przyleciał, żeby jej wysłuchać, załatwiła to Pola. Kochana Pola, jej anioł, nie odwdzięczy się chyba do końca życia. Ale co będzie dalej? Próbowała zasnąć, ale z natłoku myśli wcale jej to nie wychodziło.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Część 106

Tay
Odłożyłem telefon na szafkę. Pola była nie do przegadania. Wiedziałem nawet, kiedy użyła psychologicznych sztuczek. Jednak poza nimi mówiła prawdę i w wielu rzeczach miała rację. Biłem się z myślami, na każdą wzmiankę czy wspomnienie o niej reaguje jak szczeniak. Kochałem ją, ale czy nadal kocham? Zastanowiłem się, kogo widzę po przebudzeniu, kogo widzę przed zaśnięciem, czyjego imienia oczekuję na wyświetlaczu telefonu, z kim mi się kojarzy własne studio nagraniowe. Z nią, z Olą. Z Olą, do której czuję to, czego nie czułem nigdy przedtem ani potem. Tylko czy jestem w stanie jej wybaczyć? Poli chodziło tylko o rozmowę, mówiła, że nawet jeśli mielibyśmy się nie zejść, to żebyśmy pogadali. Miała rację, chciałem od samej Oli usłyszeć to, co słyszałem od innych osób, a powinienem od niej od samego początku. Tylko czy miałem na to dość siły? Dość, żeby jej wybaczyć? I co potem? Być razem? Na odległość? Chodzić na imprezy? Spacery? Kochać się? Nie wyobrażałem sobie czegoś takiego. Zupełnie nie. A sprawa dzieci? Wtedy byłbym pewien, że to mi wystarczy, że ona jest dla mnie wszystkim. Dowiedziała się tego jeszcze będąc w Stanach. Uciekła. Bała się i uciekła. Zostawiła mnie, wiedziała, że chcę mieć kiedyś dziecko. Ale Matt miał rację, pytanie czy Ola mi wystarczy, czy nie zostawię jej, bo nie może mieć dzieci. Ja mogę, w końcu była ze mną w ciąży, potem się wszystko popsuło. Myślałem kolejny tydzień nad tym, co zrobić ze swoim życiem i jedyne, czego byłem pewien na sto procent, to to, że nie chcę być z Megan. Paddy miał rację, to marny substytut, zapełniacz czasu i pustki po Oli. Zac i Ike dobijali się do mnie pytając, kiedy wrócę, natomiast Nikki pisała, żebym wreszcie poleciał do tej cholernej Polski i pogadał z miłością swojego życia. A jeśli to faktycznie miłość mojego życia? Jeśli mam teraz szansę na odzyskanie szczęścia, które wspólnie sobie dawaliśmy? Spakowałem się i obrałem kierunek na Tulsę. Podjechałem pod dom Megan, wiedziałem, że nie będzie łatwo. Zrobiła awanturę, płakała, krzyczała, biła pięściami. Wnerwiła mnie do kwadratu, ale to w końcu ja złamałem jej serce, więc wziąłem winę na siebie. Nie dopuszczała do siebie wiadomości, że to koniec.
- „Ale to nie wyjdzie Meg. To nie ‘to’.”
- „Jak to ‘nie to’?” - krzyczała – „Przecież ja Cię kocham.”
- „Nie kochasz mnie tylko wyobrażenie o mnie. I wcale nie jest tak kolorowo jak myślałaś, ze będzie.”  - próbowałem zachować spokój. – „Nie jestem dla Ciebie dobry, kłócimy się, a poza tym... ja Ciebie nie kocham.” - W tym momencie zorientowałem się, że Meg jest w tej samej sytuacji, w której ja byłem rok temu. 'Nie kocham Cię.'
- „Przykro mi Meggie.” - dodałem.
- „Przykro Ci? I dobrze! Bo nigdy mnie nie kochałeś, myślałeś tylko o niej. Ile razy łapałeś zawieszkę, wspominałeś coś, a jak Cię budziłam z letargu, to wzrok stawał się pusty i smutny, ze to jednak ja, a nie ona. Cały czas kochałeś tę blondynę z Europy. I cały czas ją kochasz, a ja byłam tylko zabawką.”
- „Megan, to... to...” - chciałem powiedzieć, że to nie tak, ale bym skłamał. Bo właśnie to było tak! W tak absurdalnej chwili uświadomiłem sobie, że cały czas była w moim sercu Ola i nigdy nie przestałem jej kochać. 
- „Zostaw mnie Taylor.” - łzy płynęły po jej policzkach, a mnie zrobiło się jej żal. Nie miałem jednak czasu na rozwodzenie się nad tematem, bo uświadomiłem sobie coś bardzo ważnego. Skorzystałem więc z propozycji Megan i dosłownie wybiegłem z jej domu, a jak wsiadłem do auta, to uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Bylem wolny. Teraz należy zrobić to, co konieczne. Który dzisiaj? O fuck! Za dwa dni jej urodziny, do tego różnica czasu, nie zdążę. Zadzwoniłem do Nicole.
