Zac
- „Zostaw mnie!” – krzyknęła przez
łzy, próbując mi się wyrwać.
- „Nie zamierzam.” – szamotała się,
ale poczuła, że nie wygra.
Jej szloch przeradzał się w bardzo
żałosny płacz. Taki płacz, że aż mi się serce krajało na drobne kawałeczki. Wiedziałem,
co jest przyczyną, wiedziałem, że to Tay powinien tu siedzieć, nie ja,
wiedziałem też, że przy nim nie pozwoliłaby sobie na to.
- „Ciii… Ola, nie płacz. Albo nie.
Płacz, wyrzuć to wreszcie z siebie. Domyślam się, co czujesz.”
- „Gówno się domyślasz! Nie masz o
tym bladego pojęcia i nigdy nie będziesz miał!”
- „Źle zabrzmiało, ale staram się
zrozumieć.”
- „Nie musisz, po co się starasz?” –
mówiła ze złością, a ja cały czas kiwałem się z nią jak z małym dzieckiem.
- „Dlaczego?” – załkała jeszcze
głośniej – „Dlaczego, Zac?”
- „Przecież wiesz, że nie znam
odpowiedzi. Jedynie mogę powiedzieć, że tak widocznie musiało być.”
- „Jak musiało być? No jak, Zacky?
Ja nawet nie wiem czy to by była córka czy syn, rozumiesz? Może miałaby takie
jasne włoski jak Maddy? I niebieskie oczy Tay’a? A synek miałby takie pulchne
nóżki jak Josh? Dlaczego tak to się skończyło? Ja nie chciałam, nie myślałam w
ten sposób, ale stało się, a teraz żałuję, że się nie udało, rozumiesz?”
- „Staram się zrozumieć.” –
odpowiedziałem już bardziej bezpiecznie. Ale zupełnie nie wiedziałem, jak do
niej podejść, co powiedzieć, co zrobić.
- „Zacky, ale mielibyśmy dziecko. A
tak, to nie ma nic. Tay mówi, że kiedyś, kiedyś...”
- „Oj Piękna, no to kiedyś będziecie
mieli. Przecież całe życie przed Wami.” – zawyła jeszcze bardziej. Zrozumiałem,
że chodziło jej właśnie o to stracone dziecko, to już i tak będzie jedno mniej.
Nie wiedziałem, co więcej powiedzieć, dałem jej się po prostu wypłakać.
Siedzieliśmy na tej podłodze ponad godzinę, aż nogi mi zdrętwiały. Ale to było
nic w porównaniu z bólem, który ona przeżywała. Zaczęła się uspokajać.
- „Ola, porozmawiaj z nim.”
- „O czym?” – chlipała cały czas
patrząc w jeden punkt.
- „O tej sytuacji, o tym, że to w
Tobie siedzi, popłacz się, ale przy nim, nie przy mnie. Otwórz się wreszcie.”
- „Zac, jesteś najlepszym
przyjacielem ever! Zaraz obok Pawła. No z mężczyzn oczywiście, bo przecież
Pola…”
- „Dobra, nie kończ, bo zaraz
całkiem spadnę w rankingu.” – udało mi się ją rozbawić.
- „Dziękuję.”
- „Nie ma za co, wiesz, że ja
jestem.”
- „Wiem, wiem.”
- „Ale radzę Ci dobrze, powiedz mu.”
– podkreśliłem raz jeszcze.
- „Myślę, że on wie. Tylko nie
domyśla się, że to tak mocno we mnie siedzi.”
- „Na miłość boską, co się stało?”
Oboje wzdrygnęliśmy się na te słowa,
Tay stał przerażony w salonie patrząc na nas siedzących na podłodze. Ale ale!
Widzę postęp u braciszka. Nie podszedł z oskarżeniami i łomotem tylko spytał,
co się dzieje, plus dla niego. Szepnąłem jeszcze na ucho Oli, żeby mu zaufała.
- „Trochę Ci osmarkałam bluzę.
