Narrator
Siedziała z
podkulonymi nogami na łóżku cicho szlochając. Babcia miała udar, jest w
szpitalu. Mama zabroniła Gabrysi informować ją o sprawie, ale Gabi nie mogła
sobie poradzić. I tak wytrzymała kilka dni. Babcina lokatorka wezwała
pogotowie, potem zadzwoniła do mamy, mama od razu wsiadła w auto i pojechała do
Krakowa. Ola najpierw uspokoiła siostrę, potem napisała mamie, że ma się
odezwać na Skype jak wróci ze szpitala i czekała myśląc tylko czy wszystko jest
ok. W końcu usłyszała upragniony dźwięk z komputera. Mama powiedziała, że
babcia z tego wyjdzie, nie był to mocny udar i w porę dojechała pomoc. Ale
babcia nie może mieszkać sama. Za nic nie chce się przenieść do Warszawy, mówi,
że starych drzew się nie przesadza, mama nie może zostawić pracy, o
przeniesienie będzie ciężko, maluchy mają maturę za miesiąc.
- „Mamo, ja
zamieszkam w Krakowie.”
- „Słucham?”
- „Miałam zostać tu
jeszcze pół roku, wzięłam urlop dziekański, więc Ty teraz mamuś weź 14 dni
opieki nad babcią, ja się uporam z egzaminem i dokumentacją, wrócę do Warszawy,
przepakuję się i pojadę do Krakowa.”
- „Olciu, ale ja nie
mogę Cię o to prosić.”
- „Nie prosiłaś, sama
się zgłosiłam. Przecież nie ma już nikogo innego.”
- „Tak, ale…”
- „Żadnego ‘ale’
mamuś. Idź lepiej spać, bo jesteś bardzo zmęczona.”
Ola
No i sytuacja sama
się rozwiązała. W smutnych okolicznościach, ale jednak. Serce biło mi jak
oszalałe, ale poczułam, że widocznie tak miało być. Najpierw opieka nad Joshem
i Maddy, potem rozmowa o zaufaniu, rozmowa z Pawłem, teraz babcia. Puzzle
układają się tylko w jedną stronę. No i dodając to, że przez tyle miesięcy nie
powiedział, że mnie kocha. Wszystko się składa. Nie tak, jakbym tego chciała,
ale się składa. Ja go kochałam całym sercem i nie wyobrażałam sobie życia bez
niego. Przecież miałam już wszystko załatwione, żeby zostać. Tylko, co mu teraz
powiedzieć? Prawdę? To będzie mnie przekonywał, żebyśmy próbowali na odległość,
a w tym wypadku Paweł miał całkowitą rację. Pół nocy spędziłam nad rozmyślaniem,
co mam zrobić…
We wtorek miałyśmy z
Angelą egzamin u Jordana, wreszcie udało nam się zdać, aż miałam chęć upić się
do nieprzytomności. Jednak były ważniejsze sprawy do załatwienia. Młody dzwonił
życzyć powodzenia, mieli z Sue wrócić dopiero za tydzień. Tay chciał, żebym
jechała do niego, ale musiałam załatwić formalności na uczelni, porozmawiać z
szefową. Paweł zabukował bilety powrotne za dziesięć dni. Dziesięć ostatnich
dni mojego amerykańskiego życia. Podjechałam do ‘Almost heaven’. Siedziałam
godzinę patrząc się na Arkansas zamiast pić kawę, gdy naprzeciwko mnie usiadła
Nicole. Wyszczerzyła się serdecznie, mnie uniosły się tylko kąciki ust.
- „Co tak siedzisz
sama?”
- „Myślę, odwiedzam
fajne miejsca, żegnam się.”
- „Co proszę?” – spoważniała
natychmiast.
- „Wracam do domu.” –
wyglądała jakby nie zrozumiała.
- „Wracasz do
Polski?”
- „Tak, za dziesięć
dni.”
- „Tay o tym wie?”
