Zac
Nie miałem okazji
zostać z Angelą sam na sam. Była to ostatnia impreza przed jej wylotem. Miałem
chęć zagadać, poprosić, aby wybadała Olę, ale obiecałem nie wtrącać się w tę
sprawę. Obiecałem Sue, bratu, a przede wszystkim samemu sobie. Koniec. Dość.
Muszą poradzić sobie sami. Chociaż Nikki nie odpuściła i gdy tylko nadarzała
się okazja, to zarzucała mnie swoimi przemyśleniami. Tylko ja jej słuchałem,
Tay nie, wiadomo czemu, a Ike skreślił Olę od razu po tym, co odwaliła. Co jak
co, ale zawsze stawał po stronie rodziny, więc całkiem wymazał ją z pamięci.
Taylor i ja powinniśmy zrobić to samo, jednak to, co mówiła Nikki wcale nie
było takie głupie. Ja sam analizowałem, zastanawiałem się. Dlaczego tak
zrobiła? Wtedy, w kwietniu byłem na nią zły, że tak potraktowała Tay’a,
pojechałem z nią pogadać i zamiast zmyć jej głowę, zażądać wyjaśnień czy
przycisnąć ją do muru, to… przycisnąłem, ale nie do muru. A potem jej słowa, że
to nie smakuje tak, jak myślałem. Miała absolutną rację, nie smakowało… A może
dlatego, że było to w takich okolicznościach? Nie wiem? My z Tay’em byliśmy
podobni w swojej wybuchowości, jednak on był zacięty jak nie wiem, Ola też
zacięta, no tak… ten sam znak zodiaku. Mnie szybciej przechodziło. Tay nie
mówił, ale ja widziałem, że za nią tęskni, że cały czas ją kocha. Cierpi i nie
umie sobie z tym poradzić. Imprezuje, pije, nic do niego nie dociera. Wydanie
płyty za trzy tygodnie, a trasa koncertowa i spacery z fanami zaraz za nią,
więc musi wziąć się w garść. Spojrzałem na drobną blondyneczkę wychodzącą z
łazienki w bokserkach, koszulce i z ręcznikiem na głowie, uśmiechnąłem się do
niej, wyciągnąłem dłoń i gdy znalazła się tuż obok, zatopiłem się w jej ustach.
A to smakowało… I to bardzo…
21 lipca 2007
Narrator
Drżącymi rękoma
rozrywała opakowanie płyty. Nowa płyta. Prosto ze sklepu. Jechała po nią jak w
amoku, mało nie przegapiła przystanku w drodze powrotnej cały czas wpatrując
się w okładkę. Tytuł „The Walk”. Taki miał być, ale… nie miała siły spojrzeć na
track listę. W domu włączyła płytę, usiadła na łóżku, podkuliła nogi, zaczęła
słuchać… Intro, pamiętała jak się cieszyli, gdy nagrywali to w Afryce,
puszczali jej potem kilkanaście razy. Uśmiech zagościł na jej ustach, gdy
przypomniała sobie jak Młody się wtedy wygłupiał. Druga piosenka. Znała ją,
pamiętała jak ją tworzyli, poleciały jej łzy na samo wspomnienie. Trzecia,
opowiadał jej tę historię siedząc w ich miejscu, w ich samotni. Przy czwartej
popłakała się na dobre. Nie znała jej. Ale zrozumiała. Szósta – podejrzewała,
do czego pije Młody. Była już przy dziesiątej piosence i cały czas czekała,
miała jeszcze nadzieję. Ale ta skończyła się wraz z piętnastym utworem.
Zamarła. Muzyka była tak niesamowicie dobra, a tekst… Cofnęła piosenkę. Jeszcze
raz, jeszcze raz… Nie miała żadnych wątpliwości, że ta piosenka jest właśnie o
niej. Nie miała siły płakać, łzy nie chciały już lecieć. Przesłuchała do
osiemnastej. Koniec. Nie ma jej piosenki. Nie ma JEJ piosenki. Oczywiście, że
nie ma. Jak mogła myśleć, że on mógłby w takiej sytuacji wydać ją na płycie.