Przepraszam.” – Tay dalej stał w miejscu.
- „No chodź tu baranie, zmiana
warty.” – poluzowałem uścisk – „Mnie już zdrętwiały nogi.” – Tay podszedł bez
słowa, zmartwiony na twarzy, ukląkł na moim miejscu, objął Olę tak jak ja i
spytał:
- „Długo tak tu siedzicie?”
- „Odkąd pojechaliście.” –
odpowiedziałem wyciągając ręce w górę dla rozprostowania kości.
- „A co na to Susan?”
- „Susan?” – spojrzałem na zegarek –
„Właśnie, miała być po tych swoich zajęciach.” – Tay spojrzał na mnie jak na
kosmitę.
- „Młody, przecież mijaliśmy się z
nią jak wyjeżdżaliśmy, jeszcze otwieraliśmy jej bramę. Jej auto stoi przed
domem.”
- „Cooo?” – krew odpłynęła mi z twarzy.
Widziała nas, na pewno nas widziała. Nie miałem pojęcia, co powiedzieć, jak to
wytłumaczyć. Oj, ciężka przeprawa przede mną, ciężka. – „To idę do siebie.”
- „Dzięki Zacky.” – rzuciła jeszcze
raz Ola.
- „Nie ma sprawy, trzymajcie się.”
Wziąłem butelkę wody z kuchni,
chociaż wolałbym coś mocniejszego. Wszedłem do pokoju, Sue siedziała na łóżku z
podkulonymi nogami gapiąc się w jakąś kreskówkę.
- „Cześć Słońce, nie wiedziałem, że
jesteś.”
Spojrzała na mnie tymi swoimi
niebieskimi, dużymi oczami.
- „Czemu mi nie powiedziałeś?” –
zbiła mnie z pantałyku, nie wściekła się, nie robiła wymówek.
- „Czego?”
- „Że Ola poroniła.”
- „Słyszałaś…” – bardziej
powiedziałem niż spytałem.
- „Trudno było nie. Dawno nie
słyszałam takiej żałości w głosie i płaczu. Przyszłam tu i też się poryczałam.”
– usiadłem obok obejmując ją ramieniem.
- „Zacky, jest mi głupio, że byłam
taka zazdrosna. Jakbym wiedziała, to inaczej patrzyłabym na Waszą przyjaźń.
Strasznie mi żal Oli, w ogóle, ach, przepraszam.” – wtuliła się we mnie i łzy
pojawiły się w jej oczach.
- „Ja też przepraszam Sue, ale nie
mogłem Ci powiedzieć.”
- „Wiem, wiem, teraz rozumiem. To
się stało w lutym, tak? To Taylor’a dziecko?”
- „No Taylor’a, a czyje niby? I nie
w lutym, pod koniec października.”
- „Naprawdę?” – zdziwiła się – „To
co się działo w lutym?”
- „Chodź do mnie.” – oparłem się o
łóżko, objąłem Suzie tak jak kilka minut temu trzymałem Olę, potrząsnąłem
głową. – „Ona za dużo na siebie wzięła, praca, uczelnia, zresztą sama wiesz,
jak kursowała, uczyła się w studio często usypiając nad notatkami albo kończąc
projekt do pracy. Za dużo tego było, a sprawa ze stratą dziecka cały czas w
niej siedziała. Nie mogła sobie z tym poradzić. Tay jakoś bardziej beztrosko do
tego podchodził, mówił, że kiedyś jeszcze będą mieli zamiast skupić się na tym,
co stracili. Dlatego wylewała morze łez Poli, Pawłowi i mnie. Oni też się
uczyli, więc głównie ja miałem czas, aby jej pomagać. I wierz mi albo nie, ale
kilka razy wpadliśmy na siebie przypadkiem, chociażby w Almost heaven.
Tłumaczyłem Ci, że jej pomagam, ale byłaś strasznie uparta.”
