Tay
Dziwnie było rozmawiać z kimś, kogo się nie zna i kto nie zna Ciebie i to
jeszcze o kimś innym. Matt okazał się sympatycznym człowiekiem, Paddy wspominał
mu, że mam zadzwonić, nie myślał jednak, że zrobię to po kilku miesiącach.
Powiedział mi to samo, co Paddy i Nikki, że Ola zachowała się tak ze strachu i
że on też zawsze jej powtarzał, że nie może ze wszystkim radzić sobie sama.
Mówił, że jedynie Pola wie wszytko i zdziwił się, gdy powiedziałem, że tym
razem nie wiedziała.
- „Ola, to świetna dziewczyna, ale straszny tchórz.” - mówił – „Boi się
podjąć jakiekolwiek ryzyko, woli cierpieć niż zostać zraniona. Nie wiem, czy
powinienem Ci to mówić, ale ona kilka lat temu była z takim jednym, który...”
- „Z Igorem. Wiem. Zdradził ją, ona
nie wybaczyła i żałowała.”
- „Właśnie tak. Ona go kochała, ale wolała pocierpieć niż wybaczyć. I to
samo było z Tobą. Wolała zwalić winę na siebie, cierpieć niż przyznać się do tego,
że musi pomóc rodzinie.”
- „To nie wszystko Matt. Jej chodziło o to, że... że... nie może mieć
dzieci.” - w słuchawce zapadła cisza.
- „O kurwa! Nie wiedziałem.”
- „Babcia była tylko przykrywką.” - po dłuższej chwili Matt się odezwał:
- „To wiesz, co Ci powiem Taylor? Musisz być pewny, że jeśli do siebie
wrócicie, to nie zostawisz jej z tego powodu, ona tego nie przeżyje. Tego się
właśnie obawiała. Więc zastanów się czy wystarczy Ci ona sama, bez tej
odpowiedzi nic nie rób.”
- „Ale ja nie zamierzam nic robić! Szukam tylko wyjaśnienia tej całej
chorej sytuacji.”
- „No to szukaj go u źródła, tak będzie najlepiej.”
- „Mowy nie ma! Nie chcę jej widzieć.”
- „Oszukujesz sam siebie Taylor.”
- „Co?” - zwariował, przecież mnie nie zna.
- „Wiem, że się nie znamy, ale słyszę, w jaki sposób o niej mówisz, Tobie
cały czas zależy, tylko najpierw odpowiedz sobie na to ważne pytanie.”
- „Matt, to już skończona historia.”
- „O tym decydujecie sami. Może pogadam z Olą? Strasznie mi jej żal, a nie
kontaktowaliśmy się już kupę czasu.”
- „Nie Matt. Proszę, żeby ta rozmowa została między nami.”
- „Ok, niech Ci będzie.”
- „Dzięki, trzymaj się.”
Co on w ogóle mówi? Przecież nie zamierzałem ani do niej lecieć ani tym
bardziej wracać. Rzuciłem się na łóżko, od myślenia rozbolała mnie głowa i w
końcu usnąłem. Widziałem jej twarz, jej włosy wiały na wszystkie strony, gdy
jechaliśmy autem. Poprosiła o zamianę, ona prowadziła, muzyka grała, ja
śpiewałem, ona się śmiała. Dojechaliśmy do samotni. Zatrzymała auto, odwróciła
w moją stronę i spoważniała. Bałem się, że znowu powie, że wyjeżdża,
odchodzi... Ale nie. Wzięła moją twarz w swoje ręce i powiedziała 'kocham Cię
Tay', po czym pocałowała i wtedy w tym śnie wiedziałem, że więcej mi do
szczęścia nie potrzeba. Gorzej było, gdy się obudziłem. Podświadomość płatała
mi figle, natłok myśli w głowie, chciałem spojrzeć na tę sprawę na trzeźwo, ale
nie potrafiłem. Za bardzo mnie zraniła.
Ola
Otworzyłam oczy. Pochylało się nade mną kilka osób, w tym chłopak w takiej
samej czapce jak Tay. Jak mogłam myśleć, że to on, skąd u diabła by się tu
wziął? Ludzie chcieli wzywać pogotowie, ale powiedziałam, że mało jadłam i
miałam wysiłek na treningu. Chłopak przejął się, tłumaczył, że wzięłam go za
kogoś innego. Uparł się, że odprowadzi mnie do domu. Było mi wszystko jedno,
pozwoliłam więc wziąć swoją torbę. Początkowo szliśmy w milczeniu, nie chciałam
jechać autobusem, wolałam świeże powietrze. Chłopak przyglądał mi się z ukosa.
W końcu zagaił:
- „Jestem Błażej. Przepraszam.”
- „A za co?” - spytałam zdumiona.
- „Że nie jestem nim. Widziałem zawód w Twoich oczach, gdy się odwróciłem.”
- „No to w takim razie ja przepraszam.”
- „Bardzo jestem podobny?” - zrobił tak śmieszną minę, że wybuchłam
śmiechem. A jak zaczęłam, to nie mogłam się uspokoić. Nie pamiętam, kiedy
ostatnio tak szczerze się śmiałam. W końcu i jemu się udzieliło.
- „Sorry, czasem tak właśnie reaguję na stres. A co do pytania, to...” -
zajrzałam mu prosto w twarz – „W ogóle nie jesteś podobny, ale masz taką samą
czapkę. Ona mnie zmyliła.”
Teraz on zastanowił się chwilę i roześmiał, a ja zauważyłam, że ma prawie
czarne oczy. Źrenice nie odróżniały się od tęczówek. Zatrzymałam się.
