Got a hold on me

poniedziałek, 30 marca 2015

Część 104

Tay
Dziwnie było rozmawiać z kimś, kogo się nie zna i kto nie zna Ciebie i to jeszcze o kimś innym. Matt okazał się sympatycznym człowiekiem, Paddy wspominał mu, że mam zadzwonić, nie myślał jednak, że zrobię to po kilku miesiącach. Powiedział mi to samo, co Paddy i Nikki, że Ola zachowała się tak ze strachu i że on też zawsze jej powtarzał, że nie może ze wszystkim radzić sobie sama. Mówił, że jedynie Pola wie wszytko i zdziwił się, gdy powiedziałem, że tym razem nie wiedziała.
- „Ola, to świetna dziewczyna, ale straszny tchórz.” - mówił – „Boi się podjąć jakiekolwiek ryzyko, woli cierpieć niż zostać zraniona. Nie wiem, czy powinienem Ci to mówić, ale ona kilka lat temu była z takim jednym, który...”
-  „Z Igorem. Wiem. Zdradził ją, ona nie wybaczyła i żałowała.”
- „Właśnie tak. Ona go kochała, ale wolała pocierpieć niż wybaczyć. I to samo było z Tobą. Wolała zwalić winę na siebie, cierpieć niż przyznać się do tego, że musi pomóc rodzinie.”
- „To nie wszystko Matt. Jej chodziło o to, że... że... nie może mieć dzieci.” - w słuchawce zapadła cisza.
- „O kurwa! Nie wiedziałem.”
- „Babcia była tylko przykrywką.” - po dłuższej chwili Matt się odezwał:
- „To wiesz, co Ci powiem Taylor? Musisz być pewny, że jeśli do siebie wrócicie, to nie zostawisz jej z tego powodu, ona tego nie przeżyje. Tego się właśnie obawiała. Więc zastanów się czy wystarczy Ci ona sama, bez tej odpowiedzi nic nie rób.”
- „Ale ja nie zamierzam nic robić! Szukam tylko wyjaśnienia tej całej chorej sytuacji.”
- „No to szukaj go u źródła, tak będzie najlepiej.”
- „Mowy nie ma! Nie chcę jej widzieć.”
- „Oszukujesz sam siebie Taylor.”
- „Co?” - zwariował, przecież mnie nie zna.
- „Wiem, że się nie znamy, ale słyszę, w jaki sposób o niej mówisz, Tobie cały czas zależy, tylko najpierw odpowiedz sobie na to ważne pytanie.”
- „Matt, to już skończona historia.”
- „O tym decydujecie sami. Może pogadam z Olą? Strasznie mi jej żal, a nie kontaktowaliśmy się już kupę czasu.”
- „Nie Matt. Proszę, żeby ta rozmowa została między nami.”
- „Ok, niech Ci będzie.”
- „Dzięki, trzymaj się.”

Co on w ogóle mówi? Przecież nie zamierzałem ani do niej lecieć ani tym bardziej wracać. Rzuciłem się na łóżko, od myślenia rozbolała mnie głowa i w końcu usnąłem. Widziałem jej twarz, jej włosy wiały na wszystkie strony, gdy jechaliśmy autem. Poprosiła o zamianę, ona prowadziła, muzyka grała, ja śpiewałem, ona się śmiała. Dojechaliśmy do samotni. Zatrzymała auto, odwróciła w moją stronę i spoważniała. Bałem się, że znowu powie, że wyjeżdża, odchodzi... Ale nie. Wzięła moją twarz w swoje ręce i powiedziała 'kocham Cię Tay', po czym pocałowała i wtedy w tym śnie wiedziałem, że więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Gorzej było, gdy się obudziłem. Podświadomość płatała mi figle, natłok myśli w głowie, chciałem spojrzeć na tę sprawę na trzeźwo, ale nie potrafiłem. Za bardzo mnie zraniła.

