Narrator
Leżała opierając swoją prawą dłoń na
jego torsie, on jeździł kciukiem po jej nagim ramieniu. Podniosła głowę, aby
spojrzeć w jego niebieskie oczy i jak zwykle przepadła. Uniósł kąciki ust do
uśmiechu. Dotknęła rzemyka na jego szyi i tego, co było na nim zawieszone.
- „Będziesz go nosił?”
- „Przecież już go noszę, nie
widać?” – drugą ręką dał jej pstryczka w nos, roześmiała się, ale zaraz
spoważniała. Położyła głowę z powrotem na jego ramieniu.
- „Nawet jak wyjadę?” – poczuła, że
zastygł w bezruchu, a kciuk zawisł nad jej ręką. Po chwili wypuścił powietrze i
tym razem całą dłonią wrócił do smyrania.
- „Olsia, ja nie chcę, żebyś
wyjeżdżała.”
- „No, ale będziesz nosił nawet
jakbym musiała wrócić?”
- „Ja tego nie dopuszczam do świadomości,
ale tak, będę nosił, a Ty zostaniesz i…”
- „Tay, od początku wiedziałeś, że
jestem tu na stypendium, tyle razy zaczynałam rozmowę, a Ty mówiłeś, że
będziemy martwić się później.”
- „No bo przecież oboje nie
wiedzieliśmy, w którą to pójdzie stronę.”
- „Ale poszło w taką, że jesteśmy
razem, ja mam jeszcze tylko ten cholerny egzamin u Jordana i…”
- „Myślałaś o mojej propozycji?”
- „Tak jak obiecałam, myślałam.”
- „I co?”
- „Nic nie wymyśliłam.”
- „Byłoby to najlepsze rozwiązanie,
przecież wiesz, że ja mogę…”
- „Nie naciskaj Tay.”
Uśmiechnęła się na wspomnienie
rozmowy z Panią Jadzią i doktor Maciąg. Tak jak przypuszczała, Uniwersytet
Warszawski nie mógł opłacić jej kolejnego roku ani nawet pół, złożyła więc
wniosek o urlop dziekański. Na razie na semestr letni. W wakacje na pewno wróci
do domu, może Tay z nią poleci? A może wszystkich namówi na wycieczkę do
Polski? To by dopiero było! Morze, góry, Mazury… Rozmawiała z szefową i ta
ucieszyła się, że Ola planuje zostać, od razu chciała podpisać z nią umowę na
cały etat, bo bardzo była zadowolona z jej pracy. Jeszcze tylko pozostało porozmawiać
z Pawłem i Polą o mieszkaniu ciotki.
- „Kochanie, ale musisz w końcu coś
postanowić, przecież mamy już prawie koniec marca, a ja naprawdę jestem w
stanie Ci pomóc. No i jak już wspomniałem, nie przyjmuję do wiadomości, że
miałabyś nagle zniknąć.”
‘Taa, opłacić studia, żebym sobie tu
spokojnie mieszkała i żyła z Tobą. A moja rodzina?’ – pomyślała dziewczyna, a
na głos powiedziała:
- „Obiecuję, że pomyślę, na razie
biletu powrotnego nie mam, Paweł też jeszcze walczy z jakimś egzaminem.”
- „Teraz powinienem być zazdrosny,
że jesteście tam we dwoje, jednak jak była Pola, to byłem spokojniejszy.”
- „Tu się puknij!” – postukała go w
czoło, na co cmoknął ją w skroń, po czym przekręcił na plecy aż pisnęła i
pocałował.
- „Wyglądasz niezwykle pociągająco w
tej koszulce.”
- „Uhm… Ktoś chyba korzystał z
damskiej ręki wybierając ją dla mnie?”
- „Nie wierzysz w mój gust? Sądząc
po tym, z kim się spotykam mam chyba nie najgorszy.”
- „No wiesz!” – chciała uderzyć go
pięściami na niby, ale złapał jej dłonie i skrzyżował nad głową.
- „I kto jest teraz górą?”
- „Pan, Panie Hanson.”
- „I kto się teraz musi słuchać
młodszych, Pani Jabłonnska?” – już dużo lepiej wymawiał jej nazwisko.
- „Ja, ale w takich chwilach
wybitnie mi to nie przeszkadza.”
Tay poluzował uścisk, objęła go za
szyję i przyssała się do jego ust jak pijawka.
- „Mmm, Pani Jablonnska, bardzo
dobrze Pani smakuje.”
- „No to smacznego Panie Hanson.”
