Epilog
Listopad 2010
Narrator
Stała
za kulisami obserwując muzyków zza kotary. W ostatniej chwili złapała małego
chłopca, który prawie wszedł na scenę. Wzięła go na ręce, a on uderzał swoją
malutką rączką w jej policzek.
- „O
Boże, tu jesteś!” – przerażona Nicole wypadła zza rogu z butelką w dłoni.
-
„No jest, jest. Słucha sobie taty i wujków.”
-
„Dzięki Ola.” – Nikki puściła dziewczynie oko i zabrała malca.
Usłyszała,
że zapowiadają solówkę Tay’a. Ike od razu pobiegł do garderoby, w Zac’a rzuciła
ręcznikiem.
-
„Dzięki Piękna!”
-
„Proszę Przystojniaku. Mnie się chyba nigdy nie znudzi słuchanie Was.”
-
„Znudzi się, znudzi. To Twoja pierwsza cała trasa.”
-
„Fakt!” – roześmiała się wieszając na szyi Zac’a, chłopak objął ją w pasie – „A
Ty jesteś najlepszym perkusistą ever!”
-
„Możesz mi tak mówić zawsze. A kto przyjedzie na ostatni koncert?” – spytał nie
wypuszczając Oli z objęć.
-
„Jak to ‘kto’?” – obruszyła się – „Ładnie mnie słuchasz. Wszyscy. Maluchy, Pola
z Mikim, Vivian i Paddy, Paweł z Jessicą, no chyba, że wiesz… Bobo będzie
chciało na świat, Angela, Mike. No i mama nawet przyleci. A to będzie jej
pierwszy koncert. Zazwyczaj nie miała możliwości, wiesz, przez babcię.” – łzy
pojawiły się w oczach dziewczyny.
-
„Chodź tu.” – Młody przytulił ją jeszcze mocniej do siebie – „Nie płacz,
wylałaś już przecież morze łez. Taka kolej rzeczy.”
-
„Wiem, ale jak tylko sobie przypomnę, to mi smutno.”
Zac
pocałował Olę w czoło i głaskał po włosach, gdy ze sceny wrócił Tay. Wziął
ręcznik i patrzył się pytająco na brata, który odsunął dziewczynę od siebie i
rzekł:
-
„No to idę na solówkę.” – a mijając Tay’a dodał szeptem ‘babcia’.
Ola
Odwróciłam
się do niebieskookiego widząc w jego oczach współczucie i zrozumienie. Zawiesił
ręcznik na szyi i patrzył na mnie. Podeszłam mocno się wtulając.
-
„Przypomniało Ci się?” – spytał całując w skroń i kojąco głaszcząc po plecach.
-
„Tak. I nie wiem jak długo będzie to do mnie wracać.”
-
„Ma prawo wracać. Ale pamiętaj, że jestem przy Tobie.”
-
„Wiem Tay, wiem. Dziękuję.” – odsunęłam się tak, żeby oprzeć swoje czoło o
jego, żeby móc zatonąć w moich ukochanych niebieskich oczach. – „Kocham Cię.
Najbardziej na świecie.”
-
„Ja Ciebie też Olsia.”
-
„Kocham Cię, ale dalej pocisz się jak mysz. Już się cała lepię.”
-
„Ty to potrafisz zepsuć nastrój.” – wyszczerzył się do mnie w chwili, w której
wpadł rozkojarzony Ike.
-
„Młody kończy, potem ja i przerwa, tak?”
-
„Tak.” – Tay przewrócił oczami, ostatnio Ike przestał cokolwiek ogarniać.
Tay
-
„Uwielbiam ten utwór z Twojej solówki.” – powiedziała.
- „Carry you there?”
- „No tak. Pamiętam, jak nie chciałeś
mi go zagrać.” – uśmiechnąłem się lekko.
- „A
nie kojarzy Ci się źle?”
-
„Nieee… Jest piękny. I był to pierwszy utwór dla mnie. Mnie się źle kojarzy
‘Got hold on me’.” – skrzywiła się – „Ale jest tak dobry i tak się bardzo
podoba publice, że
mógłbyś
go dalej grać.”
- „A
skąd wiesz?” – zdziwiłem się.
- „Z
ankiety na forum. Zacky dawał ostatnio.”
- „I
nie miałabyś nic przeciwko?”
-
„Nie.” – potrząsnęła głową – „Przypominałby mi o mojej głupocie i tym, co
mogłam przez to stracić.”
-
„Oj Olsia, Olsia…” – potarłem nosem o jej nos i pocałowałem.