Ola
Otworzyłam oczy. Pochylało się nade mną kilka osób, w tym chłopak w takiej samej czapce jak Tay. Jak mogłam myśleć, że to on, skąd u diabła by się tu wziął? Ludzie chcieli wzywać pogotowie, ale powiedziałam, że mało jadłam i miałam wysiłek na treningu. Chłopak przejął się, tłumaczył, że wzięłam go za kogoś innego. Uparł się, że odprowadzi mnie do domu. Było mi wszystko jedno, pozwoliłam więc wziąć swoją torbę. Początkowo szliśmy w milczeniu, nie chciałam jechać autobusem, wolałam świeże powietrze. Chłopak przyglądał mi się z ukosa. W końcu zagaił:
- „Jestem Błażej. Przepraszam.”
- „A za co?” - spytałam zdumiona.
- „Że nie jestem nim. Widziałem zawód w Twoich oczach, gdy się odwróciłem.”
- „No to w takim razie ja przepraszam.”
- „Bardzo jestem podobny?” - zrobił tak śmieszną minę, że wybuchłam śmiechem. A jak zaczęłam, to nie mogłam się uspokoić. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak szczerze się śmiałam. W końcu i jemu się udzieliło.
- „Sorry, czasem tak właśnie reaguję na stres. A co do pytania, to...” - zajrzałam mu prosto w twarz – „W ogóle nie jesteś podobny, ale masz taką samą czapkę. Ona mnie zmyliła.”
Teraz on zastanowił się chwilę i roześmiał, a ja zauważyłam, że ma prawie czarne oczy. Źrenice nie odróżniały się od tęczówek. Zatrzymałam się.
- „To mój blok. Dzięki za pomoc.”
- „Nie ma sprawy. Moja czapka nabroiła, to musiałem się zrehabilitować.”
- „No to cześć.”
- „Cześć.” - stanął naprzeciwko mnie – „Jak się czujesz?”
- „Dobrze, chyba...” - odwróciłam się do drzwi, wbiłam kod i już miałam zniknąć, gdy...
- „Zaczekaj!” - krzyknął – „Nie powiedziałaś jak Ci na imię.”
- „Ola. Jeszcze raz dzięki. Cześć.” - puściłam drzwi i czarne oczy Błażeja zostały na mrozie.
W domu opowiedziałam, co mi się przytrafiło, już nigdy nie chciałam kłamać i radzić sobie sama. Zakopałam się do łóżka, ale Gabi nie dała mi zasnąć. Wychodziła po Bartka na przystanek, a gdy wróciła trzymała coś za plecami.
- „Mam coś dla Ciebie.”
- „Co?”
- „Prezent.”
- „Do urodzin jeszcze dwa tygodnie.”
- „Ale to od cichego wielbiciela.” - próbowała mnie rozbawić.
- „Gabi, daj spokój, bredzisz.” - wtedy wyciągnęła zza siebie czapkę. Kartka w środku mówiła, że to dla Oli, a podpisał się 'niepodobny Błażej'. Dodatkowo jeśli chciałabym porozmawiać lub pomilczeć zostawił adres mailowy.
- „Gabi, nie uśmiechaj się tak głupio, bo on nie jest w moim typie.”
- „Wiem, ale przecież możesz się spotkać, żeby pomilczeć. W ogóle, ale typ ma imię.”  - skrzywiła się – „Co to jest? Błażej? Fujka!”
- „Bartek, zabierz ją stąd.”
