Got a hold on me

poniedziałek, 24 marca 2014

Część 1



Marzec 2006

Narrator 
Ola czekała przed pokojem dziekana z trwogą i zniecierpliwieniem, wszystko zależało tylko od tej jednej, jedynej decyzji. Miała przecież wszelkie kwalifikacje, uprawnienia, znała język biegle, w końcu mieszkała w Stanach przez dwa lata w dzieciństwie ze względu na pracę mamy. To dlaczego to tyle zajmuje, co on tam jeszcze robi? W końcu drzwi otworzyły się i ukazał się wąsaty i starszawy profesor.
- „Zapraszam Pani Aleksandro.” – przepuścił ją w drzwiach gabinetu i zanim usiadła kontynuował – „Nie wiem, czemu tak bardzo Pani zależało na tym Uniwersytecie i czemu przez cztery miesiące robiła Pani wszystko, aby się tam dostać, ale dociekliwość się Pani opłaciła.”
- „Czy to znaczy, że…”
- „Tak. Właśnie podjąłem ostateczną decyzję w konsultacji z doktor Maciąg i profesorem Jordanem. A! I doktorem Jude’m.”
- „Panie Profesorze, jak mam Panu dziękować?” – Ola nie kryła wzruszenia, a oczy cieszyły się bardziej niż usta.
- „Proszę nie dziękować, korzystać i wrócić za rok z celującymi wynikami w nauce.” – myślała, że się przesłyszała.
- „Za rok?”
- „Tak właśnie! Uważam, że jest to na tyle dobry Uniwersytet, że pół roku byłoby tylko rozbiegówką. Także powodzenia i proszę pozałatwiać wszystkie formalności z doktor Maciąg.”
- „Dziękuję, bardzo dziękuję.” – wychodząc zajrzała jeszcze do gabinetu, w którym siedziała jaj ulubiona doktor. Rozmawiała przez telefon, pokazała tylko kciuk do góry i szepnęła, że porozmawiają kolejnego dnia.

Stanęła w korytarzu i gdy dotarło do niej, że decyzja jest pozytywna, POZYTYWNA, pobiegła do dziekanatu i wpadła bez pukania.
- „Pani Jadziu, Pani Jadziu, udało się, jadę, jadę, profesor się właśnie zgodził!”
- „Nie krzycz tak, dziecko! Wiem, wiem, sama łączyłam rozmowę z tym Jordanem. No widzę, że szczęśliwa do granic.”
- „Do granic! Ma Pani u mnie najlepszą kawę, jaką znajdę w Stanach! I piękną pocztówkę. Jest Pani nieoceniona Pani Jadziu!”
- „Dobrze dziecko, dobrze, idź się cieszyć, bo ja teraz mam sporo pracy.” – Pani Jadzia założyła okulary na nos i wtopiła się w dokumenty.
- „Ojej, przepraszam, chciałam się tylko pochwalić, nie przeszkadzam, ale od jutra zarzucę Panią kolejnymi dokumentami.”
- „Dobrze, dobrze, ale od jutra dziecko, od jutra!”

Szczęście przepełniało ją do granic możliwości. Prawie zapomniałaby płaszcza. Nie zapięła się mimo siarczystego mrozu, czapkę wcisnęła na głowę, szalikiem opasała się byle jak i natychmiast wyciągnęła telefon. Wybierając numer zastanawiała się jak jej to powie, ale nie zdążyła nic wymyśleć, bo przyjaciółka odebrała po pierwszym sygnale.
- „No i? No i?” – pierwsze słowa, jakie wymówiła.
- „Aaaaaaaaaaaaaa! Jadę z Wami! Polka, jadę z Wami! Nadal nie mogę w to uwierzyć, ale jadę, jadę, jadę!”
- „Aaaaaaaaaaaaaaa!” – teraz wrzeszczały już obie. Ludzie dziwnie się na nią patrzyli, ale jej nigdy to nie interesowało. Zawsze była głośna i jak się cieszyła, to całą sobą.
Z Polką przyjaźniła się od siedmiu lat, poznały się jeszcze w podstawówce. Mimo iż chodziły do różnych szkół, to spotykały się często, mieszkały w jednej dzielnicy. Nawet facetów miały z tego samego towarzystwa. Miały… Prawie tak samo im się zaczęło, różnica kilku miesięcy i po dwóch latach tak samo skończyło. Najpierw Ola pocieszała Polę, a potem odwrotnie. Obecnie Pola w szczęśliwym związku z Mikołajem, starszym od niej kilka lat, ułożonym stażystą medycyny. Ola singielka. Po burzliwym romansie z kolegą z roku nie chciała teraz nawet myśleć o facetach. W domu sytuacje miały odwrotne. Pola mieszkała z ojcem i starszym bratem Pawłem, Ola z mamą i młodszym rodzeństwem. Mama do tej pory się zastanawia jak to możliwe, że w rodzinie, gdzie od pokoleń nie było bliźniaków jej właśnie się przytrafiły. O pięć lat młodsze od Oli: niesforny i wiecznie zadający pytania Adrian i słodka, bardzo ładna Gabrysia, która stawiała Olę za wzór godny naśladowania, czego ta miała serdecznie dość. Ojciec zmarł, gdy Ola dostała się na studia. Mimo, że mama dobrze zarabiała, to jednak nie mogła dać jej zbyt wiele na wyjazd do Stanów. Miała w końcu cztery osoby na utrzymaniu. Dlatego tak bardzo zależało Oli na tym, aby było to finansowane ze stypendium, z Erasmusa, po to ślęczała ciągle nad książkami, zarywała noce i zakuwała, żeby potem móc wyjechać. A teraz, gdy dowiedziała się, że wyjedzie na Uniwersytet do Tulsy, razem z Polą i Pawłem, jej radości nic nie mogło zburzyć. No może smutek mamy, której Ola była podporą i często pomocą w radzeniu sobie z „maluchami”. „Maluchy” – cała rodzina tak nazywała bliźniaki, nawet, gdy już mocno podrośli.

