Tay
Nie mam pojęcia, ile
to trwało, ale chyba dłuższą chwilę, bo gdy wreszcie odsunąłem ją od siebie
reszta towarzystwa była pogrążona w rozmowie. Przetarłem kciukami jej łzy,
dalej widziałem przerażenie i niedowierzanie w jej oczach.
- „Nie płacz już.” –
powiedziałem cicho.
- „Nie mogę Tay… To
silniejsze ode mnie. Ja tak bardzo żałuję, nie wiem, co mnie podkusiło…
Myślałam, że tylko tak się da. W ogóle, to ja chyba nie myślałam. Nie wiem… Nie
rozumiem samej siebie…”
Moja nienawiść gdzieś
odpłynęła, teraz było mi jej cholernie żal. Jej i siebie samego, bo
zrozumiałem, że cierpiała tak samo jak ja. Patrzyła na mnie i kontynuowała:
- „Teraz Ty tu
jesteś, pojawiła się nadzieja, a jak Ci wszystko opowiem, to wyjedziesz i nigdy
Cię nie zobaczę, a ja zostanę sama, bez Ciebie…”
- „Ja wszystko wiem
Ola.”
- „Nie wiesz, muszę
Ci powiedzieć wszystko. Wtedy będziesz przekonany o tym, jakim jestem złym
człowiekiem. Jestem tego świadoma, ale muszę Ci powiedzieć.”
- „Wiem wszystko, ale
pogadać musimy tylko na spokojnie. Musisz się uspokoić.”
- „Ale jak Tay?
Zrobiłam najgorszą rzecz w życiu. Niczego tak nie żałowałam jak tego. Nie wiem,
skąd mi to do tego głupiego łba strzeliło.”
Widziałem jak bardzo
tego żałuje, gdy mówiła te słowa, to serce mi się zaciskało.
- „Chodź, usiądź i
spróbuj się uspokoić.”
Narrator
Ola przedstawiła nowego
gościa, Błażej puścił do niej oko szeroko się uśmiechając, za to Igor był
przybity. Usiadła, obok niej Tay, zamówiła dwa drinki, swój wypiła duszkiem
zaraz po przyniesieniu przez kelnerkę. Milczała co i rusz patrząc w swoje lewo
czy aby na pewno Tay siedzi na swoim miejscu. Jej kumpele z roku zagadywały go
o Stany, a ona próbowała się uspokoić. Szukała siostry, ale akurat tańczyła z
Igorem. Utwór się zmienił, Ola spojrzała wprost w szare oczy Igora, to była jedna
z ich piosenek. Igor nie ruszając się z miejsca wyciągnął rękę zapraszając ją do
tańca. Wzdrygnęła się na słowa wypowiedziane do jej ucha.
- „Idź do niego.” –
jej wzrok biegał między dwoma osobami.
- „Ale…”
- „Idź, ja poczekam.”
To była jedna z
piękniejszych rumb, jakie razem prezentowali. Byli tylko dla siebie, ona dla
niego, on dla niej. Na koniec ich usta zetknęły się. Nie był to pocałunek tylko
dłuższy buziak. Ale konieczny. W tej sytuacji bardzo potrzebny im obojgu. Nie
widzieli, że inni uczestnicy imprezy stali na parkiecie z szeroko otwartymi
buziami. Igor przytulił Olę do siebie, oparł rękę na jej głowie.
- „Oluniu, chcę,
żebyś była szczęśliwa. Widzę, jak na niego patrzysz, jak on na Ciebie.”
- „Przepraszam Iggy…”
- „Nie przepraszaj,
teraz już rozumiem. Cały czas miałaś w sercu jego.”
- „Myślisz, że możemy
pozostać…”
- „Nie wiem.” –
przerwał jej – „Na razie potrzebuję czasu. Odezwę się. A Ty… naprawdę bądź
szczęśliwa.”
- „Ty też Iggy, Ty
też… Zasługujesz na to.”
Jeszcze raz się
uściskali. Było to swego rodzaju pożegnanie. Patrzyła jak wychodzi i nie była
pewna czy będą mogli pozostać przyjaciółmi. A przecież takimi kiedyś byli.
Najlepszymi. Bardzo tego chciała, ale teraz wszystko zależało tylko od niego.
Zachował klasę, pożegnał się z każdym, a ściskając rękę Taylor’owi powiedział
szeptem ‘Dbaj o nią.’