- „Wiem, Zacky, już nie będę, tak mi
bardzo żal Oli. Może mogłabym z nią porozmawiać, jakoś pomóc?”
- „Nie, ona musi się z tym uporać i
to najlepiej razem z Taylor’em. I właśnie chyba to robią.”
- „Przytulisz mnie?”
- „Oj Słońce, Słońce…” – pocałowałem
ją w czubek głowy, naciągnąłem koc, odwróciła się wtulając głowę w moją szyję.
Byłem zmęczony, ale sen nie nadchodził. Rozmyślałem o tym, co powiedziała mi
Ola i ciekawy byłem czy wreszcie się otworzy i pogada szczerze z Tay’em. Znałem
ją na tyle, że podejrzewałem, że może ściemniać i kombinować, ale dzisiaj chyba
coś w niej pękło, dzisiaj powinna już z nim pogadać, on powinien to wszystko
wiedzieć…
Tay
Tak myślałem, że ta zabawa z dziećmi
i Ola, to nie będzie dobre połączenie. Mama postawiła nas trochę przed faktem
dokonanym. Zerkałem co i rusz na nią, widziałem, że nie było jej to na rękę,
czułem, że sprawa straty dziecka do niej wróciła. Nie chciałem prosić jej, by
pojechała ze mną uśpić Maddy, ale jak wychodziliśmy, to chyba jako jedyny
zauważyłem, że coś jest nie tak. Ten jej wzrok… Obiecałem sobie, że wrócę
najszybciej jak się da. Teraz siedziałem na podłodze obejmując ją i do końca
nie rozumiejąc, co się wydarzyło. Poprosiłem tylko raz. ‘Opowiedz mi wszystko.’
Odwróciła się spoglądając mi w oczy i świdrując spojrzeniem. Popłynęła,
opowiedziała, jak jest jej ciężko, że sobie nie radzi, że jak jest dobrze, to
jest dobrze, śmieje się, imprezuje, ale jak myśli wrócą, to płacze, zastanawia
się i spekuluje. Wylała wszystkie swoje żale, a ja dziwiłem się, czemu dopiero
teraz, czemu wcześniej ze mną nie porozmawiała. Specjalnie nie zaczynałem
tematu, żeby jej nie denerwować, a gdy ona to robiła, mówiłem, że kiedyś
będziemy mieli dziecko i tyle. Jest skryta, za bardzo skryta, zawsze chce
rozwiązywać wszystko sama. Powiedziała, że żałuje, że nie dała mi być przy
sobie, ale wtedy gorzej bolały ją moje słowa. Czy ktoś kiedyś zapewniał, że
życie będzie łatwe i przyjemne? Nie, a niestety teraz oboje doświadczaliśmy
tego na własnej skórze. W trakcie całej rozmowy przenieśliśmy się do mojego
pokoju, podłoga nie była zbyt wygodna. Ola nakryła się kocem i na zmianę albo
mówiła albo szlochała albo się tuliła. Tyle miesięcy to w niej siedziało, że
też nie mogła wcześniej ze mną pogadać. Było na to jedyne wyjaśnienie moim
zdaniem. Jedyne…
smutna część ale i dużo się wydarzyło...
OdpowiedzUsuńplus dla Oli, która wreszcie powiedziała co ją boli, a nawet udało jej się powiedzieć to dwa razy...
plus dla Zac'a który wysłuchał, ale kazał jej/ nie prosił ją aby powiedziała to swojemu facetowi
plus dla Tay'a, który zareagował właściwie, wysłuchał, przytulił, ach to powinno być najpóżniej w styczniu a nie dopiero w marcu...
brawa dla Sue, wyciągnęła wnioski i zapytała i znowu plus dla Zac'a który wyjaśnił jej co się dzieje...
smutny rozdział ale bardzo potrzebny... aż sie poniedziałku nie moge doczekać...
brawa dla autorki :)
W sumie, to raz musiała mówić, co ją boli, bo Zac wiedział, był przy niej w lutym, jemu wylewała morze łez. Ale to, że się przemogła i powiedziała Tay'owi - plus dla niej. A co Tay wymyślił? Jakie wyjaśnienie?