- „Cześć. Możesz coś dla mnie zrobić?”
- „Cześć, no pewnie, co jest, kiedy wracasz?”
- „Właśnie jadę. Załatwisz mi bilet do Warszawy?”
- „Tay, na miłość boską, nareszcie zrozumiałeś!”
- „Tak, tak, ale nie ma czasu, chcę zdążyć przed jej urodzinami, zostały dwa dni, weź najbliższy lot.”
- „Jakie dwa dni? Dzisiaj dwunasty, Ola ma urodziny już jutro. Rozłączam się, dzwonię do linii.”
Całkiem straciłem rachubę czasu. Wpadłem w popłochu do domu, zacząłem wrzucać do walizki, co popadnie. Znalazłem kartonik z numerem Matt’a i powiedziałem na głos: ‘Dzięki stary. Nie znamy się, ale dużo dla mnie zrobiłeś. Ona mi wystarczy.’ Nikki wpadła spytać, czy coś mi pomóc i czy może powiedzieć już chłopakom. Wolałem jednak najpierw zmierzyć się z tym sam, bo zupełnie nie wiedziałem, jaki będzie rozwój sytuacji. Najbliższy lot za pięć godzin, w Warszawie będę ok 17. No na styk, dosłownie na styk. Nikki wyściskała mnie i widziałem jak wyciera łzę ze wzruszenia.
- „Nikki, wyluzuj. To jeszcze nic pewnego. Lecę porozmawiać, nie wiem, co będzie dalej.”
- „Jak to ‘co będzie dalej’? Przecież to oczywiste! Boże, jak ja się za nią stęskniłam!” – przewróciłem oczami.
Moja przyszła szwagierka odwiozła mnie na lotnisko, po drodze zadzwoniłem do Poli. Powiedziała, że cały czas miała nadzieję, że się zdecyduję, ale przygotowała dla Oli przyjęcie, bo wygląda jak wrak człowieka. Dodała, że na pewno odpokutowała już swoje winy i nigdy w życiu nie zrobi czegoś takiego i że od tamtej pory, gdy pękła, mówi o wszystkim mamie, Gabi i jej i twierdzi, że nie chce radzić już sobie sama. No cóż… Trochę za późno, ale może lepiej późno niż wcale? Na moje nieszczęście lot był opóźniony, po wylądowaniu zapomniałem włączyć komórki. Wsiadłem w taksówkę i dopiero wtedy zauważyłem, że Pola i Paweł dobijali się do mnie na zmianę. Napisałem, że jadę. Spojrzałem na zegarek w samochodzie. Dziesiąta wieczór. Zdążę. Nie chcę, żeby miała najgorsze urodziny w swoim życiu. Dojechałem. Wysiadłem z auta. Śniegu było tu prawie do kolan, mróz dużo większy niż w Tulsie. Stanąłem przed drzwiami, to ten lokal, wszedłem. Rozglądałem się otrzepując ze śniegu, spojrzałem w lewo. Siedzieli dużą grupą przy długim stoliku pod ścianą. Najpierw zauważyłem Gabrielle z otwartą buzią patrzącą prosto na mnie. Potem Ola… Serce skoczyło mi do gardła, bo spojrzałem centralnie w jej oczy. Oczy, które zawsze mówiły wszystko. Zawsze, poza jednym razem. Czemu jej wtedy uwierzyłem? Przecież na pewno nie ukryła tego dobrze, nie umiała tak. Nie byłem w stanie zrobić kroku. Gapiłem się tylko widząc, że teraz już wszystkie oczy skierowane są na mnie. Ale ja dalej tkwiłem w jej źrenicach. Ola z przerażeniem na twarzy mówiła coś do Poli, ale tak, żeby trzymać kontakt wzrokowy ze mną, ona ją uspokajała, coś tłumaczyła…
- „Daj mi to.” – aż podskoczyłem. Spojrzałem na Pawła, który bez słowa wziął ode mnie walizkę. Ale uśmiechał się ciepło, chyba chciał dodać mi otuchy.
- „No idź do niej.” – dodał – „Czy będziesz tak stał?”
- „Nie będę. Cześć Paweł.” – uścisnąłem mu dłoń, po czym wetknąłem mu jeszcze czapkę, szalik, kurtkę i zrobiłem krok w jej stronę. Wydawało mi się, że idę do niej dziesięć minut, choć trwało to pewnie z dziesięć sekund. Wszelkie wątpliwości się rozwiały w momencie, gdy była coraz bliżej. Wiedziałem, czego chcę, wiedziałem. Byłem już blisko, wstała z miejsca, widziałem łzy płynące po jej policzkach. Była tu i była tak blisko, a mnie zabrakło języka w gębie. ‘Tay, pałko jedna, wyduś coś z siebie, po to tu przyjechałeś.’ Zanim jednak to uczyniłem zabrała głos Ola.