-
„Wam się jeszcze nie znudziło?” – Nicole przewróciła oczami rozglądając się na
boki.
-
„Nieee…” – wyszczerzyłem się do niej.
Wszedł
Zac niosąc bratanka na rękach.
-
„Tego Pana szukasz Nikusiu?” – spytał.
-
„Dzięki Młody. Z nim, to trzeba mieć oczy naokoło głowy. W dodatku z drugim na
ręku, to totalna masakra.”
-
„Chodźmy do busa, pomogę Ci.” – powiedziała Ola.
Odkąd
Nicole z Ike’m mieli dzieci często nocowaliśmy w hotelach, jeśli nie trzeba
było jechać gdzieś dalej. A tak, to przynajmniej każdy się wyspał. Byliśmy
właśnie w drodze do kolejnego miasta, a tam mieliśmy przenieść się do hotelu.
Siedzieliśmy w naszym buso salonie, malcy na szczęście zasnęli, więc
rozmawialiśmy o kończącej się trasie.
- „W
ogóle Piękna, miałaś mu powiedzieć, jaka jesteś zazdrosna.” – zakrztusiłem się
browarem.
-
„Zazdrosna?” – patrzyłem raz na Olę, raz na brata.
- „Zacky!”
– Ola uderzyła Młodego z łokcia, na co się wyszczerzył i roześmiał. Ike tylko
prychnął. Nadal miał żal do Oli o to, jak potraktowała mnie i nas wszystkich
trzy lata temu. Chociaż i tak ostatnio ich stosunki uległy ociepleniu. Zobaczył
chyba, że jesteśmy szczęśliwi. Zmieniliśmy się, odbudowaliśmy to, co Olka tak
bardzo zniszczyła. Staraliśmy się do tego nie wracać, żyć teraźniejszością lub
przyszłością. Czasem się sprzeczaliśmy, ale kto tego nie robi? Tylko raz
wybuchnąłem tak porządnie, ale oczywiście niesłusznie jak to ja i wcale nie
byłem zły, gdy płakała w rękaw Młodemu. Natomiast ona nie robiła mi afery o
fajki, kategorycznie jednak zabroniła, abym przy niej palił. Wiedziałem, jakie
jest to dla niej ważne i trudne, nie lubiła, gdy całowałem ją po wypaleniu
papierosa. Zebrałem się w sobie i po około roku udało mi się całkiem rzucić to
cholerstwo. Do końca życia zapamiętam, jaką sprawiłem jej wtedy radość. Gdy
pierwszy raz przyleciała do Tulsy nie miała łatwo. Tylko Nicole i Angela ją
wspierały. Ike i dziewczyna Zac’a dosłownie jej nie cierpieli i wcale nie
starali się być mili, a Młody musiał sobie wszystko poukładać i dopiero, gdy
przeprowadziła się do Tulsy na stałe odbudowali swoje przyjacielskie relacje.
Na początku byłem zazdrosny, ale widziałem, że on kocha na zabój swoją
dziewczynę, a Ola kocha mnie. Tak, tego byłem pewny od momentu, gdy poleciałem
do Polski na jej urodziny.
-
„Tay!” – potrząsnęła mną za ramiona – „Co z Tobą?”
-
„Sorry, zamyśliłem się. To co z tą zazdrością? Ciekawość mnie zżera!” –
zaruszałem brwiami w jej stronę.
-
„No nic, nic, Zac żartował.”
-
„Wcale nie żartowałem.” – Młody obruszył się – „No bo Oli chodzi o to, że…” –
jego dziewczyna zatkała mu usta dłonią chichocząc i mówiąc, że przecież nie
można zdradzać sekretów przyjaciół i żeby Ola sama powiedziała, o co chodzi.
-
„No bo…” – nabrała powietrza – „No bo do mojej piosenki, powtórzę: ‘do mojej
piosenki’ zapraszasz fanki na scenę i sobie z nimi tańcujesz.” – zrobiła
naburmuszoną minę.
- „I
to Ci przeszkadza?” – zdziwiłem się.
-
„No raczej!” – wtrącił Zac.
- „Przecież
to piosenka o tańcu, moja piosenka, moja i tylko moja. A te laski mało Cię nie
zjedzą. Jestem zazdrosna nie o to, że je bierzesz na scenę, ale o to, że do
mojej piosenki.”
Skrzyżowała
ręce na piersiach, zrobiła butną minę. Przez chwilę myślałem, że żartuje, ale
znałem ją na tyle, że wiedziałem, że jest to pół żartem, pół serio. Nie miała
pojęcia, czemu tak zrobiłem i co szykuję dla niej niedługo…
Ola
Po
przed ostatnim koncercie w Saint Louis targaliśmy walizki do naszego pokoju
hotelowego. Rzuciłam się na łóżko.
