Marzec 2006
Narrator
Ola czekała przed
pokojem dziekana z trwogą i zniecierpliwieniem, wszystko zależało tylko od tej
jednej, jedynej decyzji. Miała przecież wszelkie kwalifikacje, uprawnienia,
znała język biegle, w końcu mieszkała w Stanach przez dwa lata w dzieciństwie
ze względu na pracę mamy. To dlaczego to tyle zajmuje, co on tam jeszcze robi? W
końcu drzwi otworzyły się i ukazał się wąsaty i starszawy profesor.
- „Zapraszam Pani
Aleksandro.” – przepuścił ją w drzwiach gabinetu i zanim usiadła kontynuował – „Nie
wiem, czemu tak bardzo Pani zależało na tym Uniwersytecie i czemu przez cztery
miesiące robiła Pani wszystko, aby się tam dostać, ale dociekliwość się Pani
opłaciła.”
- „Czy to znaczy,
że…”
- „Tak. Właśnie
podjąłem ostateczną decyzję w konsultacji z doktor Maciąg i profesorem
Jordanem. A! I doktorem Jude’m.”
- „Panie Profesorze,
jak mam Panu dziękować?” – Ola nie kryła wzruszenia, a oczy cieszyły się
bardziej niż usta.
- „Proszę nie
dziękować, korzystać i wrócić za rok z celującymi wynikami w nauce.” – myślała,
że się przesłyszała.
- „Za rok?”
- „Tak właśnie!
Uważam, że jest to na tyle dobry Uniwersytet, że pół roku byłoby tylko
rozbiegówką. Także powodzenia i proszę pozałatwiać wszystkie formalności z
doktor Maciąg.”
- „Dziękuję, bardzo
dziękuję.” – wychodząc zajrzała jeszcze do gabinetu, w którym siedziała jaj
ulubiona doktor. Rozmawiała przez telefon, pokazała tylko kciuk do góry i
szepnęła, że porozmawiają kolejnego dnia.
Stanęła w korytarzu i
gdy dotarło do niej, że decyzja jest pozytywna, POZYTYWNA, pobiegła do
dziekanatu i wpadła bez pukania.
- „Pani Jadziu, Pani
Jadziu, udało się, jadę, jadę, profesor się właśnie zgodził!”
- „Nie krzycz tak,
dziecko! Wiem, wiem, sama łączyłam rozmowę z tym Jordanem. No widzę, że
szczęśliwa do granic.”
- „Do granic! Ma Pani
u mnie najlepszą kawę, jaką znajdę w Stanach! I piękną pocztówkę. Jest Pani nieoceniona
Pani Jadziu!”
- „Dobrze dziecko,
dobrze, idź się cieszyć, bo ja teraz mam sporo pracy.” – Pani Jadzia założyła
okulary na nos i wtopiła się w dokumenty.
- „Ojej, przepraszam,
chciałam się tylko pochwalić, nie przeszkadzam, ale od jutra zarzucę Panią
kolejnymi dokumentami.”
- „Dobrze, dobrze,
ale od jutra dziecko, od jutra!”
Szczęście
przepełniało ją do granic możliwości. Prawie zapomniałaby płaszcza. Nie zapięła
się mimo siarczystego mrozu, czapkę wcisnęła na głowę, szalikiem opasała się
byle jak i natychmiast wyciągnęła telefon. Wybierając numer zastanawiała się
jak jej to powie, ale nie zdążyła nic wymyśleć, bo przyjaciółka odebrała po
pierwszym sygnale.
- „No i? No i?” –
pierwsze słowa, jakie wymówiła.
- „Aaaaaaaaaaaaaa!
Jadę z Wami! Polka, jadę z Wami! Nadal nie mogę w to uwierzyć, ale jadę, jadę,
jadę!”
- „Aaaaaaaaaaaaaaa!”
– teraz wrzeszczały już obie. Ludzie dziwnie się na nią patrzyli, ale jej nigdy
to nie interesowało. Zawsze była głośna i jak się cieszyła, to całą sobą.
Z Polką przyjaźniła
się od siedmiu lat, poznały się jeszcze w podstawówce. Mimo iż chodziły do
różnych szkół, to spotykały się często, mieszkały w jednej dzielnicy. Nawet
facetów miały z tego samego towarzystwa. Miały… Prawie tak samo im się zaczęło,
różnica kilku miesięcy i po dwóch latach tak samo skończyło. Najpierw Ola
pocieszała Polę, a potem odwrotnie. Obecnie Pola w szczęśliwym związku z
Mikołajem, starszym od niej kilka lat, ułożonym stażystą medycyny. Ola
singielka. Po burzliwym romansie z kolegą z roku nie chciała teraz nawet myśleć
o facetach. W domu sytuacje miały odwrotne. Pola mieszkała z ojcem i starszym
bratem Pawłem, Ola z mamą i młodszym rodzeństwem. Mama do tej pory się
zastanawia jak to możliwe, że w rodzinie, gdzie od pokoleń nie było bliźniaków
jej właśnie się przytrafiły. O pięć lat młodsze od Oli: niesforny i wiecznie
zadający pytania Adrian i słodka, bardzo ładna Gabrysia, która stawiała Olę za
wzór godny naśladowania, czego ta miała serdecznie dość. Ojciec zmarł, gdy Ola
dostała się na studia. Mimo, że mama dobrze zarabiała, to jednak nie mogła dać jej
zbyt wiele na wyjazd do Stanów. Miała w końcu cztery osoby na utrzymaniu.
