Narrator
W domu, gdy udało się
doprowadzić Pawła do łóżka Pola zaczęła temat.
- „Ale Ci oczy
błyszczą.”
- „Polka!”
- „Co? Prawdę mówię.
Prawie całą imprezę z nim przegadałaś. Ty, która jak słyszy fajną piosenkę nie
może usiedzieć na tyłku.”
- „Fajnie się z nim
rozmawia. Naprawdę fajnie. Jest taki… hmm… normalny. I chyba już powoli wracam
do siebie, chociaż ciągle magnetyzuje mnie tymi swoimi oczami.”
- „Opowiadaj po
kolei.”
Ola streściła całą
rozmowę, nie zatajając wątku Meg.
- „No cała Ty! Nie
dajesz facetowi przejąć pałeczki.”
- „Tym razem trochę
dałam. Mamy iść na kawę. Tylko wiesz co? On nawet nie spytał czy ja lubię
kawę.”
- „Olka, weź już się
opanuj! I chodźmy spać, bo ledwo zipię.”
Całą niedzielę i
poniedziałek Ola uczyła się do egzaminu i tylko czasem pozwalała niebieskookiemu
wejść do swojego umysłu. W środę stała na przystanku, ale autobus nie
nadjeżdżał. Paweł z Polą od rana na uczelni, akurat wzięli auto, znikąd pomocy.
Zdenerwowana zaczęła dzwonić po znajomych czy ktoś nie jedzie akurat z Sand
Springs albo nie mógłby jej chociaż podrzucić. Chodziła w tę i z powrotem co i
rusz zerkając na zegarek, gdy na przystanek podjechał samochód. Najpierw go nie
zauważyła, dopiero, gdy ktoś zawołał ją po imieniu przerwała rozmowę z Angelą
by spojrzeć w stronę auta. Krzyknęła z ogromną ulgą.
- „Tay! Spadłeś mi z
nieba! Powiedz, że jedziesz do Tulsy, nie ma autobusu, a ja się spóźnię na
egzamin.”
- „Wskakuj.” – odparł
chłopak otwierając drzwi pasażera srebrnego kabrioletu.
- „Angela, dzięki,
już mam podwózkę, do zobaczenia na miejscu.” – Ola dokończyła do słuchawki, a
potem wcale nie myśląc, że siedzi w aucie niebieskookiego zaczęła trajkotać ze
zdenerwowania.
- „Nie wiem, co się
stało. Zawsze busy jeździły punktualnie. Czekałam 20 minut na przystanku, a
jego nie ma. Przecież jakbym nie dojechała, to byłoby po mnie.” – wzrokiem
biegała naokoło nie mogąc skupić się na niczym, a już najmniej na Tay’u.
- „Wyluzuj
dziewczyno, bo nic nie napiszesz. Uspokój się i oddychaj.” – w końcu na niego
spojrzała i uśmiechnęła się.
- „Spróbuję, ale
bardzo się denerwuję. Uczyłam się dużo, ale teraz nie jestem pewna czy wszystko
pamiętam.”
- „Pamiętasz na pewno,
wyluzuj.”
Ola zamknęła oczy,
odetchnęła parę razy. Tay przypatrywał jej się z lekkim uśmiechem. Jego
półdługie blond włosy przytrzymane były na głowie okularami natomiast długie
blond włosy Oli wirowały na wszystkie strony.
- „Tak. W końcu
kompetencje pracownicze nie są takie trudne. A skąd Ty się w ogóle wziąłeś? Gdzie
jedziesz?”
- „Byłem w drodze do
Cleveland. Mam otwarty projekt i mamy tam spotkanie. Jak się chwilę spóźnię nic
się nie stanie, beze mnie nie zaczną.” – wypiął pierś do przodu i poprawił się
na siedzeniu.
- „No tak, nie może
zabraknąć najważniejszej osoby.” – Ola podchwyciła temat – „A gdzie jest to
Celeveland?”
- „Jakieś 7 mil za
Sand Springs.”
- „Zaraz. To Ty
zawróciłeś?”
- „Yhm. Jechałem z
Tulsy, zauważyłem Cię na przystanku i od razu było widać, że masz jakiś problem.”
- „Oooh, to głupio mi
w takim razie. Ale dzięki, bo nie wiem, jakbym sobie poradziła. Chyba usiadła
na chodniku i się rozpłakała.”
- „Nie ma sprawy. Nie
się nie martw tylko skup na tych kompetencjach. Jesteśmy, śmigaj, powodzenia!”
- „Dzięki Tay!” – po
czym, gdy już się zatrzymał dodała „naprawdę, wielkie dzięki” i wybiegła w
stronę kampusu. Tay odjechał śmiejąc się pod nosem. Ola zdążyła na egzamin i na
powrotnego busa, który przyjechał o czasie. Oparła głowę o szybę, bo zbyt dużo
miała emocji jak na pół dnia. Otrzeźwił ją dźwięk smsa.