Kolejnego dnia Ola stawiła się z plikiem dokumentów u Pani Jadzi, a także omawiała prawie godzinę wszystko z doktor Maciąg. Kolejny tydzień latała tylko między uczelnią, ambasadą, domem i urzędami. Pola z Pawłem mieli lecieć do USA 30 marca, Ola robiła wszystko, żeby zdążyć z papierami. Jakież było jej zdziwienie, gdy okazało się, że wiza na nią czeka od dwóch tygodni. Dziekan musiał jednak wcześniej podjąć decyzję i wystąpić o wizę studencką. Pomyślała, że i jemu będzie musiała przywieźć dobrą kawę. Zakupiła bilety na ten sam samolot, co Pola z Pawłem. Tak bardzo zależało im – głównie jej i Poli – aby studiować na tej samej uczelni w Stanach. Po pierwsze: było to spełnienie marzeń przyjaciółek, po drugie: razem zawsze raźniej i taniej, po trzecie: był z nimi Paweł, po czwarte i chyba najistotniejsze: mieli do dyspozycji mieszkanie ciotki Poli, która sama wyjechała na placówkę do Australii na dwa lata, cieszyła się więc, że ktoś znajomy będzie tam urzędował.

17 komentarzy:

  1. :) ale super i wszystko się powoli układa w całość :)
    Na razie fanie poznać Olę i jej przyjaciół :)
    Jestem ciekawa co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jej połowy faktów nie pamiętam, ale zupełnie inaczej się czyta, uwielbiam....

      Usuń
    2. No ba bardzo dobrze się czyta
      Uwielbiam nadal

      Usuń
  2. Zmieniłam nick, abyśmy się nie myliły :P Świetna część, powolutku poznajemy bohaterów. Oj będzie się działo na tej uczelni :DDD Czekam z niecierpliwością na kolejną część. Buziaki kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, dzięki Olusha! W ogóle, to taka rozbiegowa ta część, ale jakoś zapoznać się trzeba jak to słusznie zauważyłyście :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie jest przeczytać dla odmiany coś co nie jest Kelly opowiadaniem :)
    Podoba mi się i czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyjedzie do Stanów, a tam,,,,,,, wiadomo Tay..... Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy....

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie zaczęłaś Olu i ta piosenka w tle coś wspaniałego :D Zapowiada się bardzo ciekawie,a i czyta się lekko <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo, cieszę się, że wpadłaś :)

      Usuń
  7. Ale ciekawie się zqaczyna:)

    OdpowiedzUsuń
  8. podoba mi się Ola taka pozytywnie zakręcona młoda osoba już nie mogę się doczekać następnej części

    OdpowiedzUsuń
  9. a erasmus nie jest europejski przypadkiem? :D
    czytam,czytam:) za pozno dalas znac i teraz mam zaleglosci:P

    OdpowiedzUsuń
  10. no tak, jak obiecałam, tak w wolnej chwili czytam i nadziwić się nie mogę. Niby klimaty nie moje, ale przyjemnie się czyta- masz fantazję :D
    -Malwina

    OdpowiedzUsuń
  11. erasmus, zawsze chciałam pojechać studiować do innego państwa, ale niestety I'm so blooooooooooond!

    OdpowiedzUsuń
  12. Na razie zaprzyjaźniam się bohaterami.
    Mogę powiedzieć, że technicznie jest dużo lepsze od tego Waszego. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też wiemy, że nasze 'drugie' dzieci są lepsze :) Hihi! Na tamtym się wprawiałyśmy :)

      Usuń