Narrator
Po śniadaniu Ola
założyła jeansy, sportowe buty, bezrękawnik, weszła do salonu i rzuciła
przeciągając się i stając na palcach.
- „Co z Wami ludzie?
Trzeba chyba zwiedzić okolicę?”
- „Ola, daj spokój,
jeszcze się nie obudziłem.” – Ike ziewał nad kubkiem kawy, Paweł z Jess
siedzieli objęci w kącie, Pola interesowała się swoimi paznokciami. Ola
westchnęła i zadała pytanie:
- „Może ktoś wybrałby
się ze mną na spacer?” – przeciągnęła wymownie wzrokiem po wszystkich
zatrzymując się na niebieskookim – „Tay?”
Chwilę trwało zanim
do niego dotarło.
- „Tak, pewnie, wezmę
kurtkę.”
- „Czekam na
zewnątrz.” – rzekła Ola i wyszła, żeby nikt nie zdążył jej zagadnąć.
Tay
Szła obok mnie pewnym
krokiem. Królestwo za to, o czym teraz myśli. Patrzyła chyba przed siebie, ale
mieliśmy ciemne okulary, więc nie byłem pewny. Na dźwięk jej głosu aż się
wzdrygnąłem.
- „Tu są te ruiny,
wczoraj znalazłam, ale nie mogłam się wdrapać, dasz radę?” – spojrzała na mnie
uśmiechając się, zrobiłem to samo. Zatarłem ręce, wciągnąłem się po wystających
kamieniach.
- „Nie widziałam tu
innej drogi, obeszłam z każdej strony.” – wyciągnęła jedną rękę, drugą
przytrzymała się kamieni i z moją pomocą weszła na górę.
- „Uff, dzięki.”
- „Proszę.”
- „Wiesz, dostałam w
pracy nowy projekt.”
Serio? Będziemy
rozmawiać o pracy? Ale spoko. Jej zasady. Opowiedziała w kilku słowach o nowych
zadaniach, o uczelni, pytała o płytę, a potem…
- „Dziękuję, że
uszanowałeś moje zdanie, że dałeś mi pomyśleć. Bardzo tego potrzebowałam.
Domyślam się, że było Ci równie ciężko jak mi.”
- „Było Ola i w sumie
do tej pory jest. Gdyby nie Pola, to naprawdę bym zwariował. Całkiem. Możesz
odpowiedzieć mi na pytanie? Wróciłaś?”
- „Wiem, że nie ważne
są słowa, które padły, że czekasz na mnie, że wiesz, że nie potrzebuję
Cadillaca i że chcesz się mną opiekować. Potwierdzisz mi?”
Niemożliwe! Ona to
słyszała, słyszała to! Jedna z najbardziej osobistych piosenek, jaką napisałem.
Skinąłem głową lekko się uśmiechając.
- „Dodam, że naprawdę
uważam, że jesteś moją przyjaciółką.”
- „Jestem Tay. I
będę.”
- „Czyli wróciłaś?”
- „Wróciłam.”
Ogromny kamień spadł
mi z serca. Przygarnąłem ją do siebie, żeby nie widziała jak duże ma to dla
mnie znaczenie. A zresztą, niech widzi. Zdjąłem nam obojgu okulary, wziąłem jej
głowę w dłonie, miała zaszklone oczy, ja też. Pocałowałem ją w czoło i
przytuliłem, a wtedy się rozpłakała.
- „Ciii… Cicho, teraz
już będzie dobrze. Jestem przy Tobie.”
Ola
Tego było mi
potrzeba. Jego ramion i uścisku. Tak. To dobra decyzja. W sumie, to od początku
podświadomie wiedziałam, że prędzej czy później tak się to skończy.
- „Pamiętasz, co mi
obiecałeś w szpitalu?” – podniósł brwi do góry.