Miała jednak nadzieję. Głupia! Nadzieja! Nadzieja już dawno powinna zniknąć, a
ona liczyła chyba na cud z niebios. JEJ piosenkę zastąpił tą drugą. Numer
piętnaście. Włączyła na automatyczne powtarzanie. Nie dziwiła mu się, nie miała
prawa mu się dziwić. Wiedziała, doskonale wiedziała, że drzwi, które zamknęła
nigdy się już nie otworzą. Sama to zrobiła. Sama. Sobie. I jemu…
Ola
Przez dwa dni nie
poszłam na próby, wyłgałam się zatruciem pokarmowym. Słuchałam w kółko ‘The Walk’,
wszystkie teksty znałam na pamięć, niektórych nauczyłam się jeszcze w Stanach,
gdy przebywałam w studio robiąc coś na uczelnię lub po prostu popijając drinki
z Nikusią. Boże, jak ja go mocno zraniłam, jak on musiał cierpieć. ‘Got a hold on me’ pokazywało to doskonale. A ‘Running
man’ Młodego… Wykorzystałam go, nie chciałam tego, nie tak planowałam,
sama się zgubiłam, zakręciłam w tym swoim ściemnianiu. Tak bardzo skupiłam się
na tym, żeby mnie znienawidzili, z Zackiem jakoś tak po prostu wyszło, nie
pomyślałam w tamtej chwili o Suzie. W ogóle, to jestem złą osobą. Złą! Nie tak
postępuje się z kimś, kogo się kocha. Już myślałam, że będzie mi łatwiej, że
kiedyś przejdzie, ale wszystko runęło z momentem wydania płyty. Wszystkie
poprzednie woziłam w aucie, teraz dojdzie i ta. Gdy łzy nie chciały już lecieć
odpaliłam komputer, aby poczytać recenzje i nowinki z Tulsy. Nie powinnam tego
robić, ale było to silniejsze ode mnie, mimo że działało na psychikę jeszcze
gorzej. Ike i Nikki jak zawsze uśmiechnięci, szczęśliwi, Zacky, ach Zacky, tyle
czasu walczył z uczuciem do mnie, a ja wyszłam na perfidną pindę. Tay… Decyzja
o zostawieniu Tay’a była jeszcze gorsza niż to, że nie wybaczyłam Igorowi.
Najgorsza, najgłupsza rzecz, jaką zrobiłam w życiu. Rzecz i słowa, które są nie
do odkręcenia. Nigdy mi tego nie wybaczy, nie ma nawet co próbować. Oglądałam
stare filmiki, śpiewał taki radosny, uśmiechnięty… Jednak mnie kochał… Kochał…
Powiedział to… Za późno…
Trzeciego dnia po
zakupie płyty chciałam iść na próbę, ale kolejne smutne wydarzenie spotkało
mnie i babcię. Tina dostała jakichś boleści, zabrałam ją do weterynarza, ale
ten pokiwał tylko głową, że już nic nie da się zrobić i że i tak przedłużyłyśmy
jej żywot. Patrzyłam jak odchodzi liżąc moją rękę i dziękując wzrokiem za to,
że nie musi już cierpieć. Zabrałam ją do domu, wieczorem miałam zakopać ją w
ogródku. Tego było już za dużo jak na trzy dni, nie mogłam sobie znaleźć
miejsca. Babcia też płakała, ale w końcu zasnęła po obiedzie. Zrobiłam jednego
z Nikusiowych drinków. Ona jedna we mnie wierzyła, ona jedna próbowała dociec,
że coś jest nie tak, że coś jej nie gra, ona jedna... Zadzwonił dzwonek
przerywając moje rozmyślania. Widząc osobę za drzwiami rzuciłam się jej na
szyję ponownie wybuchając płaczem.
- „Jak dobrze, że
jesteś.” – tyle tylko wydukałam.
Narrator
Zasnęła z wyczerpania
z głową na kolanach Igora. Chłopak odgarnął jej włosy z twarzy. Przeczuwał, że
nie chodzi tylko o Tinę. Tak się nie rozpacza po stracie psa. Pochowali ją w
ogródku. Ale Ola płakała tak żałośnie, jakby straciła coś dużo większego, coś
bardziej poważnego. Czyżby ten facet ze Stanów tak bardzo ją zranił? Najpierw
on to zrobił kilka lat temu, a gdy sobie poradziła i była szczęśliwa, to nagle
wróciła do Polski, bez namawiania zgodziła się z nim tańczyć, powiedziała, że
musi się poskładać, na dodatek miała takie smutne oczy. Rozjaśniały się, gdy
była na Sali, ale kończyli znowu traciły blask. Boże, jakim był głupcem, że ją
wtedy zdradził. Delikatnie wstał z łóżka, okrył dziewczynę kocem, znalazł drugi
i ulokował się w salonie na dole. Rano zbudził go zapach kawy i lekkie
szturchnięcie.
- „Hej. Iggy.
Wstawaj.” – otworzył jedno oko.
- „Hej. Która
godzina?” – usiadł na sofie – „Jak się masz?”
- „Do bani. Zrobiłam
Ci kawę.” – Igor popatrzył zdumiony.
- „Kawę? Mnie?” – Ola
stuknęła się dłonią w czoło.
- „Całkiem
zapomniałam, że nie pijasz. Zrobię herbatę.”
Poszła do kuchni,
Igor za nią. Z Tay’em zawsze pili razem kawę.
- „Dzięki, że ze mną
zostałeś i przepraszam, że zasnęłam, nawet nie wiem kiedy. Pościeliłabym Ci
porządnie łóżko na górze.”
- „Nie przejmuj się,
rozciągnę się na próbie.” – wyszczerzył zęby, ale Oli nie było do śmiechu, oczy
miała podkrążone.
- „Idziesz ze mną?”