Ola
Nie ogarniałam tego,
co się dzieje. Mózg odmawiał mi posłuszeństwa. Ktoś do mnie mówił, nie
słyszałam, ktoś machał z drugiej strony stołu, nie widziałam. Reagowałam tylko
na jego głos i ciągle sprawdzałam czy aby się nie rozpłynął. Widział moje
zdezorientowanie.
- „Zatańczymy?” –
moja mina musiała być przezabawna, bo uśmiechnął się i dodał – „Ale tak wiesz…
Po mojemu… Na boki.”
W tym momencie
przypomniałam sobie jak kończyły się próby nauczenia go czegokolwiek i zrobiło
mi się gorąco. Bałam się go dotknąć w obawie, że pęknie jak bańka mydlana. W
końcu położyłam mu dłonie na ramionach. Ramionach, które napinały się, gdy brał
mnie na ręce. Przymknęłam oczy i przeniosłam się rok wstecz… do Tulsy…
- „Nie mam dla Ciebie
prezentu.” – wyrwał mnie z rozmyślań.
- „Przecież to, że
jesteś jest najlepszym prezentem. Ja też nic dla Ciebie nie mam.”
- „Nie szkodzi.”
- „Tay… Chcę Ci tyle
powiedzieć.”
- „Wiem. Ja chcę to
usłyszeć. Tylko otrząśnij się najpierw z tego szoku.” – powiedział łagodnie, a
mnie zastanowiło, o co chodzi? Przecież powinien nakrzyczeć, zwymyślać, mieć w
oczach złość, a tego nie widziałam. Nie zirytował się jak zwykle.
- „Wszystkiego
najlepszego Ola…”
- „Dzięki.”
Spojrzałam na zegarek
czy już północ i czy powinnam odpowiedzieć tym samym. Za trzy. Zostaliśmy na
parkiecie jeszcze jeden utwór. Ponownie spojrzałam na zegarek.
- „Wszystkiego najlepszego Tay…”
- „Wszystkiego najlepszego Tay…”
- „Dzięki.”
To były najbardziej
suche życzenia jakie otrzymałam i jakie złożyłam w życiu. Ale najważniejsze
było to, że jestem w jego ramionach. Co prawda powściągliwie, ale jednak.
Marzyłam, żeby zatopić rękę w jego włosach i zatonąć w jego oczach. Poza
momentem, gdy szedł w moją stronę nie spojrzałam w nie na dłużej. Oboje
wzdrygnęliśmy się, gdy podeszła do nas Pola.
- „Ola, może chcecie
już jechać do domu?” – spytała po polsku.
- „Do domu?”
- „Tak. Gabi
powiadomiła mamę, przecież on nie ma gdzie spać.”
- „U mnie?” –
spytałam z trwogą.
- „No a gdzie? Adrian
pojedzie do Agaty, zwolni swój pokój.”
- „Aha. Tay…” –
spytałam po angielsku – „Możemy już wracać?”
- „Tak, ale musicie
polecić mi jakiś hotel, bo nie zdążyłem nic zarezerwować.”
- „Jedziemy do mnie,
Adi oddał Ci pokój, mama czeka.”
Narrator
Tay oponował, ale na
ratunek przyszła Gabrysia, która podała mu czapkę i szalik i wzięła walizkę w
dłoń. Pojechali we trójkę taksówką, mama czekała w progu.
- „Och jej,
dzieciaki, ale się cieszę.” – zmiażdżyła Tay’a w uścisku – „Wreszcie mogę Cię
poznać.” – Tay był oszołomiony.
- „Mamo, zlituj się,
Tylor przyleciał tylko porozmawiać.” – powiedziała dziewczyna smutnym głosem.
Pokazała
niebieskookiemu jego pokój, dała mu ręcznik, on zamknął się w łazience, Ola
dołączyła do mamy i siostry, które rozmawiały na jej temat.
- „To się nie dzieje
naprawdę.” – powiedziała siadając na łóżku i opierając głowę na kolanach mamy.
Porozmawiały jeszcze
chwilę, a gdy Ola usłyszała zamykanie drzwi od pokoju brata dopiero poszła się
myć. Woda spływała po jej ciele, którego nie mogła opanować. Był tu. Był na
wyciągnięcie ręki. Tak bardzo za nim tęskniła. Pragnęła się przytulić, poczuć
jego bliskość. A teraz był tu, ale nie wiedziała, jak to się wszystko zakończy.
Przyleciał, żeby jej wysłuchać, załatwiła to Pola. Kochana Pola, jej anioł, nie
odwdzięczy się chyba do końca życia. Ale co będzie dalej? Próbowała zasnąć, ale
z natłoku myśli wcale jej to nie wychodziło.