Ola
- „Olka, uspokój się, nie wariujesz, nie szalejesz, to naprawdę Tay.”
- „Ale Pola, to niemożliwe, skąd on by się tu wziął, znowu mam omamy, to jest po prostu niemożliwe.” – cały czas patrzyłam na niego, a w momencie, gdy przywitał się z Pawłem zaczęłam wierzyć, że to on. Zamarłam całkowicie nie spuszczając go z oczu. Bałam się, że gdy je zamknę, to on zniknie. Zniknie, rozpłynie się albo stanie jakimś tam innym Błażejem. Podniosłam się, gdy szedł w moją stronę, stanęliśmy naprzeciwko siebie. Nie widziałam go tyle czasu… i tak mocno pragnęłam go zobaczyć, przytulić, ale nie wiedziałam co mam robić. Jego mimika nie zdradzała niczego. Łzy płynęły jedna za drugą, ale starałam się nie rozpłakać mocniej. W końcu wydukałam:
- „Cześć.”
- „Cześć.” – odpowiedział dopiero po chwili, a od tonu jego głosu ugięły mi się kolana. Do tej pory działał na mnie tak samo. Zastanawiałam się tylko czy to nie sen. Czy zaraz się nie obudzę. Przecież często mi się śnił.
- „Tay...” - jedynie tyle byłam w stanie wydukać.
- „Coś Ty najlepszego narobiła?” - spytał krzyżując ręce na piersi.
- „Ja... Ja... Kłamałam... Myślałam, że to jedyne wyjście... Nie miałam odwagi, żeby Ci powiedzieć. Tak bardzo żałuję, przepraszam... Nigdy więcej Cię okłamię, zresztą, co ja mówię… Nie chcę radzić sobie sama… Bo ja nie chcę sama, chcę z Tobą… Ale wiem, że to i tak niemożliwe… Przepraszam Tay…” - plotłam, co mi ślina na język przyniosła i dopiero teraz zauważyłam, że łkam i że ciężko mi się oddycha.
- „Boże, jak ja Cię za to nienawidzę.” - koniec. To już koniec. Ma prawo mnie nienawidzić, sama do tego doprowadziłam, nie wiem, na co liczyłam, nie wiem... Tego było dla mnie za wiele. Chciałam uciec, schować się gdzieś, zostawić to za sobą. Widziałam wszystko jak w zwolnionym tempie. Tay spojrzał na moją szyję, dotknął dłonią łańcuszka, kąciki ust uniosły się do uśmiechu.
- „Tak bardzo Cię za to nienawidzę”. - powiedział przytulając mnie do siebie.
Przytulając mnie do siebie? Słodki marcepanie, to się nie dzieje naprawdę… Wczepiłam się palcami w jego ramiona i załkałam…