- „Jeszcze nie,
jesteś pierwszą osobą, która się dowiedziała.”
- „Ale nie zamierzasz
mu powiedzieć w dniu wylotu?”
- „Nie, nie, jutro.
Zdałam u Jordana.” – zmieniłam temat.
- „Super, gratuluję,
ale w sumie jestem w szoku. Myślałam, że wykombinujesz coś i zostaniesz.” –
wzruszyłam ramionami choć miałam ochotę się rozpłakać. Musiałam się trzymać,
zwalać wszystko na obojętność. Poprosiłam Nikki, żeby nikomu nie mówiła, że
sama chcę to zrobić. Plan miałam obmyślony, zajęło mi to całą kolejną noc.
Zrezygnowałam z konsultacji z Polą, bo namawiałaby mnie do czegoś całkiem
przeciwnego. A ja nie chciałam mówić prawdy, chciałam zamknąć ten rozdział raz
na zawsze. Będzie ciężko, ale na ten moment nie widziałam innego rozwiązania.
Parkowałam pod
rezydencją, słońce mocno przypiekało. Rozejrzałam się wokół: dom, studio,
basen, drzewa, garaż, auto Tay’a, Ike’a, którym ja jeździłam. Sms. ‘Jestem w
studio.’ Poszłam prosto tam z zamiarem przeprowadzenia mojego niecnego planu,
ale przywitał mnie tak namiętnie, że speniałam. Dałam się porwać w ramiona,
wziąć na ręce, dałam mu całą siebie na sofie w studio. Nie zważając na to czy
ktoś wejdzie, czy ktoś nas zobaczy, nie mówiąc ani słowa tylko biorąc i dając.
Jego przydługie włosy łaskotały mnie w buzię. Szybko się ubraliśmy i poprosiłam
o koncert życzeń. Kilka ulubionych utworów plus ‘Give a little’ na bis.
A’capella, przy samym tamburynie. Wiedziałam, że pewnie słyszę to po raz
ostatni w życiu. Siedziałam na sofie zasłuchana i pilnowałam się, żeby broń
Boże nie okazać słabości.
- „A co Ty dzisiaj
taka milcząca? Zaraz oblewamy.”
- „Co?”
- „Jak to, co?
Egzamin u Jordana, nieźle się namęczyłaś.”
- „Wracam do domu
Tay.” – wyrzuciłam, żeby się nie rozmyśleć.
- „Żartujesz? Dopiero
przyjechałaś. A co tam z Pawłem?”
- „Nie mogę o tym
mówić.”
- „Spoko, rozumiem.”
- „Chyba niejasno się
wyraziłam.” – zaczęłam się denerwować, ale musiałam być twarda. Twarda i
bezwzględna. – „Wracam do domu do
Polski.” – myślał, że żartuję, że chcę go nabrać.
- „No bardzo
śmieszne.” – rzekł, uśmiechnął się, ja miałam grobową minę, on też spoważniał.
- „Nie żartujesz?”
- „Nie Tay. I
szczerze mówiąc dziwię się, że jesteś zaskoczony.” – zbiłam go z pantałyku
jednocześnie czując ukłucie we własnym sercu.
- „Miałaś się
zastanowić.”
- „Miałam, miałam,
ale nad czym się tutaj zastanawiać?” – stał z jakimiś nutami w dłoni nie
dowierzając w to, co mówię. - „Samolot mam za dziesięć dni.” – usiadł już
całkiem skołowany, patrząc na jego zdezorientowanie coraz bardziej zaciskało mi
się serce.
- „A co z nami?’
- „A co ma być? Każde
wróci do swojego życia.” – udawało mi się, byłam bezwzględnie spokojna.
„ Ale… ale… Ola, ja
nie rozumiem, jestem w totalnym szoku.”
- „Rany, Tay, a czego
Ty się spodziewałeś? Że rzucę wszystko w Polsce, zostawię swoją rodzinę,
przyjaciół, uczelnię, życie, bo Ty tak chcesz?”