-
„Ależ jestem zmęczona.”
-
„Tylko mi nie zaśnij. Lecę się myć, bo się pocę jak mysz. A jak wrócę, to…” –
nie dokończył, bo dostał poduszką w głowę i uciekł do łazienki.
Cała
moja ekipa z Polski była już w Springfield, my nie daliśmy rady dojechać
dzisiaj do miejsca ostatniego koncertu. Nie widziałam się z nimi kilka
miesięcy, no poza Pawłem, który mieszkał w Tulsie z Jessicą. Jess lada moment
miała rodzić, ale uparła się, że na ostatni koncert przyjedzie. Tworzyliśmy
naprawdę zżytą grupę przyjaciół, chciała być z nami, bo zawsze bracia
świętowali ostatni koncert z trasy. Rodzice Tay’a zorganizowali transport,
wszyscy mieli dojechać autokarem. Pomyślałam, że za chwilę zasnę ze zmęczenia,
chwyciłam więc ręcznik i wślizgnęłam się do łazienki.
-
„Wiedziałem, że przyjdziesz.” – powiedział Tay nawet nie otwierając zamydlonych
oczu.
-
„Skąd?” – spytałam otwierając drzwi kabiny.
-
„Chodź tu.” – po omacku odnalazł moją rękę i wciągnął do środka. Spłukał pianę
z twarzy, polał mnie ciepłą wodą, a jego usta w mig odnalazły moje.
-
„Możemy już?”
-
„Taylor, zachowujesz się tak, jakby moja niedyspozycja trwała kwartał, a nie
kilka dni.”
-
„Te kilka dni strasznie mi się dłużyły. A przedtem byliśmy wszyscy w busie,
wcześniej Ty byłaś chora, no zobacz, że minęły prawie dwa tygodnie.”
-
„Tay, jesteś niepoprawny!” – powiedziałam całując go z pasją. Włosy lepiły mi
się do twarzy, odgarnął je, a jego ręce błądziły po całym moim ciele
zatrzymując się na dłużej na brzuchu. Oderwałam usta.
-
„Nie żałujesz?”
-
„Olsia, ile razy mam Ci to powtarzać?”
- „Dużo,
lubię tego słuchać.”
- „Szalona!”
Wziął
mnie na ręce, mięśnie napięły się jak zwykle, uwielbiałam to. Gorąca woda
leciała na nas, a ja na rękach mojego niebieskiego mogłabym tak zostać do końca
świata. Namydliliśmy się nawzajem i zostałam wyniesiona do pokoju, ręczniki
chwytając w ostatniej chwili.
-
„Tay, woda z nas kapie.”
-
„Czy to ważne?” – powiedział kładąc mnie na łóżku i podkładając mi ręcznik pod
włosy. Całował moją twarz, włosy, brzuch, piersi… Nie chciałam czekać dłużej,
ale bawił się, zwodził i grał nie pozwalając mi na więcej. W końcu nasze ciała
złączyły się w jedno, on nadawał rytm. Otworzył oczy, a ja jak zwykle zatonęłam
w ich niebieskości. Uśmiechnął się i cmoknął mnie w nos wracając potem do
namiętnego całowania ust. Nie używaliśmy żadnych zabezpieczeń, i tak nie były
potrzebne. W kulminacyjnym momencie krzyknęliśmy oboje, już się nie wstydziłam
i stałam prawie tak samo głośna jak on. Z mokrymi włosami, kapiącą wodą
zakopaliśmy się pod kołdrę i usnęliśmy.
Springfield, ostatni koncert trasy ‘Shout it out’
Narrator
-
„Daleko jeszcze?” – spytała Ola, która od godziny była już gotowa na spotkanie
ze swoją rodziną.
- „No
to daleko czy nie?” – przedrzeźnił ją Zac tekstem ze Shrek’a, na co wystawiła
mu język.
-
„No już niedługo. Dzisiaj chyba nie mam co liczyć na Twoją pomoc przy
chłopcach?” – Nikki uśmiechnęła się, a Ola zrobiła przepraszającą minę.