sobota, 4 kwietnia 2015

Część 105

Narrator
Pola popłakała się po smsie od Oli. Kochała ją całym sercem, ale dalej była wściekła i zawiedziona. Paweł przydybał ją w kuchni.
- „Polka, odpuść jej. Ciebie też to niszczy, ale nie masz pojęcia, jak jej jest ciężko. Została z tym sama, nie ma Tay'a, nie ma Ciebie, nie ma Igora. Ja jestem, ale to nie to samo.”
- „Paweł, ale ona to zrobiła na własne życzenie.” – powiedziała Pola smutno.
- „Wiem, ale chyba już dość odpokutowała. To, ze cały czas trzymała to w sobie całkiem rozrywało ją od środka.”
Pola patrzyła na Pawła, jakby widziała go po raz pierwszy i w końcu skwitowała, że ma cudownego brata.

Nicole bardzo martwiła się o Taylor'a. Widziała, że wszytko przeżywa po raz kolejny. Wtedy, gdy Ola wyjechała wpadł w wir imprez, teraz była pewna, że bije się z własnymi myślami. Unikał Meg, rzadko odbierał jej telefony, a raz była świadkiem, gdy tłumaczył jej, że ma coś bardzo ważnego do załatwienia i nie może się z nią spotkać, ale ona chyba wyraziła się nie po jego myśli, bo mało nie rzucił telefonem o ścianę. Dobry znak. Może jednak będzie chciał polecieć do Oli?

Ola pisała z Błażejem maile do późnych godzin nocnych, a na każdy dźwięk telefonu podskakiwała mając nadzieję, że to Pola. Do Tay'a przestała dzwonić, wiedziała, że zbyt mocno go zraniła i że on jej tego nie wybaczy. Im bliżej było 13 marca tym gorzej się czuła. Rok temu miała najcudowniejsze urodziny pod słońcem i postanowiła, że w tym roku nie będzie ich obchodzić, a jak już miną, to podniesie się i postara ułożyć swoje życie na nowo. Bez Tay'a, bez Igora, na nowo. Tymczasem jednak pozwoliła sobie na ostatni czas żalu, łez i wspomnień. Dotknęła dłonią łańcuszka na szyi. Tak. Po urodzinach schowa płyty, zdjęcia i łańcuszek do pudełka i wyniesie do piwnicy.

- „Tay, czy u Ciebie wszystko ok? Masz jakieś problemy z Megan?” - Zac wyrwał go z pasjonującej czynności, jaką było mieszanie widelcem w talerzu z chińszczyzną. Obok stał Ike i uważnie mu się przyglądał.
- „Nie daje mi spokoju pewna sprawa, ale z tym muszę poradzić sobie sam. Może pójdę Twoim tropem Młody i wyjadę na parę dni?” - to mówiąc jakby doznał olśnienia – „Tak! To jest super myśl, właśnie tak zrobię.” - wstał nie sprzątając po sobie, przeleciał jak huragan po salonie, wpadł do swojego pokoju i po dziesięciu minutach gnał przed siebie i to nie do samotni. W ostatniej chwili skręcił widząc tabliczkę z nazwą miasta. Podjechał pod blok, w którym mieszkała Ola. Nie wychodząc z samochodu zadał sobie na głos pytanie: ‘I co ja mam kurwa zrobić?’ Zwolnił hamulec i pojechał kilkadziesiąt mil przed siebie zatrzymując się w przydrożnym motelu.