- „To mój blok. Dzięki za pomoc.”
- „Nie ma sprawy. Moja czapka nabroiła, to musiałem się zrehabilitować.”
- „No to cześć.”
- „Cześć.” - stanął naprzeciwko mnie – „Jak się czujesz?”
- „Dobrze, chyba...” - odwróciłam się do drzwi, wbiłam kod i już miałam
zniknąć, gdy...
- „Zaczekaj!” - krzyknął – „Nie powiedziałaś jak Ci na imię.”
- „Ola. Jeszcze raz dzięki. Cześć.” - puściłam drzwi i czarne oczy Błażeja
zostały na mrozie.
W domu opowiedziałam, co mi się przytrafiło, już nigdy nie chciałam kłamać
i radzić sobie sama. Zakopałam się do łóżka, ale Gabi nie dała mi zasnąć.
Wychodziła po Bartka na przystanek, a gdy wróciła trzymała coś za plecami.
- „Mam coś dla Ciebie.”
- „Co?”
- „Prezent.”
- „Do urodzin jeszcze dwa tygodnie.”
- „Ale to od cichego wielbiciela.” - próbowała mnie rozbawić.
- „Gabi, daj spokój, bredzisz.” - wtedy wyciągnęła zza siebie czapkę.
Kartka w środku mówiła, że to dla Oli, a podpisał się 'niepodobny Błażej'.
Dodatkowo jeśli chciałabym porozmawiać lub pomilczeć zostawił adres mailowy.
- „Gabi, nie uśmiechaj się tak głupio, bo on nie jest w moim typie.”
- „Wiem, ale przecież możesz się spotkać, żeby pomilczeć. W ogóle, ale typ
ma imię.” - skrzywiła się – „Co to jest?
Błażej? Fujka!”
- „Bartek, zabierz ją stąd.”
Młodzi poszli do drugiego pokoju, a ja trzymałam w rękach czapkę
wspominając momenty z Tay'em. To jakby jego czapka. ale nie pachniała nim tylko
kimś zupełnie innym. Niewiele myśląc napisałam maila z podziękowaniami do
Błażeja informując, że kiedyś mu ją oddam. Odpisał, potem ja odpisałam i zeszło
się tak do trzeciej rano, a kolejnego dnia czekał na mnie pod szkołą tańca. Zbaraniałam
całkowicie.
- „Cześć, co tu robisz?” - spytałam.
- „Cześć, czekam, żeby pomóc Ci dojść do domu bez omdlenia”.
- „Co się stało?” - wzdrygnęłam się na głos Igora – „Zemdlałaś? Kiedy? Czemu
nie mówisz, odprowadziłbym Cię.”
- „Nic się nie dzieje Iggy, ostatnio mało jadłam, wczoraj pierwszy trening
po przerwie i...”
- „…i to, że pomyliła mnie z ukochanym też zrobiło swoje.” - dodał Błażej.
Zamarłam, spojrzałam na Igora, znowu zobaczyłam smutek w jego oczach, moje
lekko się zaszkliły. Igor z mierzył wzrokiem bruneta, po czym odwrócił się i
chciał odejść.
- „Przepraszam Iggy, przecież wiesz, że...” - odwrócił się całując mnie w
czoło.
- „Wiem, na razie.”
- „Ale masz wyczucie czasu.” – fuknęłam na Błażeja.
- „No niestety, to jedna z moich wad. Ale to nie ten od czapki?”
- „Nie ten, zrobiło mu się przykro, niedawno się rozstaliśmy i oboje to
przeżywamy. Zresztą, czemu ja Ci to mówię?”
- „Czasem lepiej opowiedzieć coś nieznajomemu, łatwiej idzie.”
- „Może i tak...” - zamyśliłam się – „Ale masz dziś pecha. Nie idę prosto
do domu.”
- „Uuu... No to pomogę Ci dojść tam, gdzie idziesz.” - uśmiechnął się rozbrajająco.
– „Gdzie idziesz?”
- „Na lody.”
- „Zimą?”
- „Zimą, latem, zawsze! Jakbym wiedziała, że będziesz, przyniosłabym Ci
czapkę.”
- „Spokojnie. Oddasz moją, jak wróci prawdziwa.”
- „Nie wróci..”. - oczy mi się zaszkliły. Patrzyłam na chłopaka i poczułam,
że mogę mu zaufać, opowiedzieć, o co chodzi, opowiedzieć o Tay'u. – „Jeśli
chcesz jako nieznajomy posłuchać historii życia i lubisz lody, to...”
- „No to idziemy!” - bez pytania zdjął mi torbę z ramienia i dopiero cztery
godziny później byliśmy pod moim blokiem. Podziękowałam i przeprosiłam, że tak
się obnażyłam emocjonalnie. Ale czułam się lżej. Błażej powiedział, że jego zdaniem
nie wszystko stracone, Tay zgodzi się ze mną porozmawiać i gdy coś czuje, to
można coś takiego wybaczyć. Byłoby to spełnienie moich marzeń. Potrząsnęłam
głową, cholernie brakowało mi Poli, ona zaraz zrobiłby analizę psychologiczną i
albo ochrzaniła albo przytuliła i pocieszała. Napisałam jej smsa, że wariuję i
że ludzi na ulicy zaczepiam myśląc, że to Tay. Że po raz kolejny przepraszam i
mam nadzieję, że mi wybaczy i że bardzo za nią tęsknię. Tak bym chciała, żeby
była obok. Ale zasłużyłam, co jak co, zasłużyłam.