Usuńno tak Zac wiedział z tego wynikałoby ze w lutym był obok i ją dość często pocieszał...
Usuńno tak Ola mu nie powiedziała, że nie będzie mogła mieć dzieci, a myślę, że jemu to do głowy nie przyjdzie... raczej pomyślał o tym, że nie potrafi się z tym pogodzić i mysli o ich dziecku zbyt często i dlatego tak źle to znosi..
Anuś, tak Tay właśnie pomyślał. Nie wpadł na to, bo skąd niby by mógł?
Usuńaż mi się ryczec chce. ech...
UsuńA ja myślę (kontynuując dyskusję), że może Tay myśli, że Ola mu nie powiedziała, bo nie jest dla niej aż tak ważny (nie kocha go). Artyści to lubią tak się wkręcać. A Ola do tego nie powiedziała mu, że nie zamierza wyjechać - ziarnko do ziarnka.
OdpowiedzUsuńTa część jest piękna! Dominują w niej wszystkie uczucia i emocje sprzeczne z egoizmem. U Zac'a, u Zuzi i u Tay'a. No i Tay zauważył, że z Olą coś nie tak, brawo! Będzie coś więcej o tym lutym? Mamy 80 część i chciałabym abyś dobiła przynajmniej do 100 :)
Oj, do stu podejrzewam, że dobiję :D Emocje miały być, Suzie też miała zrozumieć co nieco. O lutym będzie, może nie prędko, ale będzie. No trochę się oczyszczają w tej części, na pewno Ola się oczyściła i między nią a Tay'em, a także między Sue a Zackiem.
UsuńMilo że w końcu rozmawiaja ale Olka i tak nie jest do końca szczera, a szkoda
OdpowiedzUsuńNo nie jest do końca szczera, nie jest...
UsuńBardzo smutna część :( I tak samo jak Ola płakała tam mi łzy ciurkiem płynęły po polikach (i to zaś w pracy). Nie wiem co napiać, oprócz tego, że smutno... A Zac i Sue, hmmm widzę, że naszemu młodemu się życie powoli zaczyna układać! Bardzo mnie to cieszy!
OdpowiedzUsuńOluś, mnie smutno, że Tobie smutno i że płaczesz :( To już nie pierwszy raz na hf... Ech... Nie chcę myśleć, co będzie potem...
UsuńNo super! Kolejny plus dla Zacka ! Mój bohater! Sue die ogarnęła, brawo! Dobra z niej dziewczyna. Czuję, że w końcu się zaprzyjaźni z Olą.
OdpowiedzUsuńNo i nareszcie Olsia wylała swoje żale Tayowi. Odsunęła go od ich wspólnego problemu. Powinno się to już odbyć dawno temu. Ale lepiej późno niż później. Tay zrozumiał chyba po części co czuje Ola....ale to tylko facet, więc zrozumie jak zechce.
Dlaczego Ola nie mówi mu o tym, że już nie będzie mogła mieć dzieci? Na co czeka?
Oj, Sue, to się raczej nie zaprzyjaźni z Olą, nie zdąży. Olka w ogóle się zakalapućkała w tych swoich sprawach teraz...
Usuń"zakalapućkała" ---> dobre! Musze zapamiętać to zacne słowo!
OdpowiedzUsuńNo teraz to juz raczej sie nie zaprzyjaźnią...ale nadzieję jako taka miałam...:(
Jej! Strasznie smutny rozdział i mimo, iż ja lubię trgedie i dramaty, to chyba nie na taki temat. Wolę potyczki miłosne, a temat dzieci to nie dla mnie. Mnie także zrobiło się smutno. Wspólczuję.
OdpowiedzUsuńNo to ja właśnie miałam pomysł taki na te historie. Dramat jest i to niemały. Też jej współczuję.
Usuń