Ola
Myślałam o Igorze, podejrzewał mnie o romans z Błażejem, tłumaczyłam mu, że tylko się kolegujemy. Mieliśmy jeszcze jedną poważną rozmowę, on o nią poprosił. Tłumaczył, że musiał sobie wszytko przemyśleć i nie chce znowu mnie stracić, więc chciałby się przyjaźnić. Byłam szczęśliwa z takiego obrotu sytuacji, aczkolwiek widziałam, że jeszcze mu nie przeszło. Dlatego był zazdrosny o mojego nowego kolegę. Na próbach jednak pokazywaliśmy profesjonalizm dając z siebie wszystko. Po treningu miałam spotkać się z Pawłem przed szkołą tańca. Okutana szalikiem rozglądałam się za starszym braciszkiem, ale zamiast niego ujrzałam... Polę. Chciałam ją wyściskać, ale nie otworzyła ramion jak zwykle, tym razem ręce trzymała w kieszeniach. Moja Polka... Przyjechała... Paweł to załatwił.
- „Cześć, pogadamy?” - spytała tylko, a ja skinęłam głową wydając z siebie ciche ‘cześć’.
Szłyśmy w milczeniu, ale wyczułam, że czeka na mój ruch.
- „Przepraszam Cię Poleńko. Nie chciałam, żeby tak to wyszło. To wszystko moja wina, ale bardzo za Tobą tęsknię i chciałabym, żebyś mimo wszystko była przy mnie. Nie radzę sobie, ostatnio zemdlałam na ulicy, bo mi się wydawało, że widzę Tay'a, tak bardzo bym chciała z nim porozmawiać, ba! Przytulić się, ale wiem, że na to nie mam co liczyć. Spaprałam to najgłupiej jak tylko potrafiłam. Będę musiała z tym żyć, a to tak cholernie boli.” - skończyłam monolog i dopiero zobaczyłam, że Poli lecą łzy.
- „Olka, Ty mnie tak mocno zawiodłaś, to też boli. Czy ja byłam kiedykolwiek przeciwko Tobie? Nie wspierałam Cię?”
- „Byłaś i wspierałaś, ale gdybym Ci powiedziała, to przekonywałabyś mnie do czegoś innego...”
- „No oczywiście! Przecież to był debilizm!”
- „Ale ja wtedy nie widziałam innego wyjścia.”
- „Bo byłaś głupia!”
- „Wiem! Teraz to wiem. Ale bardzo Cię kocham!”
- „Ja Ciebie też głupolu.”
Boże, jak mi jej brakowało, jaka byłam szczęśliwa, że mogę się wreszcie do niej przytulić. Wyciągnęłam ją na lody, ostatnio było to moją jedyną przyjemnością. Opowiedziałam wszystko o swoich uczuciach. Pola namawiała mnie na kolejny telefon do Tay'a, ale ja byłam już zrezygnowana. To słuchanie sygnału po drugiej stronie słuchawki też wiele mnie kosztowało.

Narrator
Nikki po kolejnej rozmowie z Polą zadzwoniła do Taylor'a. Powiedziała, jak czuje się
Ola. Namawiała go na wizytę w Polsce lub kontakt z Polą, nie chciał się zgodzić. Powiedziała, że Ola nawet nie chce świętować urodzin, że zamierza zaszyć się w domu, że nic jej nie cieszy, nie zaliczyła kilku egzaminów i w ogóle jest cieniem człowieka. Tay cierpliwie wysłuchał i zaczął nawijać, że musi uzyskać odpowiedź na ważne pytanie, zadać je samemu sobie, ale język mu się plątał, więc Nicole niewiele zrozumiała.

