Got a hold on me

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Część 106

Tay
Odłożyłem telefon na szafkę. Pola była nie do przegadania. Wiedziałem nawet, kiedy użyła psychologicznych sztuczek. Jednak poza nimi mówiła prawdę i w wielu rzeczach miała rację. Biłem się z myślami, na każdą wzmiankę czy wspomnienie o niej reaguje jak szczeniak. Kochałem ją, ale czy nadal kocham? Zastanowiłem się, kogo widzę po przebudzeniu, kogo widzę przed zaśnięciem, czyjego imienia oczekuję na wyświetlaczu telefonu, z kim mi się kojarzy własne studio nagraniowe. Z nią, z Olą. Z Olą, do której czuję to, czego nie czułem nigdy przedtem ani potem. Tylko czy jestem w stanie jej wybaczyć? Poli chodziło tylko o rozmowę, mówiła, że nawet jeśli mielibyśmy się nie zejść, to żebyśmy pogadali. Miała rację, chciałem od samej Oli usłyszeć to, co słyszałem od innych osób, a powinienem od niej od samego początku. Tylko czy miałem na to dość siły? Dość, żeby jej wybaczyć? I co potem? Być razem? Na odległość? Chodzić na imprezy? Spacery? Kochać się? Nie wyobrażałem sobie czegoś takiego. Zupełnie nie. A sprawa dzieci? Wtedy byłbym pewien, że to mi wystarczy, że ona jest dla mnie wszystkim. Dowiedziała się tego jeszcze będąc w Stanach. Uciekła. Bała się i uciekła. Zostawiła mnie, wiedziała, że chcę mieć kiedyś dziecko. Ale Matt miał rację, pytanie czy Ola mi wystarczy, czy nie zostawię jej, bo nie może mieć dzieci. Ja mogę, w końcu była ze mną w ciąży, potem się wszystko popsuło. Myślałem kolejny tydzień nad tym, co zrobić ze swoim życiem i jedyne, czego byłem pewien na sto procent, to to, że nie chcę być z Megan. Paddy miał rację, to marny substytut, zapełniacz czasu i pustki po Oli. Zac i Ike dobijali się do mnie pytając, kiedy wrócę, natomiast Nikki pisała, żebym wreszcie poleciał do tej cholernej Polski i pogadał z miłością swojego życia. A jeśli to faktycznie miłość mojego życia? Jeśli mam teraz szansę na odzyskanie szczęścia, które wspólnie sobie dawaliśmy? Spakowałem się i obrałem kierunek na Tulsę. Podjechałem pod dom Megan, wiedziałem, że nie będzie łatwo. Zrobiła awanturę, płakała, krzyczała, biła pięściami. Wnerwiła mnie do kwadratu, ale to w końcu ja złamałem jej serce, więc wziąłem winę na siebie. Nie dopuszczała do siebie wiadomości, że to koniec.
- „Ale to nie wyjdzie Meg. To nie ‘to’.”
- „Jak to ‘nie to’?” - krzyczała – „Przecież ja Cię kocham.”
- „Nie kochasz mnie tylko wyobrażenie o mnie. I wcale nie jest tak kolorowo jak myślałaś, ze będzie.”  - próbowałem zachować spokój. – „Nie jestem dla Ciebie dobry, kłócimy się, a poza tym... ja Ciebie nie kocham.” - W tym momencie zorientowałem się, że Meg jest w tej samej sytuacji, w której ja byłem rok temu. 'Nie kocham Cię.'
- „Przykro mi Meggie.” - dodałem.
- „Przykro Ci? I dobrze! Bo nigdy mnie nie kochałeś, myślałeś tylko o niej. Ile razy łapałeś zawieszkę, wspominałeś coś, a jak Cię budziłam z letargu, to wzrok stawał się pusty i smutny, ze to jednak ja, a nie ona. Cały czas kochałeś tę blondynę z Europy. I cały czas ją kochasz, a ja byłam tylko zabawką.”
- „Megan, to... to...” - chciałem powiedzieć, że to nie tak, ale bym skłamał. Bo właśnie to było tak! W tak absurdalnej chwili uświadomiłem sobie, że cały czas była w moim sercu Ola i nigdy nie przestałem jej kochać. 
- „Zostaw mnie Taylor.” - łzy płynęły po jej policzkach, a mnie zrobiło się jej żal. Nie miałem jednak czasu na rozwodzenie się nad tematem, bo uświadomiłem sobie coś bardzo ważnego. Skorzystałem więc z propozycji Megan i dosłownie wybiegłem z jej domu, a jak wsiadłem do auta, to uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Bylem wolny. Teraz należy zrobić to, co konieczne. Który dzisiaj? O fuck! Za dwa dni jej urodziny, do tego różnica czasu, nie zdążę. Zadzwoniłem do Nicole.