- „A Ty nie chcesz?”
– smutek w jego oczach powodował jeszcze większy ból w moim sercu.
- „Oj Taylor, Taylor…”
– spojrzałam na niego z lekceważącym uśmieszkiem – „Super był ten rok tutaj,
dobrze mi było z Tobą, jesteś niesamowity w łóżku, ale chyba nie myślałeś, że
będziemy razem do końca życia?” – moje serce rozpadło się na milion kawałków –
„Naprawdę super się z Tobą bawiłam, spędziłam miło czas również z Twoją
rodziną. Jeśli chcesz, możemy się przyjaźnić, napisać czasem maila czy pogadać
na Skype, ale…”
- „Ola, co Ty do
cholery bredzisz?” – podniósł głos, oczy miał jak 5 zł, przysunął się bliżej,
potrząsnął mną za ramiona – „Co to za jakaś farsa?” – wyswobodziłam się i
odsunęłam kawałek.
- „Nie farsa tylko
fakty. Ty myślisz, że ja miałam szczęście, bo spotykałam się z muzykiem i
zostałam wybrana ze sryliarda innych i powinnam wszystko rzucić, bo Tobie ze
mną dobrze? To miłe, ale bez przesady.”
- „Ja w ogóle nie
wierzę w to, co słyszę.”
- „No przykro mi,
musisz się z tym pogodzić.”
- „Czy to znaczy, że
Ty cały ten czas udawałaś?”
- „Ale co udawałam?
Tłumaczę Ci, że super mi z Tobą było, ale od początku wiedziałam, że ten
związek nie będzie miał przyszłości.”
- „Nie wierzę, Ola,
ja Ci nie wierzę.” – wzruszyłam ramionami – „Chcesz mi powiedzieć, że się
rozstajemy?”
- „No chyba nie
będziemy związkiem od czasu do czasu, oczywiście, że tak.” – znowu przysunął
się bliżej.
- „Ale Ola… ja… ja…
ja nie chcę, nie zgadzam się. Przecież ja Cię kocham.”
Na chwilę przestałam
oddychać. Teraz kurwa, teraz? Tyle czasu czekać na te słowa i usłyszeć je w
takim momencie? Chciałam wszystko cofnąć, rzucić się na niego, powiedzieć, że
ja też go bardzo kocham, ale wiedziałam, że nie mogę.
- „No to masz
problem.” – wiedziałam, że dla niego to cios. Jego oczy wyrażały szok,
niezrozumienie, teraz doszedł jeszcze ból. Milczeliśmy, chciałam jak
najszybciej to zakończyć i uciec, uciec do Sand Springs, a za dziesięć dni do
Polski. W końcu Tay zrobił się purpurowy na twarzy.
- „Aha! To ja teraz
wszystko rozumiem! Nie możesz mi do końca zaufać, bo mnie nie kochasz! To czemu
byłaś taka czuła, dobra i troskliwa?”
- „Bo byliśmy razem
Tay, tworzyliśmy parę. Byłam zauroczona, poza tym mówię Ci, że było mi z Tobą
dobrze, to czemu nie miałabym być miła i troskliwa? Taka już jestem.”
Tay
Od kwadransa czułem
się jakbym rozmawiał z całkiem inną osobą. Nie docierało do mnie ani jedno
słowo, które wypowiadała. Wyjeżdża? Za dziesięć dni? Zostawia mnie?
- „Przekreślasz
wszystko, co nas łączy?” – spytałem patrząc jej prosto w oczy.
- „Tay, kochanie, Ty
w kółko to samo, a ja tłumaczę Ci już chyba czwarty raz. Nie przekreślam tego,
co nas łączyło.” – świetnie, już używa czasu przeszłego – „Było mi z Tobą
dobrze, ale nadchodzi koniec, wracam do domu. I jak już wspominałam możemy
pisać do siebie maile czy pogadać czasem, a jak będziecie w Europie, to chętnie
pójdę na Wasz koncert i spotkamy się gdzieś na piwo. To był wspaniały czas i za
niego Ci bardzo dziękuję.”