- „Pewnie. Ostatnio
Ty byłaś tydzień w Wawie, teraz ja będę tu i to dwa tygodnie. Trener też
przyjedzie. Podrzucisz mnie najpierw do dziadków Kamila? Mam tam swoje rzeczy.”
- „Jasne, zbierajmy
się.”
- „To nie jemy nic?”
- „Oooj, sorry.” –
Ola myślami była całkiem gdzie indziej – „Zrób sobie coś, ja nie jestem
głodna.”
W samochodzie
automatycznie odpaliła się muzyka. ‘Get up and go’, Ola bezwiednie rozciągnęła
usta w uśmiechu, a łzy cisnęły jej się do oczu.
- „A to co?” – spytał
Igor, a ona przypomniała sobie o jego obecności – „To już nie Kelly Family?”
- „Oni też. Ale tę
płytę Angelo, co dostałam od Ciebie znam już na pamięć.”
- „Kto to?” –
dociekał Igor.
- „Taki zespół ze
Stanów. Bardzo fajnie chłopaki śpiewają, tam się teraz tego słucha.” – Igor
przygłosił muzykę i zaczął kiwać się w rytm.
- „Nie takie
najgorsze…”
- „No wiesz!” –
obruszyła się oddychając z ulgą, że o nic więcej nie pytał.
Dojechali na próbę
spóźnieni, Oli cały dzień nie szło, aż trenerka słysząc historię o Tinie kazała
jej iść do domu. Poszła, chętnie. Odwiozła Igora mówiąc, że chce dzisiaj zostać
sama, wracając wstąpiła do sklepu, przemyciła butelki na górę, zrobiła kolację
babci i poszła do siebie. Zamknęła drzwi, włączyła ‘The Walk’ i słuchała w
kółko piosenek swojego ukochanego i jego braci, a jednej najczęściej. „You've got me wrapped up in
your cancer, but I'm not quite what you thought I'd be… You really got a hold
on me…”
od poczatku... Zac ach może Ty coś zrobisz? chociaz poproś Nikki...
OdpowiedzUsuńooo to już... oj oj niespodziewałam się, ale inne smutki tak mocno mnie dobijają, że przyjęłam to automatycznie, tylko sie zdziwiłam...
może to Ola jest wina, ale cholera Tay rownież ponosi cześć winy, ona wykonała ostatnie, ale straszne cięcie, bo była głupia, naiwna w swej 'mądrości' ze tak będzie lepeij, nie wiem, ale jest mi jej żal, tak samo jak Taya...
Igor no tak on musi, no musi, dobrze że tylko tak pociesza a nie ze się 'klei' do niej... on jej do tego już nie potrzebny i mam nadzieję, że Ola swoją głupotę już wyrobiła, tzn. normę swojej głupoty i nie prześpi się z Igorem...
a część super...
Nie może jest winna, na pewno jest winna. Głupotę już chyba wyrobiła, tak mi się wydaje. Żal mi Tay'a, bardzo. Zraniła go okrutnie. Ech... A Iggy nie klei się, wystarczy, że tańczą razem. Ola czuje, co czuje, ma w dupie teraz, co czuje Igor tak po prawdzie. Dumałam nad tą częścią długo.
Usuńjak właśnie napisałam do Ciebie i potwierdzam i tu
Usuńnikt ale to nikt nawet tuzin Igorów nie zastąpi jej Taylor'a bo to właśnie on jest miłością jej życia
o mamo, ewidentnie daleko już zaszliśmy, skoro Ola trzyma już w rękach The Walk... tylko tym razem wszystko ma sens...
OdpowiedzUsuńeh, a to GAHOM jest perfekcyjnie dobrane do sytuacji... teraz już chyba zawsze będę myśleć o Oli i Tayu jak będę tego słuchać :P
No daleko, daleko... I teraz wszystko wiadomo. A ja od początku myślę o Oli i Tay'u i czuję tak wielką empatię, że jak mi wskoczy na losowe wybieranie w aucie, to aż mnie serce ściska na chwilkę. Ale o tym w kolejnej części...
Usuńoooo....no to daleko już jesteśmy...kłania się prolog o ile dobrze pamiętam...A ten Igor to akurat teraz musiał się narysować?akurat w takim momencie?
OdpowiedzUsuńPlanował tak czy siak wizytę w Krakowie, mieli przecież razem trenować. Ale Ola i tak myśli o Tay'u, nawet Igorowi zrobiła kawę.
UsuńNo i mamy prolog i wszystko wiadomo, ah ah ah... W pracy już na mnie krzyczą, że czekają, że tamto, a ja jak w transie!!! LEce dalej!!!
OdpowiedzUsuńNo i mamy prolog i co tu dużo mówić... ?
UsuńWróciliśmy do początku i dobrze, bo trochę już bałam się, że prolog okaże się jednocześnie epilogiem.
OdpowiedzUsuńRozpacz i tęsknota bez przerwy. Co dalej?
Prolog nie miał byc epilogiem. Tak sobie wymyśliłam te historie. Rozpacz i tęsknota, w sumie dobrze jej tak, ale z drugiej strony trochę jej żal.
Usuń