- „Cześć. Możesz coś dla mnie zrobić?”
- „Cześć, no pewnie, co jest, kiedy wracasz?”
- „Właśnie jadę. Załatwisz mi bilet do Warszawy?”
- „Tay, na miłość boską, nareszcie zrozumiałeś!”
- „Tak, tak, ale nie ma czasu, chcę zdążyć przed jej urodzinami, zostały dwa dni, weź najbliższy lot.”
- „Jakie dwa dni? Dzisiaj dwunasty, Ola ma urodziny już jutro. Rozłączam się, dzwonię do linii.”
Całkiem straciłem rachubę czasu. Wpadłem w popłochu do domu, zacząłem wrzucać do walizki, co popadnie. Znalazłem kartonik z numerem Matt’a i powiedziałem na głos: ‘Dzięki stary. Nie znamy się, ale dużo dla mnie zrobiłeś. Ona mi wystarczy.’ Nikki wpadła spytać, czy coś mi pomóc i czy może powiedzieć już chłopakom. Wolałem jednak najpierw zmierzyć się z tym sam, bo zupełnie nie wiedziałem, jaki będzie rozwój sytuacji. Najbliższy lot za pięć godzin, w Warszawie będę ok 17. No na styk, dosłownie na styk. Nikki wyściskała mnie i widziałem jak wyciera łzę ze wzruszenia.
- „Nikki, wyluzuj. To jeszcze nic pewnego. Lecę porozmawiać, nie wiem, co będzie dalej.”
- „Jak to ‘co będzie dalej’? Przecież to oczywiste! Boże, jak ja się za nią stęskniłam!” – przewróciłem oczami.
Moja przyszła szwagierka odwiozła mnie na lotnisko, po drodze zadzwoniłem do Poli. Powiedziała, że cały czas miała nadzieję, że się zdecyduję, ale przygotowała dla Oli przyjęcie, bo wygląda jak wrak człowieka. Dodała, że na pewno odpokutowała już swoje winy i nigdy w życiu nie zrobi czegoś takiego i że od tamtej pory, gdy pękła, mówi o wszystkim mamie, Gabi i jej i twierdzi, że nie chce radzić już sobie sama. No cóż… Trochę za późno, ale może lepiej późno niż wcale? Na moje nieszczęście lot był opóźniony, po wylądowaniu zapomniałem włączyć komórki. Wsiadłem w taksówkę i dopiero wtedy zauważyłem, że Pola i Paweł dobijali się do mnie na zmianę. Napisałem, że jadę. Spojrzałem na zegarek w samochodzie. Dziesiąta wieczór. Zdążę. Nie chcę, żeby miała najgorsze urodziny w swoim życiu. Dojechałem. Wysiadłem z auta. Śniegu było tu prawie do kolan, mróz dużo większy niż w Tulsie. Stanąłem przed drzwiami, to ten lokal, wszedłem. Rozglądałem się otrzepując ze śniegu, spojrzałem w lewo. Siedzieli dużą grupą przy długim stoliku pod ścianą. Najpierw zauważyłem Gabrielle z otwartą buzią patrzącą prosto na mnie. Potem Ola… Serce skoczyło mi do gardła, bo spojrzałem centralnie w jej oczy. Oczy, które zawsze mówiły wszystko. Zawsze, poza jednym razem. Czemu jej wtedy uwierzyłem? Przecież na pewno nie ukryła tego dobrze, nie umiała tak. Nie byłem w stanie zrobić kroku. Gapiłem się tylko widząc, że teraz już wszystkie oczy skierowane są na mnie. Ale ja dalej tkwiłem w jej źrenicach. Ola z przerażeniem na twarzy mówiła coś do Poli, ale tak, żeby trzymać kontakt wzrokowy ze mną, ona ją uspokajała, coś tłumaczyła…
- „Daj mi to.” – aż podskoczyłem. Spojrzałem na Pawła, który bez słowa wziął ode mnie walizkę. Ale uśmiechał się ciepło, chyba chciał dodać mi otuchy.
- „No idź do niej.” – dodał – „Czy będziesz tak stał?”
- „Nie będę. Cześć Paweł.” – uścisnąłem mu dłoń, po czym wetknąłem mu jeszcze czapkę, szalik, kurtkę i zrobiłem krok w jej stronę. Wydawało mi się, że idę do niej dziesięć minut, choć trwało to pewnie z dziesięć sekund. Wszelkie wątpliwości się rozwiały w momencie, gdy była coraz bliżej. Wiedziałem, czego chcę, wiedziałem. Byłem już blisko, wstała z miejsca, widziałem łzy płynące po jej policzkach. Była tu i była tak blisko, a mnie zabrakło języka w gębie. ‘Tay, pałko jedna, wyduś coś z siebie, po to tu przyjechałeś.’ Zanim jednak to uczyniłem zabrała głos Ola.