Tay
To był dobry pomysł, miałem czas tylko dla siebie, na przemyślenia. Tylko ta nachalna Megan dobijała się ciągle, aż byłem wkurzony. Liczyłem na telefon od Oli, ale ona dała za wygraną. Gdy kilka dni później zobaczyłem zagraniczny numer na wyświetlaczu krew odpłynęła mi z twarzy. 'Reagujesz jak kretyn Hanson! Co się z Tobą dzieje?' Poczekałem trzy sygnały i wcisnąłem zieloną słuchawkę.
- „Tay, tu Pola, czy możesz mnie wysłuchać? Proszę.” – wyrzuciła z prędkością karabinu maszynowego.
Czy to się nigdy nie skończy? Ciągle ktoś będzie do mnie dzwonił i wałkował temat? Nie miałem już na to siły. Dosyć. Ostatni raz słucham, co ktoś ma do powiedzenia w tej sprawie.

Ola
Im bliżej było urodzin tym gorzej się czułam. To była totalna masakra. Dobrą wiadomością było to, że z Igorem ułożyły się relacje. Próby były jak zawsze wyciskające siódme poty, ale rozmawialiśmy normalnie, jak kiedyś, krzycząc do siebie po nazwisku, gdy któreś zrobiło błąd. Zapowiedziałam wszystkim wkoło, że nie robię imprezy, nie przyjmuję nikogo i nie życzę sobie przyjęć niespodzianek czy jakichkolwiek innych ekscytacji. Mama wyściskała mnie w dniu urodzin rano na co wybuchłam płaczem, że powinnam jeszcze bardziej cierpieć za to, co zrobiłam ukochanej osobie. Domyślałam się, że maluchy nie darują sobie wagarów od studiów i przyjadą z Krakowa. Zrugałam ich za to, że zostawili babcię samą, ale Gabi triumfalnie oznajmiła, że w nich nie wierzę nic a nic, bo namówiła Bartka, żeby posiedział z babcią. Nie mogła przecież ominąć moich urodzin. Dzisiaj moje, jutro Tay'a, ciekawe jak on będzie je obchodził? Z Megan? Z braćmi na pewno. Zrobią wielką imprezę? Pojadą do 'Almost heaven'? Angela i Jessica się do mnie dobijały, ale wiedziałam, że jak usłyszę którąś z nich, to będzie jeszcze gorzej. Wysłały mi życzenia mailem. Usłyszałam, jak Gabi coś sechce w kuchni do mamy.
- „Żadnych tortów i świeczek! Nie ręczę za siebie! Pobiję albo pogryzę!” - powiedziałam poważnie, wcale nie było mi do śmiechu.
Usłyszałam domofon, ktoś wszedł kodem. Zamknęłam się w pokoju, ale po chwili ktoś zapukał.
- „Nikogo nie ma w domu!” - rzuciłam ze złością. Drzwi się otworzyły.
- „Ty naprawdę myślałaś, że pozwolę Ci tak spędzić urodziny?” - głowa Poli wyjrzała zza bukietu kwiatów.
- „Miałam taką nadzieję. Nie dam rady Polka, co ja narobiłam? Gdybym mogła cofnąć czas...” - niewiele mi dziś było potrzeba do płaczu. Wybuchłam od razu, Pola tuliła mnie jak małe dziecko, ja łkałam, wspominałam zeszłoroczną imprezę, Tay'a, że on pewnie teraz z Meg, a ja go tak zraniłam. Ta sama bajka, ta sama śpiewka. O niczym innym nie byłam w stanie myśleć.
- „Olka, musisz wziąć się w garść, zbieraj się, wychodzimy.”
- „Mowy nie ma! Ani mi się śni!”
- „Wyjdziesz, choćby Adrian miał Cię wynieść na plecach. Jak będzie trzeba, to zadzwonię po Pawła albo straż pożarną, więc nie marudź.”
- „Pola, dzwoń nawet po żandarmerię wojskową, ale daj mi spokój.”
Moja przyjaciółka podeszła do szafy, wyciągnęła seledynową tunikę, czarne leginsy, ciepły sweter. Patrzyłam nie ruszając się z miejsca. Podeszła do mnie szybko ściągając mi gumkę z włosów. Roztrzepała je komentując 'może być', wyciągnęła moje malowidła, usiadła naprzeciwko i powiedziała, że mnie pomaluje, ale mam już nie płakać, bo się rozmażę.
- „Polka, błagam, odpuść, chcę zostać w domu, mam dużo lodów, możemy włączyć film, ale nigdzie nie idę.”
- „Gabi!” - wrzasnęła, aż podskoczyłam, siostra w mig znalazła się w pokoju – „Masz ten lakier, o którym Ci mówiłam?”
- „Jasne.”
- „Ty paznokcie, ja makijaż, Olka nie płacz!”
- „Dziewczyny, litości, zajmijcie się sobą.” – cały czas próbowałam się bronić.