- „Cześć. Jak
kompetencje? Dobrze poszło? Tay”
- „Cześć. Gdyby nie
Ty, to by w ogóle nie poszło. Ale ok. Na wszystkie pytania odpowiedziałam. A
jak spotkanie?”
- „Zdolna bestia z Ciebie!
Kiedy wyniki? A spotkanie? Nuda! Nikt nie przygotowany.”
- „Wyniki w piątek
powinny być. Wtedy mam też kolejny egzamin. Chyba wyjdę na autobus dwie godziny
wcześniej.”
- „O której masz ten
egzamin?”
- „O 11.”
- „A ile Ci się
zejdzie?”
- „Ma trwać godzinę,
ale wyniki mają być od razu, więc pewnie dwie, może trochę więcej.”– napisała
zgodnie z prawdą, ale Tay odpisał dopiero jak już rozsiadła się wygodnie w domu
w fotelu z kawą.
- „To podwiozę Cię na
egzamin, potem załatwię swoje sprawy, wrócę po Ciebie powiedzmy ok 13 i
pójdziemy na obiecaną kawę. Co Ty na to?”
- „Tay, to miłe, że
chcesz mi pomóc, ale nie będę się czuła dobrze, jak będziesz tak kursował
między Tulsą a Sand Springs przeze mnie.”
- „Bez przesady. To
blisko. Podjadę, przynajmniej nie będziesz się stresować busem.”
- „Dobra, to dzięki.
To około 10.30?”
- „Ok, napisz mi
adres. A teraz pilnie się ucz, a ja zabieram głos w spotkaniu, bo się już na
mnie wilkiem patrzą.”
Ola odpisała na smsa
i zrobiła drzemkę, bo mimo kawy oczy kleiły się niemiłosiernie.
Do końca dnia Tay się
nie odezwał, a Ola zabrała za naukę kolejnego przedmiotu. Ten był trudniejszy,
w ogóle nauka w obcym języku była trudniejsza. Pola z Pawłem mieli jeszcze gorzej,
bo uczyli się tylko w szkołach, ona mówiła z całej trójki najlepiej. Dzięki
mamie. Mama… Tęskniła za nią, mimo że regularnie rozmawiały przez Skype. Gabi
opowiadała swoje przygody, wypaplała, że Adrian ma dziewczynę i że ona też
chciałaby mieć chłopaka. „Maluchy” dorastały. W październiku miały skończyć 18
lat. Czyli Gabi miała prawie tyle lat, ile ona, gdy poznała Igora. Oby jej
siostra trafiła na kogoś tak dobrego i nie popełniła jej błędu. Gabi nie raz
wypytywała ją o jej relacje z Igorem, ale była za mała, żeby Ola mogła jej
wszystko opowiadać. Teraz dorosła. Może kiedyś jej powie. Tak, na pewno kiedyś
jej powie. Bliźniaki zapowiedziały Oli, że skoro nie wraca na wakacje, to na
ich urodziny przylecieć musi. To skłoniło ją do szukania pracy, chociażby
sezonowej. Wysyłała zgłoszenia między czasem na naukę a imprezy. Sama nie wie
jak to wszystko godziła i nie chodziła jak zombie, bo czasu na spanie zostawało
już niewiele.
Ola
W czwartek Tay
napisał smsa pod wieczór, że pamięta i będzie punktualnie. Miłe to, bo
zaczynałam się zastanawiać czy spotkanie aktualne. Na drugi dzień Pola
sterczała na balkonie i gdy tylko zauważyła niebieskookiego wpadła do naszego
wspólnego pokoju.
- „Jest już, jest!”
- „No i dobrze. Nic
mu nie będzie jak poczeka trzy minuty.”
- „Olka, ale jest
10.20, przyjechał przed czasem.” – Pola zachichotała – „Jak mój Mikołaj, zawsze
przed czasem, zawsze on na mnie czeka.” – zrobiła smutną minę.
- „Wiem, wiem, znam
go przecież. Nie wariuj. Gdzie moja szminka?”
- „Ooo, sorki, ja ją
mam. Proszę. A od kiedy używasz szminki? Liczysz na całowanie?” – spojrzałam na
nią jak na kosmitkę, postukałam się w czoło i rzuciłam w nią potem tą szminką.
- „Dobra młoda!
Zjeżdżaj już na dół i udanej randki! A wieczorem wszystko jak na spowiedzi.”
- „Tak, tak,
oczywiście. To nie randka tylko kawa, uspokój się.”
- „Jeśli facet
zaprasza na kawę mówiąc, że może będziecie rozmawiać nie tylko na imprezach…” –
Pola znowu weszła na analizę psychologiczną, ale jej przerwałam – „Tak,
Poleńko, rozumiem, ale muszę już iść.”
- „Ok, to miłego! I
wybadaj czy on będzie jutro na imprezie.”
- „Oj, faktycznie, a
kto jutro robi?”
- „Angela! Jak go nie
będzie, to go zaproś.”
- „Wariatka! Lecę,
cześć!”
- „Cześć! Zaproś
go!!!” – krzyknęła, gdy byłam już na klatce.