Młodzi poszli do drugiego pokoju, a ja trzymałam w rękach czapkę wspominając momenty z Tay'em. To jakby jego czapka. ale nie pachniała nim tylko kimś zupełnie innym. Niewiele myśląc napisałam maila z podziękowaniami do Błażeja informując, że kiedyś mu ją oddam. Odpisał, potem ja odpisałam i zeszło się tak do trzeciej rano, a kolejnego dnia czekał na mnie pod szkołą tańca. Zbaraniałam całkowicie.
- „Cześć, co tu robisz?” - spytałam.
- „Cześć, czekam, żeby pomóc Ci dojść do domu bez omdlenia”.
- „Co się stało?” - wzdrygnęłam się na głos Igora – „Zemdlałaś? Kiedy? Czemu nie mówisz, odprowadziłbym Cię.”
- „Nic się nie dzieje Iggy, ostatnio mało jadłam, wczoraj pierwszy trening po przerwie i...”
- „…i to, że pomyliła mnie z ukochanym też zrobiło swoje.” - dodał Błażej.
Zamarłam, spojrzałam na Igora, znowu zobaczyłam smutek w jego oczach, moje lekko się zaszkliły. Igor z mierzył wzrokiem bruneta, po czym odwrócił się i chciał odejść.
- „Przepraszam Iggy, przecież wiesz, że...” - odwrócił się całując mnie w czoło.
- „Wiem, na razie.”
- „Ale masz wyczucie czasu.” – fuknęłam na Błażeja.
- „No niestety, to jedna z moich wad. Ale to nie ten od czapki?”
- „Nie ten, zrobiło mu się przykro, niedawno się rozstaliśmy i oboje to przeżywamy. Zresztą, czemu ja Ci to mówię?”
- „Czasem lepiej opowiedzieć coś nieznajomemu, łatwiej idzie.”
- „Może i tak...” - zamyśliłam się – „Ale masz dziś pecha. Nie idę prosto do domu.”
- „Uuu... No to pomogę Ci dojść tam, gdzie idziesz.” - uśmiechnął się rozbrajająco. – „Gdzie idziesz?”
- „Na lody.”
- „Zimą?”
- „Zimą, latem, zawsze! Jakbym wiedziała, że będziesz, przyniosłabym Ci czapkę.”
- „Spokojnie. Oddasz moją, jak wróci prawdziwa.”
- „Nie wróci..”. - oczy mi się zaszkliły. Patrzyłam na chłopaka i poczułam, że mogę mu zaufać, opowiedzieć, o co chodzi, opowiedzieć o Tay'u. – „Jeśli chcesz jako nieznajomy posłuchać historii życia i lubisz lody, to...”
- „No to idziemy!” - bez pytania zdjął mi torbę z ramienia i dopiero cztery godziny później byliśmy pod moim blokiem. Podziękowałam i przeprosiłam, że tak się obnażyłam emocjonalnie. Ale czułam się lżej. Błażej powiedział, że jego zdaniem nie wszystko stracone, Tay zgodzi się ze mną porozmawiać i gdy coś czuje, to można coś takiego wybaczyć. Byłoby to spełnienie moich marzeń. Potrząsnęłam głową, cholernie brakowało mi Poli, ona zaraz zrobiłby analizę psychologiczną i albo ochrzaniła albo przytuliła i pocieszała. Napisałam jej smsa, że wariuję i że ludzi na ulicy zaczepiam myśląc, że to Tay. Że po raz kolejny przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczy i że bardzo za nią tęsknię. Tak bym chciała, żeby była obok. Ale zasłużyłam, co jak co, zasłużyłam.