Ola
- „Olka, uspokój się, nie wariujesz, nie szalejesz, to naprawdę Tay.”
- „Ale Pola, to niemożliwe, skąd on by się tu wziął, znowu mam omamy, to jest po prostu niemożliwe.” – cały czas patrzyłam na niego, a w momencie, gdy przywitał się z Pawłem zaczęłam wierzyć, że to on. Zamarłam całkowicie nie spuszczając go z oczu. Bałam się, że gdy je zamknę, to on zniknie. Zniknie, rozpłynie się albo stanie jakimś tam innym Błażejem. Podniosłam się, gdy szedł w moją stronę, stanęliśmy naprzeciwko siebie. Nie widziałam go tyle czasu… i tak mocno pragnęłam go zobaczyć, przytulić, ale nie wiedziałam co mam robić. Jego mimika nie zdradzała niczego. Łzy płynęły jedna za drugą, ale starałam się nie rozpłakać mocniej. W końcu wydukałam:
- „Cześć.”
- „Cześć.” – odpowiedział dopiero po chwili, a od tonu jego głosu ugięły mi się kolana. Do tej pory działał na mnie tak samo. Zastanawiałam się tylko czy to nie sen. Czy zaraz się nie obudzę. Przecież często mi się śnił.
- „Tay...” - jedynie tyle byłam w stanie wydukać.
- „Coś Ty najlepszego narobiła?” - spytał krzyżując ręce na piersi.
- „Ja... Ja... Kłamałam... Myślałam, że to jedyne wyjście... Nie miałam odwagi, żeby Ci powiedzieć. Tak bardzo żałuję, przepraszam... Nigdy więcej Cię okłamię, zresztą, co ja mówię… Nie chcę radzić sobie sama… Bo ja nie chcę sama, chcę z Tobą… Ale wiem, że to i tak niemożliwe… Przepraszam Tay…” - plotłam, co mi ślina na język przyniosła i dopiero teraz zauważyłam, że łkam i że ciężko mi się oddycha.
- „Boże, jak ja Cię za to nienawidzę.” - koniec. To już koniec. Ma prawo mnie nienawidzić, sama do tego doprowadziłam, nie wiem, na co liczyłam, nie wiem... Tego było dla mnie za wiele. Chciałam uciec, schować się gdzieś, zostawić to za sobą. Widziałam wszystko jak w zwolnionym tempie. Tay spojrzał na moją szyję, dotknął dłonią łańcuszka, kąciki ust uniosły się do uśmiechu.
- „Tak bardzo Cię za to nienawidzę”. - powiedział przytulając mnie do siebie.
Przytulając mnie do siebie? Słodki marcepanie, to się nie dzieje naprawdę… Wczepiłam się palcami w jego ramiona i załkałam…

24 komentarze:

  1. ojjjjj... ale super... są, spotkali się i nie wiem co napisać...
    Meg żegnaj, płakac nie będę...
    ech ale fajnie, brak słów, ale mnie wystraszył tym „Tak bardzo Cię za to nienawidzę” ale wiedziałam ze to tylko słowa, bo wczesniej wiedział po co leci :):)
    kamień z serca, jeszcze wiele przed nimi ale wazne ze juz emocje opadły i znowu urodziny beda wspólne.... ech piekne
    ktos pytał o Zac'a- Ola Ty wiesz ja czekam :) ale decyzja należy do Ciebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam pokazać, że on ma żal o to, co zrobiła, ale nadal ją kocha. On sam jie wie, co bedzie i jak bedzie, ale chce porozmawiac. I z takim zamiarem polecial. Ale jak ja zobaczyl, to nie mógł jej nie przytulic.

      Usuń
  2. aaawwwwwwww, ale się wzruszyłam! ciekawa jestem co dalej, czy jednak będą razem czy tylko sobie pogadają... pisz autorko szybko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pjak tylko mam mozliwosc, to pisze, ale na wyjezdzie jestem i nie mam jak.

      Usuń
  3. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Oddychaj...oddychaj...o słodki marcepanie! Ależ się gęba raduje! Ależ się porobiło! Spotkali się! POgadali! Huraaaaaaa !!! <3
    Tay xD No pięknie załatwił sprawę z Meg ! Brawo! Trochę późno..ale lepiej późno niż wcale. Wreszcie zrozumiał, co czuje i co musi zrobić. Tylko szczera rozmowa może oczyścić atmosferę napięcia, które się wytworzyło :-)
    Czy to znaczy, że będą próbować być razem? Ale co z chęcią posiadania dziecka przez Tay'a? Zadał sobie to pytanie...myślał nad nim...ale czy sobie na nie odpowiedział? Stwierdził, że on może je mieć......ciekawe, ciekawe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedział sobie na to pytanie. Jak znalazl kartonik z telefonem Matt'a. Powiedzial sam do siebie albo do tego kartonika 'ona mi wystarczy'.