Próbowałem wyczytać
coś z jej oczu, ale nie widziałem w nich mojej Olsi. Jakbym rozmawiał z zupełnie inną osobą. Kłamała?
- „Możesz powiedzieć
mi prawdę?”
- „Jaką prawdę?”
- „Powód, dla którego
wyjeżdżasz.”
- „Koniec stypendium
Taylor. Słuchaj, mamy jeszcze dziesięć dni, spędźmy je jakoś fajnie, może
zrobimy jakąś imprezę czy jam session?” – teraz dostałem obuchem w łeb.
- „Ola, czy Ty się
słyszysz?” – wstałem i zacząłem chodzić w kółko – „Wyjeżdżasz, zostawiasz mnie,
mimo że byłem pewny, że łączy nas coś wyjątkowego, nie liczysz się z moim
zdaniem, przyjeżdżasz jak zwykle, idziemy do łóżka, gram Ci piosenki, po czym
mówisz, że wyjeżdżasz w sposób jakby to nie było nic ważnego, pieprzysz o
jakichś mailach, koncertach i że mamy jeszcze dziesięć dni! Czy Ty siebie
słyszysz?”
Siedziała
niewzruszona, odwróciłem się waląc pięścią w stół. Stół, na którym nie raz
siedziała i całowaliśmy się jak szaleni. Oparłem ręce na blacie.
- „Zapytam ostatni
raz: odchodzisz?”
- „Odchodzę Tay.” –
odpowiedziała od razu pewnym głosem.
- „Więc idź. Wyjdź i
nigdy nie wracaj.”
- „Mamy jeszcze
dziesięć dni.”
- „Nie mamy! Nie chcę
Cię widzieć! Zostanę w studio, idź do mojego pokoju, zabierz swoje rzeczy i nie
wracaj!”
- „Tay, nie zachowuj
się jak dziecko, przecież możemy jeszcze…”
- „Nie możemy!” –
wrzasnąłem – „Wynoś się stąd i z mojego życia!”
- Dobra, dobra, już
idę. Przepraszam, nie myślałam, że jesteś tak zaangażowany.” – prychnąłem tylko.
- „Naprawdę nie chcę
Cię już słuchać.”
- „No to trzymaj się,
cześć.”
Słyszałem jak wstaje
z kanapy i wychodzi. Miłość mojego życia wychodzi. Zamknęła drzwi, a ja cały
czas opierałem dłonie na stole. ‘Było mi z Tobą fajnie’, ‘będę mieć miłe
wspomnienia’, ‘nie myślałam, że jesteś tak mocno zaangażowany’… Czy ja naprawdę
słyszałem to z ust mojej Olsi? Mojej byłej Olsi? Byłej dziewczyny, której nie
chciałem już nigdy widzieć na oczy. Dziewczyny, która zraniła mnie jak nikt
przedtem…
O mój Boże... Nie nie nie... Na razie brak mi słów...
OdpowiedzUsuńmyslałam o tym wszystkim co sie stalo, czytałam i analizowałam... mimo, że uważam że Ola nie powinna ukrywac prawdy przed Tay'em to rozumiem jej postępowanie... uznała że tak bedzie lepeij, nie potrafi mu powiedzieć o swoich obawach, o tym, że nigdy nie będzie miała dzieci- może podświadomie go oskarża o to? sama nie wiem..... ale rozumiem ją, stara się go chronić, woli żeby pomyslał, że to wszystko bylo tylko 'związkiem' i przyjemnościami które sie biorą ze związku, niż przyznac się do swoich obaw, tak bardzo zatraciła sie w tym swoim 'sama' że teraz nie potrafi z tego wyjść i zaufac mu. Woli go zranic i wszystkich dookoła niż porozmawiać szczeże o tym co sie wydarzyło, a wydarzyło sie wiele... kocha go a on ja... usłyszałan te słowa tylko ze podjęła decyzję i nie potrafiła z niej zrezygnowac i w sumie w imię miłosci wolała sie z nim rozstać...