środa, 25 marca 2015

Część 103

Tay
Obudziłem się z potwornym bólem głowy, rozejrzałem po pomieszczeniu, mój pokój. Tylko kto mnie tu przywiózł? Ostatnią rzeczą jaką pamiętam, to samotne picie w 'Almost heaven'. Moje myśli zaraz jednak powróciły do Oli. Czemu tak jest? Czemu tak zareagowałem? Czemu cały czas mi na niej zależy? Usiadłem zbyt gwałtownie na łóżku, co było błędem, bo zrobiło mi się niedobrze i pobiegłem zwymiotować. Spojrzałem w lustro, wyglądałem fatalnie. Kac, to coś okropnego. Długo już nie tknę Whisky. Ale kac przejdzie, człowiek tylko pamięta, jaki był głupi. A czemu każda informacja o Oli robiła na mnie wrażenie? Czy nie mogłem o niej zapomnieć, bo cały czas coś do niej czułem? Prysznic zadziałał kojąco, poczułem się lepiej. Lepiej fizycznie, psychicznie byłem wrakiem. Głowa bolała, ale nie chciałem wychodzić z pokoju, żeby nie musieć z nikim rozmawiać. Odpaliłem laptopa, wyszukałem odpowiedni folder. Długo zastanawiałem się zanim go otworzyłem. Pojawiła się roześmiana buzia Oli. Pierwsza sesja po odebraniu aparatu z naprawy miała miejsce na basenie, Ola wygłupiała się z Młodym. Skrzywiłem się, wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że on coś... Kolejne zdjęcia z imprez, spacerów, Kuby, urodzin Zac'a, Ike'a, Świąt, Sylwestra, naszych urodzin i innych zwykłych dni. Naszych urodzin... Wtedy wyglądała na szczęśliwą, miesiąc później mówiła, że wraca do Polski i że było miło. Włączyłem film z naszej imprezy, analizowałem. Jej wzrok cały czas był inny niż wzrok fanek, niż wzrok Megan. Czemu wtedy się nie zorientowałem, że coś jest nie tak? Duma ucierpiała, pewnie, ale gdybym wtedy wiedział, że chodzi o babcię, to nie pozwoliłbym jej odejść. Co to w ogóle za powód rozstania? Nie mieściło mi się to w głowie. Sms wybudził mnie z rozmyślań. Nicole pytała jak się czuję, poprosiłem, żeby zajrzała do mnie w wolnej chwili. Po minucie usłyszałem ciche pukanie, szybka jest, otworzyłem drzwi i zaraz zamknąłem na klucz. Nikki bez słowa mnie przytuliła. Nie spodziewałam się, więc poklepałem ją tylko po plecach.
- „Jak się masz? Nieźle się upodliłeś wczoraj.”
- „Ola tak zawsze mówiła.” – powiedziałem nie patrząc na nią.
- „Tak, wiem, przejęliśmy od niej kilka powiedzonek.”
- „Przepraszam, że tak wczoraj na Ciebie napadłem.”
- „To zrozumiałe, spodziewałam się.” - zapadła cisza, sam nie wiedziałem, jak mam zacząć.
- „Nikki, ja o niej nie zapomniałem.”
- „Wiem Tay, to widać, przynajmniej ja to widzę.”
- „A chłopaki wiedzą?” - Nicole pokręciła przecząco głową. – „To niech tak zostanie. W ogóle...” - spojrzałem na nią bacznie – „W życiu bym nie podejrzewał, że...” - zawahałem się.
- „Co? Że będziesz o tym rozmawiał właśnie ze mną?”
- „Noo...” - przyznałem się.
- „Z kimś trzeba Tay, z kimś trzeba...”
- „Nie rozumiem jak ona mogła Nikki. Zrobiła to w taki sposób, że od razu jej uwierzyłem, bez zająknięcia.”
- „Ty jesteś facetem Taylor. Wy nie bardzo umiecie czytać między wierszami. Ja pojechałam na imprezę pożegnalną do Angeli, widziałam, że coś jest nie tak, ani przez chwilę nie uwierzyłam w te jej brednie. A Tobie ucierpiała duma, znam Cię już trochę. Potem Zac próbował, ale sam wiesz jak wyszło.” - skrzywiłem się, Nikki kontynuowała. – „Olka tego nie planowała, myślała, że jakoś go przekona, że on też jej uwierzy. Nie chciał, więc posunęła się do takiego kroku.”
- „I to tylko dlatego, że musiała wrócić do kraju? Że babcia zachorowała? Co to jest za powód, do cholery?”
- „Nie tylko Tay, nie tylko...” - Nikki wstała i zaczęła krążyć po pokoju, a ja zacząłem się bardziej denerwować. Czy to jeszcze nie wszystko?