- „Że będziesz
walczył ze swoją…”
- „Aaa, to! Pamiętam
i obiecuję, że będę się starał. Ale… Ale Ty też mi coś obiecaj.” – zdziwiłam
się.
- „Obiecaj mi, że już
więcej mnie nie odtrącisz i pozwolisz, abym był przy Tobie. Choćby nie wiem, co
się działo.”
- „Postaram się.”
Znowu mnie przytulił,
staliśmy tak chyba z kwadrans. Pocałował mnie w czoło i krótko w usta. Dalej
poszliśmy trzymając się za ręce.
Narrator
Gdy drzwi zamknęły
się za Tay’em Pola klasnęła w ręce.
- „Wrócą razem, mówię
Wam.”
- „Eee, chyba jeszcze
nie teraz.” – rzekł Paweł.
- „Mogę się założyć.”
– Pola wyszczerzyła zęby.
- „Zgadzam się z
Polą.” – Zac wyciągnął portfel – „Stawiam sto dolarów.” – Pola spojrzała na
niego z przerażeniem.
- „Żartowałem,
żartowałem.” – wszyscy wybuchli śmiechem.
- „Wiesz, że oni
tylko na to czekają?” – spytał Tay Olę, gdy wracali z długiej wycieczki.
- „Wiem, wiem,
ucieszą się.”
- „Chyba nie.” – Tay
objął Olę ramieniem i mimo że byli sami, to pochylił się szepcząc jej coś na
ucho, Ola roześmiała się szczerze, pierwszy raz od dłuższego czasu.
- „Tak! A potem nas
zabiją.” – Ola dalej chichotała – „Brakowało mi tych wygłupów z Tobą.”
- „Do usług.” – Tay
zgiął się w pas.
Drzwi otworzyły się z
hukiem, Ola wpadła do salonu ze złą miną, chwyciła torebkę i pobiegła na górę
mówiąc, że przeprasza, ale wyjeżdża. Po niej wpadł Tay, trzasnął drzwiami, wziął
piwo z lodówki i przeskakując po dwa schodki pobiegł na górę.
- „Fuck!” – rzekł Zac
– „Straciłbym stówę?”
Siedzieli chwilę w
szoku, pierwsza ruszyła się Nikki. A tymczasem w pokoju na górze…
Ola
- „Widziałaś ich
miny?” – spytał Tay wchodząc chwilę za mną.
- „Nooo, ledwo się
opanowałam.”
- „Mamy mało czasu,
zaraz wpadną.” – objął mnie w pasie.
- „Zdążysz mnie
pocałować?”
- „Zobaczymy.” –
położyłam mu rękę na karku, jednak nie zdążyliśmy, bo usłyszeliśmy tupot nóg,
najpierw otworzyły się drzwi w pokoju jego i Zac’a, potem w moim.
- „Co Wy
wyprawiacie?” – zaczął Ike od progu, ale widząc nas przytulonych całkiem
zgłupiał.
- „Oooj…” – wyrwało
się Jess.
- „No to mam tę stówę
czy nie?” – spytał Młody, a Pola przywaliła mu ręką w brzuch, aż się zgiął.
- „Jaką stówę?” – Tay
zadał pytanie, ale został olany.
- „Nabraliście nas,
prawda krasnalku?”
- „Kras… co?” – Zac znowu
się wtrącił, ja się uśmiechnęłam.
- „Ty krasnoludzie
jeden!” – Paweł zaczął po polsku – „My tu się martwimy, a Wy sobie żarty
urządzacie? Cholernie się cieszę, że wszystko się ułożyło, bo już nie mogłem na
Ciebie patrzeć ostatnio.”
- „Słucham?” –
kontynuowałam w naszym języku, dołączyła się Pola:
- „Zgadzam się.
Wyglądałaś jak siedem nieszczęść, a teraz oczy Ci błyszczą.”
- „Jesteście
nienormalni! Oni są nienormalni, wiesz Tay?” – on patrzył na mnie, a właściwie
wszyscy patrzyli ze zdziwieniem, zreflektowałam się i powtórzyłam ostatnie
zdanie po angielsku.