UsuńŁzy stanęły mi w oczach jak przeczytałam Twój komentarz. Tyle czasu czekała, a doczekała się tych słów w najgorszym momencie. Już chyba lepiej by było w ogóle ich nie usłyszeć. I masz rację, że zatraciła się w tym 'sama' już całkowicie. Co ja będę pisać, kiedy Ty po prostu napisałaś samą prawdę?
Usuńsama sama sama i dupa
UsuńAłłłł... ten rozdział BOLI ;(
OdpowiedzUsuńAle nadal wierzę, że wszystko się skończy happy endem. Prawda? ;)
Mnie też boli, a już najbardziej jak to pisałam...
UsuńO nie! Nie wierzę... To nie może się tak skończyć...:( i jak ja mam to skomentować no jak? Droga autorko zlamalas moje serce!
OdpowiedzUsuńPrzecież to było nieuniknione... Przykro mi...
UsuńO nie! proszę niech to się tak nie kończy. Wiem, że oni się mieli rozstać ale jeszcze się zejdą, prawda? Aż mi się smutno zrobiło. Niech Pola z nią porozmawia, przemówi jej do rozumu. Ola powinna powiedzieć mu prawdę. Tylko jemu, bo jak powie coś wcześniej Z. to normalnie się zdenerwuję!
OdpowiedzUsuńCzekam na cd :)
ps. nie komentowałam ostatnio ale wszystko czytam :)
No właśnie się zastanawiałam czy jesteś na bieżąco, bo dawno Cię nie było. Ale przecież Pola jest w Polsce, ona sama nic nie wie, Olka z nią nie rozmawiała. A co ma powiedzieć Zac'owi? Myślę, że jej decyzja o wyjeździe jest już nieodwołalna.
UsuńOMG! Ja się nie zgadzam . Też miałam wrażenie , że KTOŚ się podszył pod Ole .
OdpowiedzUsuńTyle czekała na te słowa , i akurat teraz ? Dlaczego nie wyjaśniła mu swoich obaw , powodu . Rozumiem ją , że tak może będzie łatwiej . Ale do cholery ona wyrwała mu serce ! Zaskoczyłaś mnie ...znam prolog , zastanawiałam się co się wydarzy ale...Najgorzej jest podejmować decyzje ...bo chce kogoś chronić , bo tak będzie lepiej ...Ale autorka pewnie tak tą historie widzi . Mam nadzieję , że ich związek da się uratować ,. Kochają się , powinni być razem . Ale prawdziwa miłość wymaga czasem poświęceń i łez...ale wierzę w nich ! Ach co za rozdział ;emocje , emocje , emocje
Tak, dokładnie tak miało to wyglądać. Więcej wyjaśnienia będzie w kolejnych dwóch rozdziałach, mam już gotowe. I masz rację Melanio, że najgorzej jest podejmować decyzje za dwoje, ze tak będzie lepiej, bo skąd ona wie, czy tak będzie lepiej? Nie powiedziała nic o babci, nie powiedziała o tym, że nie może mieć dzieci... Tajemnice, tajemnice i wszystko sama, sama, sama...
UsuńJa wiem, ze ona wyjedzie ale on może pojechać za nią. Znam taką jedną historie w której ona czekała na swego wybranka 8 lat, wiec wszystko jest możliwe:) :)
OdpowiedzUsuńNiby może, ale trochę się powyjaśnia w kolejnych dwóch rozdziałach...