- „Nie ja powinnam Ci o tym mówić Tay, nie ja... Ale ustaliłyśmy z Polą, że musisz znać całą prawdę.” - wpatrywałem się w nią uważnie, a jej dreptanie doprowadzało mnie do szału. – „Po tej sytuacji... eee... jak Ola wyszła ze szpitala... eee... Pamiętasz? Miała zrobić badania no i eee...”
- „Bardzo Cię proszę, do brzegu!” - byłem już zniecierpliwiony.
- „Ale dasz mi teraz powiedzieć do końca?” - skinąłem głową.
- „No bo te badania wykazały, one wykazały, że... eee...”
- „Nikki cholera!”
- „...że Ola nie może mieć dzieci.”
Zastygłem w bezruchu.
- „Ty ciągle wspominałeś, że kiedyś będziecie mieć, potem ona wiedziała, że się nie uda i bała Ci się o tym powiedzieć. Widziała, że Ty chcesz mieć dziecko, a ona czuła się wybrakowana i wiedziała, że Ci go nie da. Ubzdurała sobie, że i tak ją zostawisz.”
- „Boże Drogi! Ona była z tym sama, nie powiedziała mi.”
- „Nikomu nie powiedziała. Dopiero jakiś czas temu...” - spojrzała na mnie z trwogą –„...zwierzyła się jednej osobie.”
- „Komu?” - spytałem spodziewając się jaka będzie odpowiedź.
- „Czy to ważne Tay?”
- „Ważne. Powiedziała swojemu chłopakowi. Igor czy jak mu tam. Wiem, że do niego wróciła.”
- „Skąd wiesz?” - Nicole patrzyła zdumiona.
- „Myślisz, że ja nie śledziłem Internetu? Ona znalazła nasz wywiad, ja widziałem jej tańce. Zdobywali razem wysokie miejsca. Ona jest dobra, najlepsza! No i widać było, że są razem, bo się całowali po wygranej.” - wiedziałem, o co Nicole chce spytać – „Nie, nie jestem o to zły, sam się szybciej pocieszyłem. Ale jak ona mogła pomyśleć, że zostawiłbym ją z takiego powodu?”
- „Mówiła, że może nie od razu, ale w przyszłości pewnie byś żałował, że jesteście razem, bez dzieci i że w końcu byś ją zostawił.”
Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszałem. Czy ona naprawdę tak słabo mnie znała? Była pewna, że nie przetrwamy? Nie wierzyła w to, co nas łączyło? Wszystko wymyśliła ze strachu? Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz, przewróciłem oczami i wyciszyłem połączenie.
- „No właśnie. Kochasz ją?” - spojrzałem zdumiony, Nikki dodała – „Megan mam na myśli.”
- „Aaa... Nie no, gdzie tam.”
- „To po co z nią jesteś? Zakończ to i leć do Oli.”
- „Co? Ty całkiem oszalałaś!” – wstałem i też zacząłem krążyć w kółko.
- „Cały czas ją kochasz. A ona Ciebie.”
- „Nikki, czy Ty się słyszysz?”
- „Słyszę się i od samego początku wiedziałam, że coś w tym nie gra. Leć do niej, pogadajcie, nie musisz przecież od razu wybaczać, ale wyjaśnijcie sobie. Ola próbowała dzwonić do Ciebie kilka razy.”
- „Tak myślałem, że to ona. Czasem nie słyszałem, ale dwa razy po prostu wpatrywałem się w telefon, póki nie przestał dzwonić. Ale nie zamierzam do niej lecieć. Przegięła, minęło już sporo czasu, wybrała, więc trzeba się pogodzić i żyć dalej.”
- „Tay, ale mimo tego, że znasz już prawdę.”
- „Już? Już znam prawdę? Chyba dopiero! I kto mi ją powiedział? Ola?”
- „Ale Ty nadal ją kochasz.”
- „Proszę Cię...” – prychnąłem.
- „Może jest jeszcze dla Was szansa?” - patrzyłem na nią jak na kosmitkę.
- „Po takim czasie?”
- „Tak, po takim czasie Tay! Nie zaprzeczyłeś, gdy mówiłam, że ją kochasz. Ona cały czas powtarza, że jesteś miłością jej życia. Wiem, że przegięła, zraniła Ciebie, Zac'a, ale siebie też. Cały czas cierpiała.”
- „Chyba nie, będąc z Igorem.”
- „Cierpiała Tay, chciała spróbować ułożyć sobie życie, ale nie była w stanie go pokochać.”
- „I ona teraz wysłała Cię, abyś mnie przekonała do rozmowy z nią?”
- „Taylor, przecież ona nic nie wie! Mówiłam Ci, jak mnie słuchasz? Zarzuciła treningi, zawala sesję, nie je, nie śpi, jej mama i siostra się o nią bardzo martwią, ona zrozumiała, że nie powinna już radzić sobie ze wszystkim sama, przyznała Ci rację. Wiem, że późno, że postąpiła fatalnie, ale nie skreślaj jej.”
- „Ona sama się skreśliła Nikki...”