      Usuń
    2. OOo! Serio??? Ale chyba w innej części? Musiałam to przegapić, albo byłam zapłakana i przez łzy gubiłam linijki tekstu :P

      Usuń
  4. O mamo, ja też się wzruszyłam!
    Jak szedł, a jej płynęły łzy i potem jak zapytał, co narobiła... On już jej wybaczył! Tylko teraz niech Olka wybaczy samej sobie i uwierzy.
    Oluuu :D uwielbiam Hanfica i dobrze, że Tay nie okazał się "jakimś innym Błażejem" ;)
    PS. Argument był jak należy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie, ze argument wystarczyl. I tak mialobyc z tym Blazejem wlasnie, po to mi on byl.

      Usuń
  5. Wzruszyłaś mnie ...Judyta, jak mogłaś na samą noc zaserwować mi takie emocje.Nie będę umiała zasnąć do północy. Ładniutko to ujęłaś. Przyznam się że nie liczyłam na taki zwrot akcji ale teraz cieszę się razem z nimi.Prawdziwa MIŁOŚĆ zawsze się obroni. Buziak od Mamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdziwa milosc obroni sie, owszem, ale wtedy, gdy obie strony tego chca i sie postaraja.

      Usuń
  6. Olaaaaa zabję!!!! Rycze jak bóbr!!!!! Jak mi ktoś wejdzie do biura teraz będę musiała kłamać że się znowu w kolano uderzyłam. Piękna część, no piękna ta i ta poprzednia majstersztyk!!!! Kiedy następna??????????? Bo nie wytrzymam za długo!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam. No i dziekuje za komplement. Milo sie czyta od mistrza.

      Usuń
  7. Nie no kużwa... OMG, jak przed nią stanął ja pierdziele no szok!!! Ja nie wiem co napisać!!! Jezusicku!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stanął przed nią, powiedział coś i tak samo na nią zadziałał.

      Usuń
  8. Ja nie wiem co napisać... Pięknie to Olu napisałaś. Przekazałaś mi ich emocje w 100%. Ten moment kiedy szli w swoim kierunku - normalnie jak scena z filmu.
    Czytałam tą część dwa razy ale przeczytam chyba raz jeszcze:) myślałam,że dziś będę umiała sklecić jakiś porządny komentarz ale ja nie mogę się pozbierać - oni oni muszą być razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak chcialam przekazac z jednej i dugiej strony, co czuja, jak na siebie reaguja jak sie w koncu zobacza. Bardzo jestem rada, ze sie udalo. Krok do przodu maja. Spotkali sie i pogadaja.

      Usuń
  9. a ja wiem co napisać;-) nie było mnie tu krótką chwilę a tu taki szok...
    Oleńsko nasza-jesteś mistrzem dialogów i przemyśleń. Uwielbiam Cię za to! I nawet pomimo tego, że jakąś fanką Hansonów nigdy nie byłam sprawiłaś, że chyba się stanę! Bo jeśli oni naprawdę mogą być tacy jak w Twoim opowiadaniu to nic innego mi nie pozostaje.
    Czy mam się rozpływać dalej nad Tobą?!świetny pomysł, bohaterowie bardzo realistyczni, ich dialogiii uffff....muszę nabrac powietrza;-)
    jest super i będzie dobrze! choć z ciężkim sercem to przyznam mogło by się to dla mnie tak zakończyć! resztę dopowiedziałabym sobie sama!

    OdpowiedzUsuń
  10. Asiu, bardzo serdecznie dziękuję za takie słowa. To cudowne wiedzieć, ze jednak to, co robię się podoba. Z jednym mnie wyczulas bardzo dobrze, ale to napisze Ci na priv. A jeśli sluchalas piosenek użytych w hf, to może jednak fanka zostaniesz?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nie mogę!!! Spotkali się! Cudownie! Jestem chyba szczęśliwsza niż oni i znowu wyglądam jak krtynka bo szczerzę się do elefonu. Na szczęście nikt nie widzi, bo mój mąż znowu w delegacji. Trochę się bałam, że jeszcze na koniec coś wymyślisz, żeby im przeszkodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No moment, jeszcze nie poszlas dalej. Hihi. Juz chyba nie doczekam dzisiaj. Musze isc spać. Te ostatnie części czytam całe razem z Tobą. Rany, serio ja to sama wymyśliłam? Hihi. Miłego końca historii :)

      Usuń