Taylor zaczął całować ją po
dekolcie, odsuwając ramiączka i uwalniając jej piersi spod delikatnego
materiału czarnej koronki. Dziewczyna po dziś dzień nie mogła nadziwić się, że
tak dobrze może być w łóżku z facetem. Owszem, z Igorem też było nie najgorzej,
ale z niebieskookim, to była wprost jazda bez trzymanki. Zamyśliła się chwilę,
by ponownie poddać się jego ustom, które całowały jej ciało skrawek po skrawku,
a w miejscu, gdzie wydychał ciepłe powietrze pojawiała się gęsia skórka. Dzisiaj
on dominował, ona dostosowała się do jego rytmu. Potrafiła się poddać, mógł
robić z nią, co chciał. Zamknęła oczy, wplotła dłoń w jego włosy, które stawały
się coraz bardziej wilgotne, oddychali szybciej i szybciej. Tay nie należał do
‘cichych’ kochanków i coraz bardziej się ośmielał, co tylko podgrzewało
atmosferę. W końcu i Ola przestała się wstydzić i pozwalała sobie czasem na
głośniejsze dźwięki. Tak też było dzisiaj. Gdy nadeszła ekstaza oboje
przypieczętowali ją głośnym jękiem. Trwali tak chwilę, po czym Tay przeturlał
się na plecy przyciągając ją do siebie.
- „Jaka Pani dzisiaj głośna, Pani
Jabłonnska.”
- „Uczę się od Pana, Panie Hanson. A
dzisiaj wiem, że wolna chata, to sobie pozwoliłam.”
- „Ojtamojta, cicho krzyczeć zawsze
można.”
Rozbawił Olę tym stwierdzeniem, śmiała
się z niego, po czym poszli pod ciepły i bardzo długi prysznic.
Nie było im jednak dane nacieszyć
się wolną chatą w wolną sobotę, bo rano telefon Tay’a dzwonił uporczywie już
chyba czwarty raz.
- „Halo?” – odebrał wreszcie
zaspanym głosem.
- „Cześć synku, przepraszam, że Cię
budzę, Isaac powiedział, że chyba Ty jedyny jesteś w domu. Jest może z Tobą
Ola?”
- „Jest, a co?”
- „Potrzebuję Waszej pomocy, dasz mi
ją do telefonu.”
Nic nie rozumiejąc obudził Olę,
zasłaniając mikrofon powiedział, że mama chce z nią mówić.
- „Tak? Dzień dobry Pani Hanson.”
- „Ola, Ty jesteś kobietą, a
potrzebuję Waszej pomocy. Miałaś do czynienia z dziećmi?”
- „Z dziećmi?” – Ola spojrzała na
Tay’a, ale pokiwał głową, że nic nie rozumie. – „Mam młodsze rodzeństwo.”
- „Ale mi chodzi o takie całkiem małe
dzieci.”
- „No też miałam, w rodzinie, w
sumie…”
- „To całe szczęście, pomożecie mi,
prawda? Zaraz będę w domu, zbierajcie się.”
- „Ale, ale…”
- „W domu wszystko wytłumaczę.” –
powiedziała i się rozłączyła. Ola streściła rozmowę Tay’owi.
- „Mówiłem Ci, że mama była
opiekować się dziećmi u naszej kuzynki, bo ona coś tam musiała pozałatwiać, a
mąż w delegacji, a mama wiesz, zawsze chętna.”
- „Ale co się teraz stało?”
- „Nie wiem, ale jak mama mówi, że
zaraz będzie, to to na pewno jest zaraz.”
Zdążyli tylko umyć zęby jak
usłyszeli warkot silnika pod domem. Ola związała włosy w kitkę, wskoczyła w
jeansy, złapała Tay’a bluzę narzucając ją jedynie na biustonosz i weszli do
salonu w tym samym momencie, co Pani Hanson niosąc jedno dziecko na rękach, a
drugie prowadząc za rękę.
- „Jak dobrze, że jesteście. Pauline
wylądowała w szpitalu, bo chyba czymś się podtruła na stołówce w pracy, muszę
zawieźć jej kilka rzeczy, z dzieciakami nie dam rady. Dziewczynka, Maddy, ma
cztery lata, Josh niecały rok, poradzisz sobie?” – Pani Hanson patrzyła bacznie
na zszokowaną Olę.
- „Tak, oczywiście.”
- „Taylor, rozbierz ich, bo się
zgrzeją, a Ty chodź, pokażę Ci, co im dać do jedzenia.”
Pani Hanson tłumaczyła wszystko, Ola
próbowała zapamiętać, ale mama Tay’a wolała zanotować, co jak się później
okazało, było całkiem słuszne. Usłyszały płacz małego Josha i zobaczyły jak Tay
niesie go jeszcze w kurtce na wyciągniętych rękach.
- „Synu, ale możesz go bliżej
trzymać, on nie gryzie, jeszcze nie ma zębów, chociaż Maddy się to czasem
zdarza.” – Pani Hanson spodobał się jej dowcip.
- „Już ja się tym zajmę, Pani niech
jedzie, tylko proszę na spokojnie, poradzimy sobie. A Ty…” – wzięła chłopca z
rąk niebieskookiego – „…dzwoń po wsparcie.”
- „No ze wsparcia będzie jedynie
Zac, za godzinę, Suzie przyjedzie po zajęciach.” – Pani Hanson zakręciła się,
powiedziała do Maddy, że zostanie z wujkiem Taylor’em i ciocią Olą i że ona
niedługo wróci i tyle ją widzieli.