Zostałem sam. Chciałem pogadać z kimś neutralnym, z kimś całkowicie nie zamieszanym w sprawę, ale nie było takiej osoby. Mama? To zawsze Zac jej się zwierzał, we mnie czytała, ale jak nie chciałem rozmawiać, to nie naciskała. Spotkać się z Olą? Porozmawiać? Jakby to miało wyglądać do cholery? Na kawusi będzie mi mówić, jaka głupia była i że dalej mnie kocha? Nie byłem w stanie sobie tego wyobrazić. Nagle doznałem olśnienia. Paddy! Dał mi telefon tego znajomego Oli, na podkładce od piwa. Gdzie ja to wsadziłem? Zacząłem przetrząsać wszystkie szafki, a po godzinie, gdy pokój wyglądał jak po przejściu tornado siedziałem z kartonikiem w ręku wystukując numer telefonu…

piątek, 20 marca 2015

Część 102


Tay
Dwa dni po wyjeździe Meg całkiem dobiła mnie Nicole. Wparowała do mojego pokoju zamykając drzwi od korytarza i łazienki i mówiąc, że muszę jej wysłuchać. Po jej minie widziałem, że to coś poważnego.
- „Tay, obiecaj, że dasz mi dokończyć.” – zbaraniałem. Podejrzewałem, o co chodzi.
- „O nie! Jeśli chcesz rozmawiać o tym, o czym myślę, to nie ma mowy!” – wstałem, ale ona była szybsza. Podbiegła do drzwi wyciągając klucze i chowając do kieszeni spodni.
- „Oszalałaś Nicole?” – teraz, to już całkiem zgłupiałem.
- „Usiądź Tay. Ja nie wyjdę, póki mnie nie wysłuchasz.”
Moja przyszła szwagierka usiadła koło mnie na łóżku chwytając za ramiona i potrząsając.
- „Tay, na miłość boską, dobrze się czujesz? Jesteś blady jak ściana! Wiem, że to dla Ciebie szok, ale moim zdaniem powinniście porozmawiać. Ona próbowała się z Tobą skontaktować.”
- „Wiem, widziałem, ale… ale… Nikki! Nosz fuck! To się nie dzieje naprawdę, to niemożliwe Nikki! To niemożliwe!” – powoli docierało do mnie to, co usłyszałem.
- „Niestety możliwe. Zrobiła błąd, głupotę, ale…”
- „Błąd? Głupotę? Nie no, ja w to nie wierzę, jak ona mogła? Ona jest… jest… jest… podła! Okrutna! Nicole, otwórz drzwi, muszę wyjść.”
- „Tay, posłuchaj, ja…”
- „Otwórz te cholerne drzwi!!!” – chyba ją przeraziłem, bo czym prędzej wyciągnęła klucze i podała mi bez słowa. Wybiegłem z domu, wsiadłem do auta i ruszyłem z piskiem opon. Skupiałem się na drodze jak tylko mogłem, aby tylko dojechać do celu. Samotnia. Zatrzymałem się, trzasnąłem drzwiami i kopnąłem kilka razy w oponę. Nie polepszyło mi się. Wydarłem się. Też nie zdało rezultatu. Usiadłem na ziemi opierając się o samochód. Prawie rok minął, prawie rok, a ona zdecydowała się powiedzieć prawdę. I to komu? Gabrielle, Poli, Pawłowi, Jessice, Nicole… Niezły łańcuszek się stworzył. Zaśmiałem się histerycznie. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje… To, czego dowiedziałem się teraz było dużo gorsze niż to, co powiedziała mi wtedy. Kłamała! Chciała, żebym ją znienawidził, żebym uwierzył, że nic do mnie nie czuje, żeby mogła opiekować się babcią. Oszalała! Zwariowała do reszty! Przecież nie zostawiłbym jej, pomógłbym, coś byśmy wymyślili, ale nie, po co, po co, przecież można wszystko rozwiązać samodzielnie, egoistycznie! To jej wychodziło najlepiej, na tym znała się jak nikt inny. I co? I że sumienie ją teraz ruszyło? Nicole mówiła, że cały ten czas cierpiała… Taa… cały czas… Zaraz, zaraz… Ile dokładnie minęło? Dziesięć miesięcy… Dziesięć pieprzonych miesięcy, podczas których jej twarz, jej głos i inne wspomnienia o niej wracały do mnie często. Na tyle często, że nie mogłem o niej zapomnieć. A teraz dowiedziałem się, co zrobiła. Co ją podkusiło, żeby tak ze mną postąpić? Tak robi ktoś, kto kocha? Nikki twierdzi, że kocha, ale ja wątpię. Nie robi się takich rzeczy ukochanej osobie. Znowu się zaśmiałem patrząc w niebo. Przewróciła moje życie, gdy ją poznałem, nigdy wcześniej nie byłem tak pewny siebie i swoich uczuć, potem zrobiła to po raz kolejny zmuszając mnie, bym uwierzył, że to była tylko zabawa i że przecież wiedziałem, że kiedyś wróci do domu, a teraz przewróciła moje życie po raz trzeci. Nie za dużo jak na jedną osobę? Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. Meg, to nie było to, tego byłem pewien, ciągle Ola kołatała mi się po głowie. Nikki miała rację, próbowała przekonać mnie, że coś jest nie tak, że Ola nie mogła tak myśleć. Nie uwierzyłem jej, nikt nie uwierzył. Paddy! Skurczybyk! Nawet on czuł pismo nosem. Spojrzałem na samotnię, siedziała tu obok mnie nie raz, obejmowałem ją, całowałem, ona się tuliła. Wracaliśmy do mnie i kochaliśmy się. Nawet seks był zupełnie inny. 'Czemu się dziwisz baranie? Przecież kochałeś ją.' Kochałem... A może to moja wina? Za szybko w nią zwątpiłem, za szybko uwierzyłem w jej słowa. Ona wtedy potrzebowała pomocy. Ja o tym nie wiedziałem. 'Jesteś głupi Hanson! Nie ma w tym Twojej winy.' Nie ma? To dlaczego nie drążyłem tematu? Kazałem się jej wynosić, nie chciałem widzieć na oczy. Potem pojechał do niej Zac. Aż mną zatrzęsło. Tak bardzo się bała, żeby zrobić coś takiego? Nicole mówiła, że Ola tego nie planowała, że tak wyszło, bo nie spodziewała się Młodego. Sama się w tym wszystkim pogubiła. Ona naprawdę zwariowała! Mózg mi płonął, czacha dymiła. Pojechałem do 'Almost heaven'. Bardzo rzadko tam jeździłem odkąd wyjechała, za bardzo kojarzyło mi się z nią. Balkon był zajęty, poszedłem do sali na dole. Zamówiłem piwo, ale po połowie przerzuciłem się na coś mocniejszego. Piłem i paliłem, paliłem i piłem...