Wrzask,
jaki było słychać, gdy Hanson bus podjechał pod hotel był nie do opisania. A
zrobiły go osoby z otoczenia Oli, z Polski. Pani Jabłońska zalana łzami tuliła
najstarszą córkę do siebie, Gabrysia przytulała ją z drugiej strony, jedynie
Adrian i Pola czekali spokojnie na swoją kolej. Potem przywitała się z
Mikołajem, Agatką i Błażejem, a także Państwem Hanson i pozostałym rodzeństwem
Tay’a. W restauracji wynajęli całą salę dla siebie, wrzawa była przeogromna,
zwłaszcza, że goście z Polski mówili w swoim języku, żeby móc jak najwięcej
sobie opowiedzieć, ale też często przełączali się na angielski, żeby inni nie
byli poszkodowani.
-
„Ja to muszę chyba jakiś profit dostać, że Was zapoznałam.” – powiedziała Ola
patrząc na swoją młodszą kopię, którą obejmował Błażej – „A jak mi przyniosła
czapkę, co zostawiłeś na klatce, to mówiła: ‘co to w ogóle za imię? Błażej!’.
-
„Olka!” – Gabi zrugała siostrę – „Teraz uważam, że to bardzo ładne, oryginalne
i trochę zabawne imię.”
-
„Zabawne? A to czemu?” – wtrąciła się Agata, dziewczyna Adriana.
-
„Bo mojej Gabrieli kojarzy się z błaznem!” – wytłumaczył brunet udając, że
strzela focha. Ola za to spłakała się ze śmiechu z tego wyjaśnienia. Była
najszczęśliwszą osobą w tym towarzystwie. Miała wszystkich swoich bliskich
obok. Jessica opychała się dobrociami, mówiąc, że to już ostatnie dni, kiedy ma
prawo bezkarnie sobie dogadzać, Pola trajkotała w najlepsze ze swoim bratem,
Zac i Adrian filmowali jak zawsze na dwie kamery, Mike próbował załatwić jakąś
muzykę, żeby mogli sobie potańczyć, Angela trzymała się trochę z boku, przecież
miała Olę na co dzień. Siostra Tay’a, mała Jessica ciągle przychodziła do dużej
Jessici i pytała, kiedy wreszcie zostanie tą obiecaną ciocią. Rozgardiasz był
ogromny i mało kogo obeszło to, że trzy osoby ulotniły się w celu wykonania
próby. Ola tylko machnęła im na pożegnanie wracając do konwersacji z mamą.
Całe towarzystwo z Polski poza Pawłem
i Jess bawiło się w tłumie, z boku, za barierkami, specjalnie zostało ustawione
takie miejsce. Ola patrzyła z
uwielbieniem na swojego ukochanego, gdy śpiewał jakby tylko ona tam była.
Codziennie dziękowała w myślach Poli, Nicole i Gabrysi za to, że namówiły Tay'a
do przylotu do Polski. Była szczęśliwa, tęskniła za domem i rodziną, ale wybrała
miłość. Miłość, o którą dbała jak tylko potrafiła najlepiej. Tay ją kochał,
nawet taką, która nigdy nie da mu dziecka, taką z wadami, taką z zaletami, taką
codzienną, zwykłą ją. Chociaż, gdy mu to mówiła twierdził, że właśnie musi
być niezwykła skoro nic nie potrafiło sprawić, żeby o niej zapomniał. Zamyśliła
się na dłuższą chwilę, aż Gabi trąciła ją łokciem. Po solówkach i
przerwie, gdzie wszyscy spotkali się za kulisami przyszedł czas na jej
piosenkę. Tay wziął mikrofon w dłoń i zaczął patrzeć po pierwszych rzędach.
- „Zawsze
na koncertach tej trasy zapraszam na scenę kogoś z publiczności przy pewnej
piosence.” – pisk był nieprawdopodobny – „Dzisiaj zrobię wyjątek. Chciałbym
zaprosić do tańca osobę, dla której powstał ten utwór. Spojrzał centralnie na Olę, która stała przerażona kiwając głową na
'nie'. Gdy zobaczyła, że Tay zmierza w jej stronę schowała się za Adriana.
- „Widzę,
że będą trudności.” – powiedział odkładając mikrofon na stojak, zeskakując ze sceny,
przerzucając Olę przez ramię i wracając schodami zza kulis. Wrzask znowu się
podniósł.
- „Panie
i Panowie, najlepsza tancerka na świecie, która zainspirowała mnie do napisania
'Give a
little' – moja żona – Aleksandra Hanson.”
Ola postukała się w
czoło, na co dostała buziaka od Tay'a. Zatańczyli razem do jej piosenki, na
scenie, do JEJ piosenki. Trochę się tego obawiała i stresowała na początku, ale
po chwili dała się ponieść muzyce i niebieskookiemu. A potem? A potem żyli
długo i szczęśliwie...
Zac
- „I było im zielono...”