Dwie godziny później szłam jak na skazanie z Polą, Gabi, Adim i Agatką. Śnieg sypał, było zimno, buro i ponuro. A jeszcze gorzej czułam się w środku. Zaciągnęli mnie do jednego z naszych ulubionych miejsc. Pub z niewielkim parkietem do tańca. Skrzywiłam się, nie miałam na nic chęci. Zwłaszcza na widok moich przyjaciół i znajomych, którzy chórem krzyknęli 'to nie jest niespodzianka' i po kolei zaczęli składać życzenia. Paweł, Mikołaj, Igor, Kamil z dziewczyną, dwie kumpele ze studiów. To wszystko sprawka Poli. Chciała dobrze, byłam jej sporo winna za to, że mi wybaczyła, próbowałam się cieszyć przyjęciem, dostałam drinka, oglądałam prezenty. Napisałam smsa do Błażeja, że znajomi zrobili mi niespodziankę i jeśli ma chęć, niech wpadnie. Pola chyba sprzeczała się z Pawłem, bo o czymś dyskutowali, ona gdzieś dzwoniła, potem Paweł pisał smsy. Po jakimś czasie Gabi, która siedziała naprzeciwko mnie zrobiła ogromne oczy patrząc na wejście.
- „Oż kurwa! Ale ciacho.” - odwróciłam się i pomachałam ręką do tego bóstwa zapraszając do stolika. Gabi otworzyła buzię ze zdziwienia. Przedstawiłam Błażeja i zauważyłam, że też zawiesił oko na mojej siostrze na dłużej. Igor spojrzał na niego z zazdrością, ale zobaczył, że średnio zwracam uwagę na cokolwiek i humor mu się polepszył. Gabi rozmawiała z ‘ciachem’ prawie cały wieczór, a gdy poszli tańczyć, to okazało się, że Błażej jest całkiem niezłym tancerzem chociaż daleko było mu do mojej siostry. Znowu odpłynęłam wspomnieniami daleko, daleko wstecz, twarz Tay’a majaczyła mi się przed oczami cały czas. Wszyscy usiedli przy stoliku, podejrzewałam, że wjedzie tort, szampan i ‘sto lat’. Nie miałam na to chęci. Nagle Gabi zrobiła wielkie oczy ponownie patrząc na wejście. Odwróciłam się i zamarłam. Mrugałam oczami pragnąc, żeby obraz się nie rozmył. Chłopak rozglądał się po pomieszczeniu otrzepując buty ze śniegu, miał czapkę na głowie i walizkę w ręku. Wyglądał jak on…
- „Pola! Boże Drogi! Poleńko, ja naprawdę wariuję! Zamkną mnie u czubków! Znowu widzę Tay’a!” – klepałam ją po omacku po ramieniu nie odrywając wzroku od chłopaka.
- „Oleńko, tym razem to nie halucynacje…” – powiedziała Pola, przeniosłam na nią wzrok.
- „Co?” – spytałam nieprzytomnie.
- „To nie zwidy Ola. To Tay…”