Narrator
Nikki zadzwoniła prosto do Poli informując ją o rozmowie z Tay'em. Przeczuwały, że tak zareaguje, że będzie wściekły i że będzie potrzebował czasu na poukładanie sobie wszystkiego. Jedynie Jessica wierzyła, że Tay wybaczy Oli i zejdą się, Pola i Nicole podchodziły do sprawy sceptycznie. Wyjechał kilka godzin temu i jeszcze nie wrócił. Jak na zawołanie zadzwonił telefon, Nikki odetchnęła widząc na wyświetlaczu imię Taylor'a. Bełkotał coś i jedyne, co zrozumiała, to to, że jest w Almost Heaven i żeby go zabrać. Tak jak założyła sobie, nie chciała informować Ike'a i Zac'a, więc sama pojechała po Tay'a. Umęczyła się z nim niemiłosiernie. Jedno ją jednak ucieszyło. Kilka razy wymówił imię Oli. Może jednak nie wszystko stracone? - pomyślała dziewczyna i stawiając Taylor'owi wodę w zasięgu dłoni wyszła z pokoju.

Ola
Mimo oczyszczającej rozmowy z Igorem nie byłam w stanie wrócić na treningi. Na uczelnię też się nie spieszyłam. Mama, Gabi i Igor martwili się o mnie, Pola się nie odzywała. Prędzej Paweł dzwonił pytając, co słychać, próbując przekonać mnie do kontaktu z niebieskookim. Do tego nie trzeba było, bo wiele bym dała za szczerą rozmowę z nim. Tylko, że on nie odbierał. Miał prawo, sama do tego doprowadziłam. Zaczęła się sesja, pierwszy egzamin zdałam fartem, był test i wszystko ściągnęłam od koleżanki. Kolejne dwa zawaliłam. Trener był zły, że nie ma mnie na sali. Do kolejnych dwóch egzaminów nawet nie podeszłam, jakąś pracę na zaliczenie napisał dla mnie Adrian. Nie byłam w stanie skupić się na nauce. Igor namówił mnie na taniec. Dostałam reprymendę od trenera, że przecież nigdy mi sesja nie przeszkadzała w treningach. Obiecałam poprawę i zmobilizowałam siły na tyle, ile byłam w stanie. Wracając z pierwszego treningu wybrałam spacer zamiast autobusu. Rozglądałam się po sklepowych witrynach, zaczynali już wieszać wiosenne ciuchy. Wzruszyłam ramionami, przeszłam dalej, lodziarnia, nie przepuściłam okazji, ale bita śmietana mnie zemdliła. Wyszłam okutana szalikiem i o mało nie upadłam. Krew odeszła mi z twarzy. Stał tyłem, w jednej ze swoich licznych czapek, z torbą przerzucona przez ramię, rozmawiał przez telefon. Chciałam zrobić krok, ale nie mogłam się ruszyć. W końcu zebrałam się w sobie, podeszłam i drżącą ręką dotknęłam jego ramienia.
 - „Tay? Tay... Przyleciałeś...” - odwrócił się, ale wtedy obraz zaczął się zamazywać i ujrzałam ciemność.