UsuńJa.....pierdole!!! Sorry Olguszko, ale to już lekkie....nie no , "lekkie" to zbyt mało powiedziane! No co za kretynka! Dlaczego zrobiła to tak brutalnie? Dlaczego? Dlaczego Tayowi? On na to nie zasłużył! Nie w ten sposób! Nie mogę pojąć, dlaczego zostawiła go mówiąc takie słowa? O nie.....Olsia ma u mnie wielkiego minusa! Wiedziałam, że jest szalona...ale nie, że aż tak ! Boszzzz....biedny Tay! On tego jej nie wybaczy. Nie mogła powiedzieć o babci? Zrozumiał by przecież. Wybrała najgorszy sposób by się z nim rozstać. I ona go kocha? To jest miłość? Od miłości do nienawiści jest krótka droga.....Olsia właśnie ją przeskoczyła :-/
OdpowiedzUsuńWg niej, to jest miłość, próbuje go chronić, woli, żeby ją znienawidził niż dać szansę sobie i jemu. Tak wymyśliłam ja jako autorka i wtłoczyłam to w myśli Olki. No trudno, taka miała być właśnie ta historia...
UsuńNO ja rozumiem, to Twoje opowiadanie i Ty tworzysz tę historię...ale nie wierzę w to, że to będzie podążać w tym kierunku...co teraz :( Ona musi dać tę szansę sobie i jemu, nie może być inaczej. Serce Olsi było raz złamane przez złamasa Igora....Związek Olsi i Taya zaczął się od zatajenia pewnych ważnych , istotnych spraw. Dali radę, przeżyli wzloty i upadki, dopasowali się jak nikt inny..i co teraz? Ola chce z tym wszystkim skończyć w imię czego? W imię miłości? Zostawi Taya z rozjebanym sercem, z myślą, że był tylko zabawką, którą po roku można zostawić z wyprutymi flakami, bo co? Bo tak będzie lepiej? Dla kogo? Dla Oli? Sama będzie żyć z poczuciem winy, że zniszczyła tak wspaniałego faceta jakim był Tay? Wykończy się psychicznie ;/ Ona , niby twarda, a delikatna zarazem. Tak się nie postępuje. Nie kończy się związku w taki sposób. Nie wierzę w to, że tak to zostawisz....
OdpowiedzUsuńNie mogę odpowiedzieć na te pytania Betsy, bo to tak jakbym Ci streściła całość. No w jej przeświadczeniu działa w imię miłości.
UsuńPoczekam....odsapnę trochę, prześpię się z
OdpowiedzUsuń[młodym] 3:-) Wdech, wydech...będzie dobrze! Musi być ! Werze w Ciebie , w nich , w tę miłość i w to opowiadanie <3
Oj coś Ty narobiła, to całkiem nie po mojemu:(
OdpowiedzUsuńNie podoba mi sie takie postępowanie.
Nikomu się nie podoba :( Tak autorka sobie wymyśliła, niestety...
Usuńchyba się poryczałam;( pierwszy raz się poryczałam czytając opowiadanie w internecie;( co nie zmienia faktu, że zrobiłaś to Olu po mistrzowsku , nagle i niespodziewanie...i okrutnie;(;(;(
OdpowiedzUsuńNo to chyba czy na pewno? Przykro mi Joanno, ale no musiałam, musiałam. W końcu napisał Got a hold on me...
Usuńale mam zaległości...
OdpowiedzUsuńOMG!!! Co tu się zaczyna dziać!!! Lece dalej!!! Głupia Olka!
Ale super, że wróciłaś!
UsuńSzczęka mi opadła i potrzebuję podnośnika, żeby ją podnieść. Tę rozpacz i poczucie krzywdy Taya czuję w każdym swoim zakończeniu nerwowym.
OdpowiedzUsuńTo co dziś przeczytałam jest mistrzostwem, a ja składam ukłony. Brawo!!!
Dzięki Oluś. Bardzo ciężko mi się to pisało i starałam się wczuć w Tay'a najlepiej jak umiałam, żeby pokazać to, co on czuł ze swojej strony i to jak Olce było trudno to wszystko mówić. Jaką była na zewnątrz i jaką wewnątrz.
Usuń