- „A co powiedzieli?”
– dopytywał Zac.
- „Nieważne, ale
uwierzcie mi na słowo, że są nienormalni.”
Zastanowiłam się
chwilę, wyswobodziłam z objęć Tay’a i spoważniałam.
- „No to skoro tu
wszyscy jesteśmy, to chcę Wam podziękować. Za to, że zachowujecie się normalnie
i przyjęliście mnie tak jakby nie było tej trzy tygodniowej przerwy. Jesteście
prawdziwymi przyjaciółmi.”
Oczy mi się
zaszkliły, ale nie dałam łzom polecieć. Przytuliłam każdego z osobna, a gdy
ściskałam Młodego spojrzałam jak na to zareaguje Tay. Widział, ale dalej spokojnie
stał na swoim miejscu.
- „No to co?” – Pola
klasnęła w ręce – „Świętujemy?”
- „Taaaak!” – Nikki z
Jess pobiegły robić drinki, Zac chciał rozlewać whisky, ale zatrzymałam go
mówiąc: „Ty. I Ty” – za nim wskazałam Tay’a – „Chcę zamienić z Wami słowo.” –
zostaliśmy we trójkę.
- „Czy między Wami
jest już ok?”
Obaj byli bardzo
zdziwieni, że o to pytam.
- „Pola Ci nie
mówiła?” – spytał Zac.
- „Ja nie pytałam, to
nie mówiła.”
- „Wyjaśniliśmy sobie
sporo spraw, dużo zrozumiałem dzięki niemu. A niby młodszy.” – podszedł do
brata przybijając mu piątkę. Aż podskoczyłam do góry.
- „Jezu! Ale się
cieszę. Ale musicie wiedzieć coś z mojej strony. Ty!” – wskazałam Zac’a –
„Wiedz, że jestem z nim.” – przeniosłam rękę na niebieskookiego. – „A Ty!” –
spojrzałam Tay’owi w oczy – „Wiedz, że będę się z nim przyjaźnić. Też sobie to
ustaliliśmy, prawda?” – zwróciłam wzrok na Młodego, który skrzywił się
nienaturalnie i powiedział:
- „To nie będzie trójkącika?”
- „Eeej!” – rzekłam w
tym czasie, co Tay – „Spadaj!” – po czym dodał – „Dobra. Ustalone? To naprawdę
spływaj Młody! Lej to whisky.” – dosłownie wypchnął go za drzwi wracając do
mnie – „Brakowało mi Ciebie.”
- „Mnie Ciebie też…”
Zdążyłam przymknąć
oczy zanim poczułam jego usta na swoich. Zachłanne, ciepłe, spragnione…
Zac
Stałem w kuchni
przyrządzając whisky dla męskiej części grona. Ucieszyłem się, naprawdę się
ucieszyłem, choć głupie myśli i tak pojawiły się w mojej głowie. Może gdyby nie
wybaczyła Taylor’owi, to… Wypiłem trzy porządne łyki trunku, żeby już nie
bredzić. Cierpiałem. Może nie tak mocno jak przedtem, ale nie udało mi się
wyrzucić jej z myśli i snów. Dogadaliśmy się z Tay’em choć nadal czułem coś do
Oli. I to jak na złość nie chciało mi minąć. Gdy była smutna, to i mi nie było
do śmiechu, a gdy się radowała, to ja razem z nią. Widziałem, że mnie lubi,
umieliśmy ze sobą rozmawiać, nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że bardziej
niż ona z nim, bo my sobie tłumaczyliśmy, a ten kretyn tylko rzucał słowami bez
przemyślenia i potem żałował. Zdawałem sobie sprawę, że jeszcze będzie ciężko,
ale cieszyłem się ich szczęściem. A co! Niech mają! Może i mnie się kiedyś uda?