Dlatego tak bardzo zależało Oli na tym, aby było to finansowane ze stypendium,
z Erasmusa, po to ślęczała ciągle nad książkami, zarywała noce i zakuwała, żeby
potem móc wyjechać. A teraz, gdy dowiedziała się, że wyjedzie na Uniwersytet do
Tulsy, razem z Polą i Pawłem, jej radości nic nie mogło zburzyć. No może smutek
mamy, której Ola była podporą i często pomocą w radzeniu sobie z „maluchami”.
„Maluchy” – cała rodzina tak nazywała bliźniaki, nawet, gdy już mocno podrośli.
Kolejnego dnia Ola
stawiła się z plikiem dokumentów u Pani Jadzi, a także omawiała prawie godzinę
wszystko z doktor Maciąg. Kolejny tydzień latała tylko między uczelnią,
ambasadą, domem i urzędami. Pola z Pawłem mieli lecieć do USA 30 marca, Ola
robiła wszystko, żeby zdążyć z papierami. Jakież było jej zdziwienie, gdy
okazało się, że wiza na nią czeka od dwóch tygodni. Dziekan musiał jednak
wcześniej podjąć decyzję i wystąpić o wizę studencką. Pomyślała, że i jemu
będzie musiała przywieźć dobrą kawę. Zakupiła bilety na ten sam samolot, co
Pola z Pawłem. Tak bardzo zależało im – głównie jej i Poli – aby studiować na
tej samej uczelni w Stanach. Po pierwsze: było to spełnienie marzeń
przyjaciółek, po drugie: razem zawsze raźniej i taniej, po trzecie: był z nimi
Paweł, po czwarte i chyba najistotniejsze: mieli do dyspozycji mieszkanie
ciotki Poli, która sama wyjechała na placówkę do Australii na dwa lata,
cieszyła się więc, że ktoś znajomy będzie tam urzędował.
:) ale super i wszystko się powoli układa w całość :)
OdpowiedzUsuńNa razie fanie poznać Olę i jej przyjaciół :)
Jestem ciekawa co będzie dalej
jej połowy faktów nie pamiętam, ale zupełnie inaczej się czyta, uwielbiam....
UsuńNo ba bardzo dobrze się czyta
UsuńUwielbiam nadal
Zmieniłam nick, abyśmy się nie myliły :P Świetna część, powolutku poznajemy bohaterów. Oj będzie się działo na tej uczelni :DDD Czekam z niecierpliwością na kolejną część. Buziaki kochana :*
OdpowiedzUsuńOch, dzięki Olusha! W ogóle, to taka rozbiegowa ta część, ale jakoś zapoznać się trzeba jak to słusznie zauważyłyście :D
OdpowiedzUsuńFajnie jest przeczytać dla odmiany coś co nie jest Kelly opowiadaniem :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się i czekam na więcej
Wyjedzie do Stanów, a tam,,,,,,, wiadomo Tay..... Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy....
OdpowiedzUsuńŚwietnie zaczęłaś Olu i ta piosenka w tle coś wspaniałego :D Zapowiada się bardzo ciekawie,a i czyta się lekko <3
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo, cieszę się, że wpadłaś :)
UsuńAle ciekawie się zqaczyna:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :)
Usuńpodoba mi się Ola taka pozytywnie zakręcona młoda osoba już nie mogę się doczekać następnej części
OdpowiedzUsuńa erasmus nie jest europejski przypadkiem? :D
OdpowiedzUsuńczytam,czytam:) za pozno dalas znac i teraz mam zaleglosci:P
no tak, jak obiecałam, tak w wolnej chwili czytam i nadziwić się nie mogę. Niby klimaty nie moje, ale przyjemnie się czyta- masz fantazję :D
OdpowiedzUsuń-Malwina
erasmus, zawsze chciałam pojechać studiować do innego państwa, ale niestety I'm so blooooooooooond!
OdpowiedzUsuńNa razie zaprzyjaźniam się bohaterami.
OdpowiedzUsuńMogę powiedzieć, że technicznie jest dużo lepsze od tego Waszego. :-D
My też wiemy, że nasze 'drugie' dzieci są lepsze :) Hihi! Na tamtym się wprawiałyśmy :)
Usuń